Rozdział osiemnasty

271 37 4
                                    

Isele

Przetwarzam słowa, które Veren przed chwilą powiedział: „Bo ja tam będę". Serce bije mi szybciej, a myśli wirują.

– Tucson to jedyne miejsce, gdzie mogę zapewnić ci bezpieczeństwo – dodaje po chwili, jakby chciał się upewnić, że dobrze go zrozumiałam. – Tam mamy ludzi, wszystko, czego potrzebujemy, żeby chronić cię przed tym, co się stało i każdego innego członka naszej rodziny.

Patrzę na niego, próbując ocenić, ile w tym wszystkim jest troski, a ile chłodnej kalkulacji. Deckard zawsze był skomplikowany, ale teraz widzę w jego oczach coś, czego wcześniej nie dostrzegałam – głębokie zmartwienie. Ciekawe co by było gdyby jednak te zbiry nas nie odnalazły.

– A co, jeśli nie chcę tam jechać? – pytam cicho, ale stanowczo. – Oni mogą widzieć gdzie będę.

– Nie masz wyboru. – Jego głos jest łagodny, lecz stanowczy. – Mało osób wie, gdzie znajduje się willa ojca.

Wzdycham ciężko, opierając głowę o zagłówek siedzenia. Próbuję zrozumieć, jak w ciągu jednego dnia moje życie zmieniło się nie do poznania. Gdy myśli zaczynają się uspokajać, zdaję sobie sprawę, że Deck ma rację. Potrzebuję bezpieczeństwa. Sami jednak nie damy sobie rady. Nie chcę znowu trafić w ręce tych zbirów.

– Dobrze – mówię w końcu, poddając się. – Zgadzam się.

– Nie pytałem cię o zdanie – kwituje krótko moją wypowiedź.

Nie mam sił się dzisiaj z nim kłócić.

– Przynajmniej będę mogła rozmawiać z normalnymi ludźmi – muczę pod nosem, szukając choćby jednej pozytywnej strony tej sytuacji. – I w końcu będę mogła porozmawiać z Lil – przełykam ślinę – i A...

– Nie kończ – warczy.

Postanawiam nie milczeć już dłużej. Muszę się go zapytać.

– Jak to będzie wyglądało?

– Na pewno nie tak, jak do tej pory.

Przewracam oczami.

– Możesz przynajmniej raz porozmawiać ze mną normalnie? Chciałeś ze mną gdzieś uciec. Te wszystkie nasze kłótnie tyko potęgują w nas pociąg do siebie, nie możesz zaprzeczyć. Pieprzyłeś się ze mną. Pragniesz mnie. Więc moje pytanie brzmi: Co dalej?!

– Masz rację. – Zatrzymuje się na chwilę i odwraca w moją stronę. – Kurewsko cię pragnę, nie mam pojęcia co się ze mną dzieje, kiedy jesteś przy mnie. Mam ochotę się z tobą sprzeczać, bo wtedy jesteś sobą, a nie kimś kogo udajesz przed wszystkimi.

– Ale?

– To wszystko mnie dekoncentruje. A teraz nie mogę sobie na to pozwolić. Póki ich nie złapiemy.

– Czyli wracamy do normalności?

– Nazywaj to, jak chcesz.

Nie powiem. Zabolało mnie to. Skoro tak chce, to tak będzie. Potrafię ukrywać uczucia, również dobrze jak on.

Tak mi się chociaż wydaje.

– Przynajmniej będę dzieliła pokój z Lil.

– Ze mną będziesz.

– Że co proszę? – Unoszę wysoko brwi, lekko zszokowana jego słowami.

– Nie lubię się powtarzać, ale dla ciebie zrobię wyjątek. Wracamy do Tucson. Jedziemy do MOJEGO domu i będziesz mieszkała w MOIM pokoju.

Prawie się krztuszę.

– Już bym wolała zostać wyssana przez drzwi samolotu, niż mieszkać z tobą w pokoju.

My Secret Love Spin-off Serii HakerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz