#11

294 31 4
                                    

Stephanie

Nazajutrz wstaję dużo wcześniej niż zwykle. Nie mogłam spać. Całą noc obmyślałam plan zemsty na Weanie, aby wypalił w stu procentach. Wykonuję swoją codzienną toaletę, a gdy kończę makijaż, dochodzi piąta dziesięć, więc mam jeszcze dość czasu na spakowanie wszystkich potrzebnych rzeczy.

Z łazienki biorę soczewki, a z szafy wyciągam plecak. Wygrzebuję gdzieś z dołu szafy spódniczkę mini, sandały na obcasie wiązane do kolona i krótki top. Zabrałam z Tucson perukę. Ją również wkładam do plecaka. Jestem z siebie zadowolona. Sypię Puszkowi jedzenie i wychodzę z domu.

Mój samochód nadal stoi zepsuty, więc zamawiam taksówkę. Po drodze zatrzymuję się w kawiarni, w której kupuję dwie kawy. Na miejsce docieram przed czasem, dlatego postanawiam zaczekać do równej godziny, żeby wnieść Liamowi napój.

Gdy wybija szósta, jestem zdziwiona, gdy nie zastaję go w biurze. Dzisiaj mam dla niego espresso z czekoladą, bitą śmietaną, syropem czekoladowym i posypką orzechową. Zadowolona zjeżdżam z plecakiem na dół do Nat.

– Hej. – Kładę za nią moje rzeczy. – Przebranie. – Puszczam jej oko.

– A kamerka?

– Nie, ale zaraz spróbuję ją skombinować. – Zerkam na jej torebkę. – Potrzebna mi będzie taka mała torebka jak twoja. Może uda mi się ją położyć gdzieś, gdzie złapie całe jego biurko, bo jeśli będę miała ją na sobie, może zauważyć.

– Masz rację. Pożyczę ci swoją.

– Dziękuję. Kevin coś wspomniał o mojej zgubie?

– Nie. Ale poblokował wszystkie karty i zgłosił kradzież. Musisz jechać wyrobić nowe.

– Dobra, zrobię to jutro, a teraz wezmę ciasteczka dla Liama i spadam na górę.

Biorę kilka sztuk, witam się jeszcze z pozostałą załogą i biegnę do siebie. Browna nadal nie ma, a dochodzi siódma, więc postanawiam pójść załatwić kamerkę. To jedyna okazja. Wchodzę do środka i zauważam, że na biurku, nie ma jego kawy. Pewnie siedzi piętro wyżej. Zaczynam przeszukiwać jego małą, podłużną szafkę przy drzwiach. Jest tutaj tego tyle, że nie mam pojęcia, co mam wziąć. Przydałaby mi się Yvi. Biegnę szybko po telefon. Muszę się pospieszyć, gdyż szef może zejść tutaj w każdej chwili. Przyjaciółka odbiera po kilku sygnałach.

– Cześć Steph – mówi promiennie.

– Hej. Jak tam Deckard?

– Daje w dupę. Ale radzę sobie. Pomaga mi Joselyn i twój tata.

– To super. Niedługo was odwiedzę. A dzisiaj potrzebuję twojej pomocy.

– Yhm?

– Potrzebuję małą kamerkę, którą będę mogła podłączyć do telefonu i umieścić na ubraniu.

– A po co ci to? – Słyszę zdziwienie w jej głosie.

– Potrzebuję nagrać, jak robię makijaż, żeby potem ustalić, czy wykonuję wszystko dobrze. Ruchy, cieniowanie, konturowanie.

– Ach tak. Wiem. – Śmieje się. – Najlepszą będzie IP A9 1800P. Ma niezłą rozdzielczość i zobaczysz nawet pryszcza pod podkładem. Może również nagrywać z daleka i nie traci ostrości, gdy przybliżysz.

– Ok, super. Dzięki. Kiedy chrzciny? – pytam, przeszukując małe pudełka.

Znalazłam. Zabieram jedną i zamykam szufladę.

– Za dwa tygodnie. Chciałam zrobić tak, żeby chrzestna mogła przyjechać – mówi sarkastycznie.

– Oczywiście, że przyjadę. – Wstaję i przechodzę do swojego biurka. – Muszę kończyć! Zdrówka i ucałuj ode mnie Deckarda!

Słaby punkt - Haker #3 ZOSTANIE WYDANEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz