23 - Więc miałem chłopaka

10 2 6
                                    

To był jeden z najdziwniejszych, ale też najlepszych momentów w moim życiu. Nie wiedziałem, czemu Kiyoshi wyszedł, ale byłem tak szczęśliwy i wydałem z siebie okrzyk radości. Zreflektowałem się potem i miałem nadzieję, że tego nie słyszał. Musiałem zachować jakieś pozory bycia cool.

Usiadłem gwałtownie na łóżku, czyli to wszystko oznacza, że od jakiegoś czasu coś pomiędzy nami było, a nasze geny najwyraźniej nie stoją ku temu na przeszkodzie. A od poniedziałku będziemy oficjalnie parą, na samą myśl serce omal nie wyskoczyło mi z piersi i czułem, jak nie mogę przestać się uśmiechać, miałam ochotę aż nucić coś pod nosem. I co to miało niby znaczyć, że to on polubił mnie pierwszy, byłem pewny, że uczucie najpierw pojawiło się po mojej stronie.

Może jednak lepiej, że Kiyoshi poszedł, co prawda to był niestandardowe zachowanie po wyznaniu uczuć, ale przynajmniej ograniczyliśmy możliwość niezręczności. Zresztą co miałoby się zdarzyć potem? Nie po to pozwalałem swojej wyobraźni gnać dziko z różnymi scenariuszami, żeby teraz wszystkie za szybko zrealizować. Skoro nie musiałem już się bać, chociaż nie zakładałem, że kiedykolwiek tego dożyję, wszystko mogło się toczyć swoim tempem.

Przypomniałem sobie jednak o notatkach, które Kiyoshi miał mi zostawić i miałem nadzieje, że zapomniał to zrobić, może wtedy namówię go, żeby wrócił, albo przyszedł kolejnego dnia. Nagle świadomość, że zobaczę go dopiero, za dwa dni stała się bolesna. Napisałem do niego w tej sprawie, ale odpisał, że zostawił je na stoliku w salonie.

Trochę żałowałem, że tak się stało, ale przeglądając ten stos kartek znalazłem swój portret. Zastanawiałem się, czy on mnie tak właśnie postrzega? Ja już nie potrafiłem sobie wyobrazić siebie śmiejącego się tak beztrosko i szczerze, chyba że przy nim i on to zauważył. Zrobiło mi się ciepło na sercu. Nie obchodziło mnie, co myślała o mnie większość ludzi, chciałem tylko, żeby ojciec i Kiyoshi nie widzieli we mnie tego potwora, za którego siłą rzeczy uchodziłem.

Zerkałem na to dzieło co chwila, kiedy nadrabiałem przez weekend zaległości, a to tylko wzmagało moją chęć powrotu do szkoły i tęsknotę za Kupidynkiem. Co prawda nie potrafiłem sobie wyobrazić, jak początek naszego związku miałby wyglądać, ale cokolwiek miałoby to być nie mogłem się doczekać.

Upewniałem się kilka razy, że to nie sen, o czym Kiyoshi mnie cierpliwie zapewniał raz za razem, za co byłem mu niezmiernie wdzięczy. Wciąż jednak nie mogłem wyciągnąć z niego, co miał na myśli mówiąc, że lubił mnie znacznie wcześniej. Dużo się nad tym zastanawiałem i w końcu dotarło do mnie, co wtedy zobaczył. Chwyciłem zdjęcie i przyjrzałem się fotografii jeszcze raz, wciąż te twarze wydawały mi się takie znajome, gdyby tak temu z ciemniejszymi włosami dodać okulary... Wstałem gwałtownie i omal nie potknąłem się o krzesło, ale udało mi się utrzymać równowagę.

Znalazłem ojca w ogrodzie i spytałem, czy może pamięta nieco więcej odnośnie okoliczności, w których zrobił to zdjęcie. Uśmiechnął się i zaczął mi opowiadać, tyle ile sam pamiętał, odnośnie naszej pierwszej wizyty na tamtym placu zabaw.

- Ten miał chyba na imię Daisuke i miał młodszą siostrzyczkę, taką urocze dziewczynkę, a ten... – zastanowił się chwilę. – A tak to był Kiyoshi. Wydaje się dziwnie znajomy.

- Był tu w piątek – oznajmiłem, zachwycony, zmuszając umysł do przypomnienia sobie tego okresu.

- Naprawdę? – zdziwił się. – W sumie, nie dałem mu nawet szans, żeby się przedstawił. Cieszę się, że po tylu latach znowu jesteście przyjaciółmi. Zanim pojechaliśmy zająć się dziadkiem, w przedszkolu wasza trójka była nierozłączna, nawet jeśli mieszkaliśmy tu wtedy tylko przez chwilę. O Kiyoshim potrafiłeś mówić całymi godzinami po powrocie z przedszkola. Uwielbiałeś go – zaśmiał się i wrócił przerwanych prac ogródkowych.

Cursed LinesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz