Cześć! Skoro przechodzimy do dnia drugiego, to pomyślałam, że w końcu przekażę coś od siebie.
Po pierwsze: OGROMNE podziękowania dla @justinemariem za wspaniały feedback i motywację z każdym kolejnym rozdziałem - czasem właśnie z myślą o Tobie klikam "Publikuj" 🧡💛💚
Po drugie: ciekawostka, która może wyjaśni dlaczego niektóre rzeczy są opisywane tak, a nie inaczej - praktycznie wszystko, co tutaj czytacie, przydarzyło mi się naprawdę, łącznie z poznaniem tak charakterystycznych opiekunów. Oczywiście nie mieliśmy osób z "magicznymi" mutacjami, ale w naszym świecie też istnieją cechy, które w ten sposób różnicują ludzi i to właśnie stosunek do nich był moją motywacją 😏 Spora część dialogów również nie jest przypadkowa, nagłe pytanie o to czy chrapię czy randomowe wyrzucenie mnie z pokoju zapamiętam do końca życia 😉
Enjoy!
*********************************************************
Byłam strasznie zmęczona i jednocześnie nie mogłam zasnąć. Przekładałam się z jednej strony skrzypiącego łóżka na drugą, aż w końcu Sandra się zbudziła i zbeształa mnie za hałasy. Leżałam nieruchomo, wpatrując się w sufit, a po mojej głowie krążyły tysiące myśli dotyczących zamku, dyrektora, opiekunów i współtowarzyszy.
Remi. O nim też nie mogłam przestać myśleć. Potwór. Krwiopijca. Morderca. Przyjaciel. Zaszufladkowany już pierwszego dnia, obwieszony niewypowiedzianymi przezwiskami. Byłam skażona strachem karmionym przez media, wywołanym ludzką głupotą i przesądami. Z drugiej strony ponoć w każdej legendzie tkwiło ziarno prawdy.
W końcu zapadłam w płytki sen, jako ostatnią myśl zapamiętując nakaz, by za wszelką cenę nie chrapać.
Otworzyłam obolałe, ciężkie powieki zbudzona przez wyjątkowo piskliwy budzik mojej współlokatorki. Zerknęłam na wyświetlacz telefonu – była dopiero siódma. Do swoich przydzielonych obowiązków mieliśmy wyjść o ósmej trzydzieści i nie widziałam najmniejszego powodu, by po takiej nocy zrywać się aż godzinę przed czasem. Odwróciłam się do ściany, z zamiarem ponownego zapadnięcia w błogą drzemkę.
– Spóźnisz się – oznajmiła Sandra.
– Zaraz wstaję – odparłam mrukliwie do poduszki.
Chwilę później wyszła, ale jej głos wciąż krążył mi po głowie, niczym natrętny owadzi bzyk. W końcu dałam za wygraną, jęknęłam przeciągle i usiadłam, okrywając się kocem. Sprężyny w starym materacu zawyły, jakby rozumiały mój ból. Za oknem ledwo wschodziło słońce, szyby pokryła cienka warstwa wilgoci.
Ubierałam się powoli, chcąc jak najdłużej czerpać przyjemność z ciszy i odosobnienia, zanim wkroczę w świat obcych ludzi w obcym miejscu. Założyłam grube, dresowe spodnie i bluzkę z długim rękawem, które wydawały mi się odpowiednie przy pracach w ogrodzie, na które się nastawiłam. Ściągnęłam też plaster z rannego palca, nie czując, by nadal czemuś służył.
Wciąż zaspana bezmyślnie przejrzałam media społecznościowe, skupiając się przede wszystkim na tym, co wrzucili od wczoraj moi nowi znajomi. Pojawiło się kilka zdjęć ogniska z dłońmi wyciągniętymi w stronę ognia, enigmatyczny zachód słońca, szeroko uśmiechnięty David w towarzystwie ułamków rozmazanych twarzy Olivii i Emily, które rozpoznałam po charakterystycznych kolorach włosów.
– Nie uwierzycie! – szeptała w krótkim filmiku poddenerwowana Sophia, trzymając aparat zdecydowanie zbyt blisko twarzy. – Mówiłam wam, że coś przed nami ukrywają? Że nic tu nie jest takie jak się wydaje, a cała ta wymiana to może być czysta ściema? No to słuchajcie tego!
CZYTASZ
Rhesins
VampireStudentka z Polski wyrusza na dwa miesiące do Akademii Letniej Rhesins, debiutując jako wychowawczyni z programu wymiany międzynarodowej. Szybko zdaje sobie jednak sprawę, że praca w Akademii nie jest tak sielankowa jak obiecano na ulotkach, a każdy...