Dzień trzeci: 32 - Fałsz

4 0 0
                                    

Zawiesiłam na nim wzrok zdecydowanie zbyt długo, by uchodziło to za neutralne czy grzeczne. Nie mogłam się jednak odwrócić, zafascynowana szybkim procesem regeneracji. Siniaki blakły, rozcięta warga zrosła się w kilka sekund. Szara twarz nabierała kolorów i... życia.

Podniósł na mnie czarne oczy, a ja nerwowo wbiłam wzrok w dłonie, na przemian splatając i rozplatając palce. Odkąd zsunął swoje z mojej obolałej szyi, odwracając błyszczące wilgocią oczy, zawisła między nami dziwnie intymna atmosfera, zbudowana na fundamentach wstydu i poczucia winy. Przyspieszała bicie serca, wywoływała ciepło w okolicy żołądka, ale przede wszystkim – nie pozwalała żadnemu z nas odejść.

Właśnie dlatego wciąż przebywaliśmy w wąskim korytarzu, coraz bardziej pogrążonym w wieczornych ciemnościach. Ja skuliłam się na fotelu, który zajmowałam wcześniej, gdy rozmawiałam z tatą przez telefon. Remi przycupnął na ziemi, opierając się plecami o ścianę z portretami.

– Mogę ci opowiedzieć – powiedział cicho, ściągając tym samym na siebie moją uwagę. – Odpowiedzieć na pytania, jeśli jakieś masz. Jestem ci to winien.

– Mogę pytać o co chcę? – rzuciłam z niezdarną bezpośredniością.

Zmarszczył brwi, patrząc gdzieś nade mną, w okna za którymi ostatnie smugi czerwieni zastępował nocny granat. W końcu skinął lekko głową, zgadzając się.

Zamarłam, znów czując dreszcz przebiegający po plecach, choć tym razem gorący i przyjemny, jak strumień ciepłej wody po całej nocy stania w deszczu. Zagryzłam wargi, reagując na nagły przypływ ekscytacji. W końcu miałam szansę dowiedzieć się wszystkiego!

– Ile masz lat?

Parsknął.

– To twoje pierwsze pytanie? Rocznikowo trzydzieści osiem.

– Oh – wyrwało mi się. Niemal fizycznie poczułam, jak podekscytowanie w moim ciele opadło. – Naprawdę?

Bardzo chciałam, by zabrzmiało to jak uprzejme zdumienie, ale musiał wyczuć fałsz, bo tym razem uśmiechnął się szeroko.

– Nie wyglądam?

– Właściwie to wyglądasz – przyznałam uczciwie, wzruszając ramionami. Szybko policzyłam w myślach, z którego jest rocznika i aż mną wzdrygnęło na myśl, że był jedynie dziesięć lat młodszy od mojego taty.

– Naprawdę nigdy wcześniej nie spotkałaś biorcy krwi – bardziej stwierdził niż zapytał.

– W ogóle nigdy w życiu nie spotkałam nikogo z mutacją – wzruszyłam ramionami, opierając brodę na kolanach.

– To akurat nieprawda – odparł. – Jest nas więcej niż się wydaje.

Mimowolnie się wzdrygnęłam, gdy przed oczami stanęły mi osoby z klasy, z bufetu na studiach czy sprzedawcy lokalnego sklepu, do którego zachodziłam każdego dnia. Czy to możliwe, że tak wielu mogło ukrywać swoją prawdziwą tożsamość?

– Dużo na świecie jest...

– Wampirów? – dokończył, mrużąc oczy.

– Takich, jak ty – dopowiedziałam powoli, zmieszana, słysząc zakazane słowo wypadające tak obojętnie z ust głównego zainteresowanego.

Na twarzy Remiego na chwilę pojawił się łagodny uśmiech, który szybko zgasł. Zdążył jednak dosięgnąć oczu i w nich pozostał.

– Nie wiem, dlaczego ktoś uznał to określenie za obraźliwe – stwierdził, wysuwając rękę do cienkiej smugi słońca, wpadającego przez szparę między kotarami. – Całkiem trafnie – skóra na wierzchu jego dłoni zaczęła różowieć – to oddaje.

RhesinsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz