22 - Jak się zakochałem, więc ja też

5 2 5
                                    

To był ostatni dzień lipca, a pogoda wyjątkowo łaskawa, fundując przyjemne ciepło, nie zaś duszący upał. Sugiyama Mizuki i Sonoda Riko siedziały na ławce na placu zabaw, rozmawiając i zerkając co jakiś czas na swoich synów, których energia zdawała się chwilowo nie do wyczerpania. Malutka Maiko spała spokojnie w wózku, radując się w końcu niezmąconym spokojem, gdy jej brat z przyjacielem potrafili jedynie tworzyć wokół siebie chaos.

Kobiety zwróciły uwagę na mężczyznę z dzieckiem, którzy stali od dłuższej chwili przy wejściu do królestwa dzieci. Obserwowały ich przez chwilę, zwłaszcza, że chłopiec był ubrany w dziwny kostium i obie uważały, że zdecydowanie za ciepłym na tę porę roku. Ojciec ukucnął i zachęcił syna, aby spróbował pobawić się z innymi dziećmi. Potem wstał, nie wiedząc, co ma ze sobą zrobić. Riko, gdy złapała z nim kontakt wzrokowy, dała znak, żeby do nich podszedł. Mizuki spojrzała na przyjaciółkę, ale nie kwestionowała jej decyzji, najwyraźniej nieznajomy wydał jej się na tyle intrygujący, by zgłębić jego tajemnicę. Przywitali się i przedstawili sobie.

- Niedawno się tutaj przeprowadziliśmy – powiedział Konya Akio i westchnął ciężko, siadając obok kobiet. – Mój syn, Tatsuo ma urodziny i uparł się, że chce być dzisiaj rycerzem, a obiecałem mu, że pójdziemy na plan zabaw. Boję się, że nie znajdzie tu przyjaciół. A cóż to za urocze stworzenie? – rozpłynął się z zachwytu nad Maiko.

- Moja córeczka – powiedziała z dumą Riko.

- Ile lat ma Tatsuo? – dopytała Mizuki.

- Dzisiaj skończył pięć – odpowiedział Akio, obserwując jak Tatsuo bawi się w pobliżu innych dzieci, ale nie z nimi.

- To tak jak nasi chłopcy! – zawołała z radością mama dwójki urwisów. – Mój starszy syn Daisuke i syn Mizuki, Kiyoshi.

Akurat wskazała ręką chłopców, więc oczy całej trójki zwróciły się na nich. Kiyoshi próbował wspiąć się na konstrukcje za nieco zwinniejszym od niego Daisuke. Nagle jednak stracił równowagę i spadłby, z naprawdę niedużej wysokości, co najprawdopodobniej skończyłoby się na obolałej pupie, ale szybka reakcja Tatsuo uratowała go przed tym. Dorośli spojrzeli po sobie i roześmiali się.

- Zaiste strój odpowiadający charakterowi – zaśmiała się Riko. – Może powinnam obudzić Maiko, żeby zaczęła mu się przyglądać już tak na przyszłość. – Trąciła łokciem przyjaciółkę, na co ta tylko przewróciła oczami i uśmiechnęła się.

Tymczasem Kiyoshi wściekle wpatrywał się w Konyę, który nie wiedział, czym sobie na to zasłużył i patrzył na niego ze smutkiem w oczach.

- Nie musiałeś mi pomagać – oznajmił zawstydzony uratowany chłopiec. – Nic bym sobie nie zrobił.

- Ale ja jestem rycerzem, musze pomagać słabszym! – bronił się urażony Tatsuo.

- Nie jestem słabszy, nie potrzebuje pomocy!

- Dzisiaj przynajmniej wrócisz bez żadnej rany do domu – zaśmiał się jego przyjaciel, schodząc na ziemię. Przypatrywał się uważnie nowemu przybyszowi z zainteresowaniem. – A więc jesteś rycerzem? – Konya potaknął. – W grach jest dużo rycerze, będziesz maskotką mojego punktu z automatami. Jestem Daisuke – przedstawił się. – A ten maruda, który nie potrafi nawet podziękować to Kiyoshi.

- Tatsuo – odparł młody rycerz i uśmiechnął się.

Uratowany przez niego Kiyoshi widząc ten gest poczuł nagle wyrzuty sumienie, przeprosił i podziękował. Czuł się źle, że sprawił przykrość komuś, kto mu pomógł i teraz nie za bardzo wiedział co zrobić. Sytuacją uratował Daisuke, który zaproponował wspólną zabawę. A kiedy nadszedł czas, aby się rozstać, cała trójka gwałtownie protestowała, ale chętnie się zgodzili, gdy Akio zaproponował, że zrobi im pamiątkowe zdjęcie, skoro Tatsuo ma dzisiaj urodziny.

Wszyscy wrócili szczęśliwi do domu, zadowoleni, że zawiązano nową przyjaźń. Chociaż Kiyoshi i Daisuke żałowali trochę, że nowego towarzysza zabaw prawdopodobnie będą widywali dosyć rzadko, jakie więc było ich wielkie zdziwienie, gdy okazało się, że Tatsuo dołączył później do ich grupy w przedszkolu.

Szczególnie ważny w ich relacji był dzień, kiedy za zadanie mieli z pomocą rodziców przygotować kilka ciekawostek na temat jakiegoś wybranego produktu spożywczego. Daisuke wybrał jabłko, Tatsuo papryczkę chili, bo była ostra, a Kiyoshi zielone oliwki, ulubiony przysmak swojej mamy, za którym on sam nie przepadał.

Konya już wtedy pokazał swój talent do przekazywania informacji, przygotował nawet krótkie przedstawienie, za co wszyscy nagrodzili go gromkimi brawami, a potem chcieli zaciągnąć do swojego grona. Daisuke oczyma wyobraźni widział już, jak przyciąga do jego interesu mnóstwo klientów, a Kiyoshi nagle poczuł się zazdrosny, bo dotychczas mieli go tylko dla siebie. Nie potrafił też zrozumieć, dlaczego patrząc na Tatsuo i słuchając go jego serce bije szybciej, nie może oderwać od niego wzroku i chce, żeby mówił tylko do niego.

Nie wiedział, że Konyi zależy szczególnie na jego opinii i z jak wielką dumą wspominał moment, w którym go uratował, często o nim myśląc. W dodatku starał się, aby nikt nie zauważył, że przygląda mu się uważnie, kiedy tylko miał okazje, szczególnie kiedy zajmowali się na zajęciach czymś artystycznych. Nie potrafił się jednak zdobyć na odwagę, by wprost mu powiedzieć, że jest oczarowany jego talentem. Zastanawiał się, dlaczego na widok Kiyoshiego miał od razu ochotę się uśmiechać i być cały czas blisko niego, czasem żałując, że towarzyszy im również Daisuke.

Kiyoshi nie zauważył, że mama dorzuciła mu do bento kilka oliwek, spojrzał na nie niechętnie i odłożył na bok. To zainteresowało jego przyjaciół. Daisuke przypomniawszy sobie, że ciocia Mizuki już kiedyś poczęstowała go taką dziwną zieloną kulką. To nie było przyjemne doświadczenie, więc się skrzywił i poprosił, by trzymać je od niego z daleka. Tatsuo z kolei chwycił jedną i przyglądał jej się przez dłuższą chwilę.

- Kiyoshi, masz taki sam kolor oczu, jak ta oliwka – powiedział i ją zjadła, robił niezadowolone miny i wystawił na końcu język. – Jakie to niedobre. – Ich wzrok spotkał się, a po chwili Konya uśmiechnął się po raz pierwszy w specyficzny sposób, przeznaczony tylko dla niego. – Ty chyba taki nie jesteś, fajny z zewnątrz, ale niedobry w środku.

Kiyoshi poczuł, że jego policzki zachodzą czerwienią i to nie ze złości a serce aż boleśnie mocno kołatało w piersi. Zacisnął jednak usta i wymamrotał, że nikogo nie zmuszał do jedzenia. Ani on, ani Tatsuo nie byli świadomi, że się w sobie już wtedy zakochali, a potem wyparli to ze świadomości.

Cursed LinesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz