#30

249 31 10
                                    

Liam

Właśnie zakończyło się spotkanie, zgarniam telefon, marynarkę i wychodzę z biura. Odkąd Stephanie wylądowała w szpitalu, poprosiłem kadry o znalezienie nowej asystentki. Oczywiście był to wielki wyczyn, bo żadna nie spełniała moich warunków, które wypisałem na kartce. Dlatego awansowałem na to miejsce Natalie.

– Idzie pan do Steph? – Wstaje z fotela.

– Tak – burczę. – Dzisiaj ma wypis.

– Pozdrowi ją pan ode mnie? – pyta, marszcząc twarz i wyciąga w moją stronę pocztę.

– Mów mi po imieniu. Lepiej będzie nam się współpracować, i tak, pozdrowię ją od ciebie, tak jak robię to już od ponad tygodnia. – Biorę od niej listy i kieruję się w stronę windy. Otwieram pierwszą kopertę. – Dzisiaj mnie już nie będzie. Możesz wziąć tablet i jechać do domu.

– Oczywiście. Dziękuję – woła, kiedy drzwi windy się za mną zamykają.

Przecieram rękami twarz. Zmęczenie daje o sobie znać. Zerkam na pierwszy list. To do Stephanie. Agencja reklamowa wysłała jej ofertę. Cóż się dziwić, skoro jej fotki w tym naszyjniku są obłędne.

Wychodzę z biura i udaję się do szpitala. W końcu mogę odebrać moją kobietę i zawieść do siebie. Do naszego domu.

Wsiadam do auta i otwieram schowek, gdzie mam ukryty pierścionek. Tydzień temu odwiedziłem Cartiera. Pobrałem obwódkę jej palca, kiedy spała. Otwieram bordowe pudełeczko, gdzie spoczywa piękny szafir z brylantami na różowym złocie. Kamień idealnie pasuje do jej oczu. Gdy go zobaczyłem w katalogu, od razu widziałem, że będzie idealny.

Chcę jej zrobić niespodziankę i w weekend zabrać do Tucson. Kilka dni temu, powiedziałem, że mam ważne spotkanie i musiałem ją zostawić po raz pierwszy samą. Byłem u jej ojca, prosić go o rękę córki. Wszystko poszło po mojej myśli.

Załatwiłem u siostry lot w weekend, a Drexel z Yvonne, mają zrobić małe przyjęcie. To właśnie tam uklęknę na jedno kolano przy wszystkich, wezmę ją za rękę i wypowiem najważniejsze słowa w moim życiu. Już na samą myśl, serce wali jak oszalałe, a co dopiero będzie na miejscu.

Dojeżdżam do szpitala i idę na odpowiednie piętro. Gdy wychodzę z windy, ruszam do pokoju Stephanie. Dziwi mnie, że moi ludzie nie stoją przy jej drzwiach. Możliwe, że weszli do środka.

– Pan Brown? – Lekarka wychodzi z jej pokoju.

– Tak? Czy coś się stało? – Zaczynam się denerwować.

– Nie, ale nie ma nigdzie Stephanie i pańskich ludzi.

– Jak to?! – warczę i zaciskam dłoń w pięść.

– Nie ma... – ucina w połowie, gdyż wpadam do pomieszczenia, w którym powinna być dziewczyna.

Jej rzeczy są na miejscu. Wyciągam telefon i wybieram numer do Enza. Sygnał dudni mi w uszach, jednak on nie odbiera. Sprawdzam każde pomieszczenie na tym piętrze.

– Czemu nikt mnie nie zawiadomił?! – ryczę na całe gardło i znowu wybieram numer. Tym razem do drugiego z mężczyzn, który miał tu być.

– Dopiero teraz się zorientowaliśmy. – Kobieta przełyka ślinę.

– Kamery? – Zerkam na sufit, jednak po chwili, gdy moja głowa trochę przytomnieje, przypominam sobie o pasku.

– Mamy.

Podnoszę palec i wchodzę w system, który namierzy mi jej pluskwę. Chwilę się wczytuje, a gdy widzę jej lokalizację, od razu ruszam do wyjścia. Wybieram numer do siostry, kiedy zjeżdżam na dół.

Słaby punkt - Haker #3 ZOSTANIE WYDANEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz