#19

291 37 3
                                    

Stephanie

Rano jestem przeraźliwie zmęczona i boli mnie głowa. Biorę tablet i zaczynam sprawdzać kalendarz Liama, a widząc, że dzisiaj jest cały czas poza biurem, postanawiam do niego napisać o dzień wolny. Właśnie tego teraz potrzebuję.

Kutafon: Weź w takim razie wolne, ale pamiętaj, o szóstej wieczorem jesteśmy umówieni. Będę po Ciebie pół godziny wcześniej. Na wszelki wypadek.😉

Muszę chyba zmienić jego podpis, chociaż kutafon idealnie do niego pasuje. Odkładam telefon i przechodzę nasypać pokarm Puszkowi, wziąć wodę i tabletkę, a potem wracam do łóżka. Budzi mnie dzwonek. Z jękiem wstaję po urządzenie i widzę kilka nieodebranych połączeń od taty, Evelyn i Nat. Zaczyna mi burczeć w brzuchu, więc wybieram numer do ojca i przechodzę do kuchni zrobić sobie coś do jedzenia. Rozmawiam z nim długo. Opowiada o Joselyn, o tym, jak sobie dobrze radzą. Następnie wysyłam Mattowi umowę z dopiskiem.

Po posiłku idę do łazienki w końcu wziąć spokojną i relaksującą kąpiel. Wlewam do wanny olejki i robię dużo piany. Relaksuję się, lecz gdy woda robi się zimna wychodzę i przechodzę do sypialni owinięta ręcznikiem, obmyślić strój na dzisiejszy wieczór. Naturalnie nie mam pojęcia, gdzie Liam może mnie zabrać, dlatego piszę do niego wiadomość. A że jest już prawie piąta, nie mam zbyt dużo czasu.

Ja: Nie wiem, jak się ubrać. Gdzie idziemy?

Odpowiedź przychodzi momentalnie, nawet nie zdążam odłożyć telefonu.

Kutafon: Zawsze dobrze się ubierasz, a cokolwiek na siebie włożysz, i tak zostanie z ciebie zerwane. Będę za czterdzieści minut, Candy Cane.

Przygryzam wargę, czytając tę wiadomość. Odkładam komórkę i otwieram szafę.

Chcę wyglądać bosko, dlatego wybieram sukienkę golf nude z długim rękawem. Do tego dobieram pasek na talię, czarne szpilki i spinam włosy w kucyka. Niby skromnie, ale będzie elegancko i seksownie, bo sukienka opinia idealnie całe ciało, uwydatniając kształty.

Liam przyjeżdża tak, jak mówił. Dzwoni domofonem, więc pryskam się perfumami o zapachu waty cukrowej, biorę błyszczyk, telefon, które wkładam do małej czarnej torebki. Gotowa wychodzę z mieszkania, głaszcząc na pożegnanie Puszka.

Zamykam za sobą drzwi na klucz i czekam na windę. Cała się trzęsę ze zdenerwowania. W środku jest sąsiadka, pani Evans z pieskiem.

– Ooo, ślicznie wyglądasz, Stephanie – mówi przyjaźnie, mijając mnie.

– Dziękuję.

– Widziałam przed blokiem jednego młodzieńca, czyżby to była randka, moja droga?

– Tak.

Podchodzi do mnie i klepie serdecznie po ramieniu.

– Powalisz go na kolana. Gdybym była młodsza... – mówi rozmarzona, na co śmiejemy się obie.

– Wpuściłam go do środka. Leć, dziecko. Nie każ swojemu chłopakowi czekać za długo. Chociaż i tak już tam stoi około trzydziestu minut.

Mina mi rzednie. Jakie trzydzieści minut? Czyżbym się spóźniła? Zjeżdżając w dół, zerkam na godzinę na telefonie, ale nie. Jest dokładnie szósta dwie. Gdy drzwi się rozsuwają, pierwsze co widzę to plecy Liama. Odziane w ciemnozieloną koszulę z podwiniętymi rękawami, schowaną do szarych spodni, które jeszcze lepiej podkreślają jego seksowne pośladki. Do tego włożył czarne mokasyny. Taksuję go wzrokiem, dopóki się nie odwraca. Czym prawie zwala mnie z nóg.

Włosy ma ułożone w artystyczny nieład, a kilka kępek spada mu na czoło. Podgolił brodę i wąsy, dzięki czemu lepiej widać jego wargi. Kiedy pstryka mi palcami przed twarzą, zamykam lekko uchylone usta i unoszę wzrok na jego oczy, a potem przenoszę go na kwiaty, które trzyma w drugiej ręce. Jest mi strasznie głupio, lecz to nie moja wina, że ten facet jest taki seksowny.

Słaby punkt - Haker #3 ZOSTANIE WYDANEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz