Ubrana w standardowy strój roboczy, czyli spraną koszulkę w czaszki kupioną na jakimś koncercie, firmową bluzę przewiązaną w pasie oraz nieco wytarte po wewnętrznej stronie ud jeansy, ruszyłam w stronę ogrodu. Nawet się cieszyłam, że po tym wszystkim zaznam trochę spokoju w zagajniku, o którym nikt z pozostałych nie miał pojęcia. Mój tajemniczy ogród.
Wychodząc z budynku potarłam ramiona, na których wystąpiła gęsia skórka. Słońce jeszcze na dobre nie wzeszło, nieśmiałe jasne promienie oświetlały czubki drzew, ale pomiędzy grubymi pniami nadal czaił się mrok. Nagle zatęskniłam do domu. Wśród zapachu kwiatów i skoszonej trawy, nie sposób było nie pomyśleć o mamie. Mój tata doprowadziłby chatkę w Dziale Natury do porządku w kilka godzin, znał się na takich rzeczach dużo bardziej niż ja.
Korzystając z resztek zasięgu wyciągnęłam telefon. Pojawiło się kilka nowych powiadomień z mediów społecznościowych, głównie polubienia, ale też jakieś oznaczenia mnie na zdjęciach. Przejrzałam główną tablicę i aż oniemiałam z ilości fotorelacji z poprzedniego wieczoru. Kiedy oni zdążyli to wszystko wrzucić? Ponad setka polubień pod naszym wspólnym zdjęciem na stacji benzynowej, kilka soczystych komentarzy pod kolejnym, przedstawiającym Emily siedzącą na kolanach Gale'a, wtuloną w jego umięśniony tors. Krótki filmik na profilu Davida, gdzie tańczył z Mattem kozaka. Najnowsze udostępnienie Adriana przedstawiało bruderszaft w wykonaniu Sophii i Olivii. Wyszłam z portalu, gotując się gdzieś w środku. Zupełnie inaczej zapamiętałam wczorajszy wieczór. Widząc te wszystkie radosne ujęcia, czułam, jakby ktoś kłamał mi prosto w oczy.
Najpierw zarejestrował go zmysł słuchu. Coś zaszeleściło, ktoś biegł. Gdzieś blisko, w równych odstępach. Równy takt twardych uderzeń o miękką ziemię. Zatrzymałam się, wolno podnosząc wzrok. Jak na filmie puszczonym w zwolnionym tempie, przez boisko biegł ogromny młody jeleń. Zwierzę było zdenerwowane, uszy miało położone po sobie i co rusz zmieniało kierunek. Stałam jak zaklęta, z telefonem w ręku, przyglądając się przepięknemu zjawisku natury.
Jeleń zatrzymał się kilkanaście metrów ode mnie, rejestrując w końcu moją obecność. Ogromne, czarne oczy lustrowały otoczenie, potężne żebra rozszerzały się w ciężkim oddechu, a z pyska kapały zlepki gęstej, białej piany. Zatańczył ósemkę na swoich długich nogach i zaryczał nerwowo. Gdy tak się obracał zauważyłam, że pierś miał zabrudzoną lub ranną.
Nagle spanikowany skoczył w bok. W tym momencie również do moich uszu dotarł znajomy wizg. Od strony rezydencji pędził samochód elektryczny, za którego kierownicą siedział Al, a obok niego Adrian. Spłoszone zwierzę ostro skręciło w stronę wiekowych dębów, na duży parking przy tylnym wejściu, przeskakując majestatycznie nad żywopłotami.
– Źle! – Al podniósł głos na tyle, że nawet ja go usłyszałam.
– Zajedź dookoła – polecił Adrian, wstając. Poczułam nieprzyjemny ścisk w żołądku, widząc jak wychyla się bokiem poza obręb samochodu, ściskając jedynie zagłówek swojego fotela, by nie wypaść.
Chłopak się puścił. Aż krzyknęłam, zaskoczona. Zrobił dwa przewroty w przód na trawie, po czym gładko, bez zatrzymania, rzucił się w pogoń za zwierzęciem, jednocześnie ściągając swoją czarną, skórzaną kurtkę. Jego mięśnie musiały pracować na najwyższych obrotach. W oczach płonął ogień, a na twarzy jaśniała czysta przyjemność z pościgu. Choć zdawało się to niemożliwe, potężnymi susami dogonił jelenia. Machał kurtką przed sobą jak płachtą, robiąc jednocześnie szeroki łuk, by skorygować tor biegu byka. Ten posłusznie, choć w panice, zakręcił w stronę głównego wyjazdu.
Podążyłam wzrokiem dalej, wzdłuż szerokiej, żwirowej drogi, aż moje oczy napotkały obrys metalowego, zdobionego ogrodzenia. Z początku nie wierzyłam własnym oczom, ale po chwili było już jasne, że brama wjazdowa zaczęła się powoli rozszczelniać. Jeleń przegalopował wzdłuż podjazdu. Jego kopyta prawie nie dotykały ziemi. Okrążył bukszpanowe figury, a gdy zauważył drogę ku wolności przyspieszył jeszcze bardziej, by zniknąć w gęstym lesie.
CZYTASZ
Rhesins
VampirStudentka z Polski wyrusza na dwa miesiące do Akademii Letniej Rhesins, debiutując jako wychowawczyni z programu wymiany międzynarodowej. Szybko zdaje sobie jednak sprawę, że praca w Akademii nie jest tak sielankowa jak obiecano na ulotkach, a każdy...