Epilog

851 52 16
                                    

Kilka lat późniejStephanie

Są wakacje. Odwiedzam kochaną przyjaciółkę w Tucson i właśnie spacerujemy po jej wielkim ogrodzie. Obok oczka wodnego, Drexel postawił placyk zabaw dla dzieci, baldachim, stoliki, kilka leżaków i krzeseł.

Od dobrych kilku lat mieszkam w Chicago z moim ukochanym mężem. Wzięliśmy ślub trzy miesiące po pięknych oświadczynach, a później wybraliśmy się w podróż poślubną na Seszele. Każdą chwilę spędzaliśmy w łóżku i kiedy wróciliśmy do domu, okazało się, że jestem w ciąży. Przez wszystkie wydarzenia, które mnie spotkały, zapomniałam o wymianie spirali. Owoc naszej miłości urodził się dokładnie trzy lata temu.

Jest małą kopią Evelyn.

– Isele! Czekaj! – krzyczę do córki, która rozpędza się w stronę oczka wodnego.

– Ale tam jest zaba, mamo! – Podskakuje i śmieje się do rozpuku.

– Nic jej nie będzie. – Uspokaja mnie Yvonne, która idzie za rączkę ze swoją córką.

Ja masuję swój brzuch, gdyż dzisiaj Collin daje się we znaki. Jestem w siódmym miesiącu ciąży i jest gorzej niż przy pierwszym maleństwie.

– Zastanawiałaś się już, czy wrócisz do swojej pracy? – pyta, sadzając Lilith na krzesełko dla dzieci.

– Chyba zostanę przy wizażu. Boję się, że nie wrócę do formy.

– Pewnie, że wrócisz.

Po moich pierwszych sesjach zdjęciowych zaczęłam dostawać większe kontrakty dla firm mody czy magazynów. Dostaję również dużo ofert makijażowych, przez co mam mało czasu dla mojej kochanej Isele, a gdy urodzi się drugie maleństwo, będę miała go jeszcze mniej. Dlatego postanowiłam z jednej rzeczy zrezygnować. Tym bardziej, że Liam rozwinął swoją firmę, która znajduje się już w innych miastach i często musi wyjeżdżać. Oboje jesteśmy szczęśliwi, kochając się wciąż tak samo mocno.

Wpatruję się w córkę, która biega za motylem niczym zaczarowana, dopóki nie wpada na chłopca. Odbija się od jego ciała i upada na trawę. Już mam wstawać, żeby jej pomóc, jednak dłoń Yvi mnie powstrzymuje.

– Spokojnie. Da sobie radę.

Rozsiadam się wygodnie i patrzę na Ise, która nie może oderwać oczu od Deckarda. Chłopak jest już dość wysoki, jak na swój wiek, lecz chudy. Za to moja Isele ma trochę więcej ciała. Liam mówił, że to u nich rodzinne. Evelyn, Poppy i Estelle, również w jej wieku były lekko pulchne.

Chłopiec przybliża swoją twarz do mojej córki, a my razem z Yvonne unosimy brwi, kiedy słyszymy, co on mówi.

– Jak łazisz grubasko. Ślepa jesteś?

Yvi od razu wstaje, uderzając dłonią w stół.

– Deckard! Co to za słownictwo! Przeproś natychmiast! – Podpiera dłonie na biodrach, by wyglądać na groźniejszą.

– A ty jesteś głupi – odpowiada Isele i przybiega do mnie, żeby schować się w moich ramionach.

– Mamo – jęczy Deck. – Ale to prawda. Nie uważa, gdzie chodzi.

– Deckard. – Z domu wychodzi Drexel, krzyżuje ręce na klacie i mruży oczy na syna.

– Już, tato – mówi zrezygnowany i podchodzi do nas z rękami włożonymi do kieszeni spodni. – Przepraszam. Na urodziny kupię ci okulary, żebyś widziała, gdzie chodzisz.

– Deckard – warczy Veren. – Do środka, ale już! – rozkazuje i znika w budynku.

Kiedy chłopak również tam wchodzi, moja mała unosi na mnie zielone oczy.

– Mamusiu, ja go nie lubię. Zawsze mi dokuca i ciągnie za kucyki.

Śmiejemy się z przyjaciółką, a córeczka marszczy swój mały nosek.

– Chce zwrócić na siebie uwagę.

– Nie rozumiem.

– Zrozumiesz, gdy dorośniesz, a teraz biegnij się pobawić.

Śmieje się i biegnie na placyk.

W końcu mogę odetchnąć.

Słaby punkt - Haker #3 ZOSTANIE WYDANEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz