Rozdział dziewiąty

331 38 8
                                    

Isele

Kali, Worek – Nic nie mów

– Nigdzie nie jadę! – krzyczę, uparcie stawiając na swoim.

– Nie będę z tobą na ten temat dyskutował, Isele! – Tata unosi głos. – Nie jesteś tu bezpieczna, musisz się ukryć.

– Wy wszyscy – wskazuję na moją rodzinę i Drexela, który stoi obok wyjścia z ciocią Evelyn – powariowaliście!

– Uważaj na słowa – mruczy gniewnie Veren.

Minęły dwa dni od wypadku ojca. Na szczęście nic poważnego im się nie stało. Tata ma obite żebra, a wujek rękę w usztywniaczu. Po kilkunastu godzinach od wypadku, wrócili z Derekiem oraz Evelyn i od tego czasu są u nas, obmyślając plan. Nie wychodzę z domu. Mogę rozmawiać tylko z Ashem i to pod kontrolą rodziców. Nie wolno mi korzystać z komputera. Nie mam kontaktu z Lil i czuję się jak więzień, a teraz chcą mnie wysłać nad jezioro Payette, żeby mnie ukryć. A to jeszcze nic! Cholera wie, ile będę tam siedziała, ale najgorsze w tym wszystkim jest to, że moją niańką ma być DECKARD! DECKARD!

Znowu wybucham śmiechem, gdy sobie o tym przypomnę, To się nie uda! Zabijemy się tam nawzajem.

– Jak to sobie wyobrażasz, mamo? Mam studia! Ash'a! Nie mogę tego tak po prostu zostawić!

– Zrobisz sobie przerwę w nauce. Zadzwonimy do dziekana, a Ash zostanie odpowiednio poinformowany. Nikt nie może wiedzieć, gdzie jesteś, rozumiesz to? Czy pojmujesz, że ktoś na ciebie poluje? – mówi stanowczo.

Wzdycham głośno.

– Ale dlaczego nie mogę zostać tutaj? – upieram się.

– Każdy wie, gdzie mieszkamy.

– Ale o moim mieszkaniu, nikt nie wie – oświadczam.

Tata patrzy na ciocię, a mnie krew odpływa z twarzy.

– Co? Czegoś mi nie mówicie!

Evelyn siada obok, łapiąc mnie za dłonie.

– Twoje mieszkanie zostało doszczętnie zdemolowane. Ktoś, kto chce ci zaszkodzić, dobrze się z tym kryje. Nie zostawia śladów. Yvonne za każdym razem wszystko dokładnie sprawdza i nic nie może znaleźć. Deckard również. W knajpie, na lotnisku, w mieszkaniu. Żadnych pieprzonych śladów. – Zaciska szczękę.

– Jeden – podkreśla Derek. – Pierdolona ręczna robota.

– Ale na tej podpałce nic więcej nie było, więc gówno mamy. Równie dobrze, to wcale nie musiało być to co sugerujecie, dlatego musisz się ukryć – dodaje ciocia Evelyn.

– A nie mogę jechać do Lil?

– Yvonne z Lilith nie ma już w Tucson. – Ciocia, wstając, uderza dłońmi o uda. – Za godzinę ruszasz z Jacobem. Spakuj najpotrzebniejsze rzeczy.

– Jedziemy tam samochodem? – pytam, jąkając się.

– Tak – odpowiada bez mrugnięcia oka Drexel. – I lepiej się pospiesz. Nie mamy dużo czasu. Ruszacie o trzeciej. Ja nie będę się z tobą cackał. – Jego ton jest bardzo surowy.

Po tych słowach wszyscy wychodzą, prócz mamy, która przeprasza mnie spojrzeniem.

– Wszystko będzie dobrze. Może złapią sprawcę szybko, i wrócisz zanim się obejrzysz.

– Ale to nie o to chodzi, mamo. – Padam zrezygnowana na sofę, zapominając o swoich ranach, które jeszcze lekko mnie bolą.

– Chodzi o Ash'a? Czy studia? – pyta z troską.

My Secret Love Spin-off Serii HakerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz