26 - Więc druga część pierwszej randki była niemal idealna

11 2 10
                                    

Wygrałem z minimalną przewagą i nie potrafiłem jeszcze długi czas ukryć zadowolenia z tego faktu. Kiyoshi wydawał się niezrażony przegraną i moją postawą, wprost przeciwnie był z tego zadowolony. Zapytałem go o to, żeby uzyskać pewność, że mu to nie przeszkadza. Przez ostatnie miesiące zdążyliśmy się dobrze poznać, ale wciąż pozostawało wiele do odkrycia.

- Nigdy nie byłem wielkim fanem rywalizacji, no chyba że nagroda byłyby lody miętowe, może wtedy by mi szczególnie zależało. – Wzruszył ramionami, kiedy szliśmy z powrotem na stację. – Wolę, jak się uśmiechasz i jesteś szczęśliwy. Co nie znaczy, że zawsze dam ci wygrywać.

- Nie dałeś mi wygrać – powiedziałem z powątpiewaniem, chociaż nie byłem już taki pewny po zadziornym uśmiechu, który mi zaprezentował.

- Nigdy się nie dowiesz.

Zacząłem mu się uważniej przyglądać przez chwilę, podejrzewałem, że nie było w tym krztyny prawdy, a raczej zwyczajna mała zemsta za początki naszej relacji, kiedy się z nim drażniłem. Zaśmiałem się w duchu, wiedziałem, że nie będziemy się ze sobą nudzić.

Spoglądając na Kiyoshiego zastanawiałem się jakie mam szczęście, że jedna osoba mogła tak zmienić moje życie i oddać mi wszystko, co myślałem, że straciłem bezpowrotnie, jednocześnie fundując mi tyle strachu na początku. Zaczynałem też inaczej podchodzić do myślenia o moich obowiązkach wobec Niej. Byłem tak bardzo przekonany, że nie ma od tego ucieczki, ale najwyraźniej potrzebowałem kogoś kto, pokazałby mi, że rzeczywiście można mieć do w nosie. Widziałem jednak, że Kiyoshi martwi się, że nigdy nie przekona do tego Alice.

Dość powiedziałem sobie, czas się skupić na mojej części randki, na razie wszystko przebiegało świetnie. Żałowałem tylko, że nie wykorzystałem okazji, kiedy przewróciliśmy się na kręgielni, żeby objąć Kiyoshiego i przytrzymać go chwilę w ramionach. Cóż jeszcze miałem znaleźć ku temu dobrą okazję.

- Mam coś do przekąszenia, chcesz zjeść teraz czy później – zapytał Kupidynek, gdy wróciliśmy na stację, z której wyruszyliśmy.

- Sernik? – zapytałem z nadzieją, jednocześnie nieco zasmucony, że sam o tym nie pomyślałem, mimo tego całego wysiłku, który włożyłem w planowanie.

- Nie byłem pewny, w jakim stanie przetrwałby podróż, więc mam kanapki i ciastka, które upiekła mama – odpowiedział, targając się po włosach, by nie pokazać zdenerwowania. – Wybacz, wiem, że nie przepadasz za innymi słodkimi rzeczami. Mama jednak tak się wkręciła, dzisiaj spotyka się z koleżankami i przyszła jej kolej na przygotowanie deseru, więc trochę tego jest.

- Przestań, sam powinienem o tym pomyśleć – przyznałem się. – Poza tym, czemu nie spróbować czegoś przygotowanego przez może przyszłą teściową – zaśmiałem się.

Dopiero po zdziwionej minie Kiyoshiego dotarło do mnie co powiedziałem. Byliśmy parą niecały tydzień, a ja rzucałem mu poważne deklaracje o przyszłości, nawet jeśli żartem, pomyślałem, że to może go nieco przerazić. Nie zastanawiałem się nad tym, tak po prostu rzuciłem ta uwagą, ale wiedziałem, że gdybym miał poważnie myśleć o przyszłości to Kupidynek byłby jej najważniejszym punktem.

- Gdybym zjadł wszystko sam to bym przytył, a musze dbać o linię – odpowiedział z przekąsem.

- I tak byłbyś najpiękniejszą istotą na tej ziemi. – Uśmiechnąłem się.

- Przestań. – Uderzył mnie lekko w ramię, ale zaczerwienił się. Chwyciłem go za rękę i odwróciłem zdziwionego w swoją stronę.

- Moje komplementy są szczere, chcę tylko, żebyś to wiedział – powiedziałem może zbyt ostrym tonem, ale zdenerwowałem się, kiedy chciał się sprzeczać, z czymś, co wydawało mi się oczywistością. – Dobra, zjedzmy coś, musimy nabrać trochę sił – dodałem już nieco łagodniej.

Cursed LinesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz