#31

608 44 3
                                    


Stephanie

Czarny okres został zażegnany. Dowiedziałam się od Liama, że nie mam się już czego obawiać. Odkąd wróciliśmy z tego domu, siedziałam w apartamencie Browna i nie ruszałam się z miejsca. Zakwaterował mnie w swojej sypialni i oddał pół garderoby. Sam zajął się przeniesieniem moich rzeczy.

Siedzę na łóżku i czekam, aż łaskawie, nas spakuje, bo oczywiście nadal nie pozwala mi się przemęczać. Nie mogę sprzątać, nie mogę gotować, sama brać prysznica... Kiedy tylko do niego wchodzimy razem, nie możemy oderwać od siebie rąk. Przymykam powieki i przypominam sobie nasz ostatni raz.

Stałam do niego tyłem, opierając tyłek na jego nogach, a on błądził dłońmi po moim ciele, uważając na bliznę, którą miałam na brzuchu. Czułam się dobrze, a nawet rzekłabym, że wspaniale. Kiedy poczułam jego penisa na swoich lędźwiach, od razu odwróciłam się w jego stronę, stanęłam na palcach i zarzuciłam mu ręce na szyję. Jego oczy były pełne pożądania. Nachylił się do mnie i złączył nasze wargi w namiętnym pocałunku. Czułam, że się powstrzymywał, a ja tego nie chciałam. Przyciągnęłam go do siebie, on ułożył dłonie na moich pośladkach i mnie podniósł. Oplotłam nogi wokół jego pasa, a on nie przerywając pocałunku, wyszedł ze mną spod prysznica i ruszył do pokoju w stronę łóżka. Wargami schodził coraz niżej, a kiedy doszedł do mojej cipki, nie czekał na nic i zaczął ją lizać. Odrzuciłam głowę do tyłu z natłoku przyjemności, którą mi dawał. Włożył we mnie palec, a ja podniosłam biodra, czując, jak blisko jestem spełnienia. Kiedy powoli nadchodził orgazm, odsunął się i z łobuzerskim uśmieszkiem wychrypiał.

– Chce poczuć, jak się na mnie zaciskasz.

Sięgnął po moje nogi, by owinąć je sobie wokół pasa. Podparł się na przedramionach, obok mojej głowy i wszedł we mnie powoli, żebym mogła się do niego przyzwyczaić. Jęcząc, odrzucił głowę i przymknął powieki. Wyglądał obłędnie. A kiedy zaczął się powoli poruszać, nie mogłam wytrzymać. Złapałam pościel i mocno ją ściskając, doszłam, krzycząc jego imię.

– Wiem, o czym myślisz – zwraca się do mnie, wytrącając mnie ze wspomnień. – Inaczej nie zdążymy na ten przeklęty samolot, a o niczym innym nie marzę, jak zostać z tobą w łóżku przez cały weekend.

Śmieję się i zakrywam usta dłonią.

– Yvi by nam tego nie wybaczyła.

– Właśnie. A wolę nie mieć jej na karku, a tym bardziej Drexela. – Podchodzi do mnie i zostawia całusa na moim czole. – Wszystko gotowe. – Wystawia dłoń. – Walizkami zajmie się Jacob.

Podróż do Tucson mija nam bardzo szybko. Wraz z nami w lecą Derek i Evelyn.

Na miejscu jesteśmy około czwartej po południu. Wita nas gorące powietrze, kilka samochodów Drexela oraz motocykl Dereka. Jadąc do posiadłości Verenów, nie mogę się napatrzeć na widoki za oknem, a nawet czuję samotną łzę na policzku. Tęsknię za tym miejscem.

W pewnym momencie dostrzegam wielki bilbord z moim zdjęciem. Mam ochotę piszczeć z radości. Dostałam dwie propozycje reklamowe, a dodatkowo mam umowy na makijaże gwiazd. Odwracam się w stronę Liama.

– Pojedziemy najpierw do mojego taty?

Spina się na chwilę, pisząc wiadomość.

– Jasne, możemy pojechać. Tylko zostawimy rzeczy i pożyczę samochód od Drexela.

– W porządku. – Łapię go za rękę i wskazuję na wielką reklamę. – Nawet tutaj już są.

Zerka w tamtą stronę i całuje moją dłoń.

Słaby punkt - Haker #3 ZOSTANIE WYDANEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz