#18

340 34 6
                                    

Stephanie

Wstaję dużo wcześniej niż zazwyczaj, ale za to odpowiednio się przygotowuję. Zaczynam od jogi, lecz ciężko mi jest wykonywać jakiekolwiek ćwiczenia. Gdy rozchylam nogi, bolą mnie cholernie uda, nie wspominając już o pachwinie. Dlatego dzisiejszy trening zostawiam i zrobię tylko rozciąganie. Koszulkę Liama, w której spałam, wrzucam do pralki, bo mam zamiar spać w niej już codziennie. Dość szybko wychodzi mi zebranie się do pracy. Samochodu jeszcze nie naprawiłam, więc zamawiam Ubera.

Po drodze wstępuję do kawiarni. Dla siebie biorę trochę mocniejszą kawę niż zazwyczaj, a Liamowi espresso z kardamonem. Na miejsce docieram przed czasem. Zanoszę napój szefowi i wracam do swojego biurka ogarniać kalendarz. Na mailu jest kilka umów, które muszę przejrzeć, więc od tego zaczynam.

Brown pojawia się kilka minut po szóstej, towarzyszy mu Matt. Opuszczają windę, prowadząc zaciętą rozmowę, lecz milkną w momencie, gdy mnie dostrzegają. Przemierzając korytarz obok mojego stanowiska, rzucili krótkie powitanie i skierowali się do gabinetu. Liam nie spuszczał ze mnie wzroku przez całą tę krótką drogę, podobnie jak ja z niego. Fakt, że przyszedł z kimś, oszczędził mi konieczności rozmowy z nim, a biorąc pod uwagę jego napięty grafik, zdaję sobie sprawę, że dzisiaj nie znajdzie dla mnie czasu.

Zajmuję się dokumentami, jednak trudno mi skupić się na lekturze, gdy aromat jego perfum, przepełniony cynamonem, wypełnia pomieszczenie. Około siódmej przychodzi klient Liama, więc dzwonię do niego z firmowego telefonu. Chwilę później z biura wychodzi Matt i znika w windzie. Brown wita gościa i gestem zaprasza do gabinetu. Myślałam, że od razu pójdzie za nim, ale zatrzymuje się przy moim biurku, pochyla się i szepcze mi do ucha, sprawiając, że czuję motyle w brzuchu.

– Cały czas o tobie myślę. Nie mogę skupić się na pracy, Candy Cane. – Zaciąga się moim zapachem. – Mam dzisiaj spotkania do wieczora, lecz o ósmej jestem wolny. – Odwraca mój fotel w swoją stronę i przeszywa spojrzeniem. – Pójdziesz ze mną na kolację?

Przełykam ślinę i zerkam w jego oczy.

– Ekhem, dzisiaj nie mogę – wyduszam ledwo. – Mam makijaż. Klientkę.

Na jego twarzy widnieje wilczy głód.

– O której wychodzisz? – Oblizuje usta.

– O piątej.

Spogląda na zegarek, a potem na monitor mojego komputera.

– Mam przerwy około pół godziny między klientami. Możemy pójść razem na lunch.

– Umówiłam się z Evelyn.

Brown śmieje się i kręci głową.

– Wpisz jutro o szóstej wieczorem spotkanie w moim kalendarzu. Musisz być na nim obecna, więc nic nie planuj. – Jego oczy błyszczą niebezpiecznie.

– Dobra – potwierdzam skinieniem i robię to, o co prosił.

Liam jeszcze przed wejściem do swojego biura, zbliża się do mnie i wargami muska mój policzek, a ja wstrzymuję powietrze. Jesteśmy w pracy do cholery!

– Taka słodka, już nie mogę się doczekać, kiedy znowu cię posmakuję. – Po tych słowach znika u siebie.

Po sprawdzeniu dokumentów, zaczynam przeglądać CV i zagłębiam się w pracy, aż do dwunastej czterdzieści pięć. Wkładam tablet do torebki, biorę telefon do ręki i ruszam na dół. Niedaleko naszego biurowca jest mała restauracja. Evelyn zarezerwowała nam tam miejsce.

Kiedy wychodzę przed budynek, kobieta akurat podjeżdża na swoim motocyklu. Nie gasi silnika, tylko zdejmuje kask.

– Mała zmiana planów. – Wyciąga go w moją stronę. – Jedziemy w pewne miejsce.

Słaby punkt - Haker #3 ZOSTANIE WYDANEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz