12. Strzelnica

42 8 3
                                    

Czy pomyślała bym kiedykolwiek, że z reguły normalna dziewczyna, Clarie Lemire lat dwadzieścia trzy, która jeszcze dzisiaj rano jeździła sobie na konikach, będzie nie do końca legalnie zajmować się handlem samochodami?

No może, patrząc przez pryzmat mojego garażu jestem to w stanie zrozumieć. Ale uczyć się strzelać z pistoletu, bo przyda mi się to w pracy? Napewno nie ponad miesiąc temu. No a teraz dzieje się to naprawdę.

Akurat wchodziłam na strzelnice, i na dodatek z prawie dwu metrowym wytatuowanym chłopakiem z specyficznym charakterem. Z człowiekiem tak wyjątkowym, i zachwycającym samą swoją osobą, że nie potrafiła bym ująć tego w słowach.

Nie umiałam pojąć tego w głowie, że za chwilę w moich dłoniach znajdzie się narzędzie które jednym pociągnięciem może zabić człowieka.

Gdy znaleźliśmy się w holu, mój czarnowłosy kolega który miał mnie wszystkiego nauczyć, zaczął opowiadać:

-Więc tak, jesteśmy sami na arenie także gdy nikt nie trzyma załadowanej broni możemy być bez słuchawek. Jednakże jest to zamknięte pomieszczenie więc podczas strzałów musimy je założyć.
Asher wypowiedział te słowa bardzo wyraźnie chcąc abym wszystko zapamiętała.

-Wybierz takie które ci będą pasować i wchodzimy.
Wskazał na wieszaki z słuchawkami. Przymierzyłam kilka i wzięłam te które najlepiej leżały na mojej głowie.

Kiwnęłam głową, a mój instruktor otworzył drzwi w których mnie przepuścił. Naprawdę, ten chłopak niesamowicie mnie zaskakiwał.

Po przekroczeniu progu drzwi, znaleźliśmy się w sporym pomieszczeniu z stanowiskami strzeleckimi. Ściany w tym miejscu były czarne, a na nich znajdowały się murale które przedstawiały różne pistolety i karabiny.

Można powiedzieć, że stanowiska robiły za jedną ścianę, bo faktyczna ściana znajdowała się z 20 metrów dalej i była pokryta gumą oraz oponami. Po lewej stronie mieściło się pomieszczenie w którym były wszystkie bronie.

-To najwięcej sobie postrzelasz z glocka. Potem dla zabawy karabin, może być?
Nagle z ust czarnowłosego wypłynęły te słowa, a ja z stresu ledwo je do siebie przyjęłam.

-No okej, nie mam wyboru.
Potarłam o siebie moje wilgotne od stresu dłonie. Asher chyba zauważył, że coś jest ze mną nie tak. Naprawdę, nigdy nie czułam takiego uczucia. Czułam się jakbym miała zaraz trzymać w rękach jakiś najniebezpieczniejszy przedmiot na kuli ziemskiej.

-Coś nie tak?
Zmartwił się mój kompan, delikatnie nachylając się nade mną.

-Wiesz co, mam tak, ze wbrew mojej woli moje ciało i organizm różnie reagują na stresujące sytuacje. Na przykład, mimo że wiem aby nie płakać w danym momencie, i że jest to tak głupie aby się rozpłakać, to ja tak czy siak to zrobię.
Zaśmiałam się nerwowo, na co Asher spojrzał na mnie z zrozumieniem, a następnie uniósł brew i kąciki ust w górę.

-Przecież wiem, że dobrze ci pójdzie.
Nagle niewinny uśmiech zmienił się w ten specyficzny, no i tyle wystarczyło abym chociaż trochę ochłonęła. Uniosłam kąciki ust i spojrzałam w jego szare oczy spod rzęs. Przeczesał dłonią włosy, i udał się do pomieszczenia z bronią.

Udałam się za nim i stanęłam w progu. Złapał właśnie za glocka a następnie po naboje do niego. Udał się z narzędziem w moją stronę, i skinął nim na jedno z stanowisk. Podreptałam szybko na jedne z nich, a nim się obejrzałam obok mnie znalazł się Asher.

-Także tak. Tak demontujesz magazynek.- zademonstrował na pistolecie, po czym wziął do ręki naboje. - Magazynek ładujesz nabojami w tą stronę, i mocno je wciskasz. Dopóki nie będzie już miejsca.
Skończył tłumaczyć, i podał mi narzędzia. Wykonałam jego polecenie, ale miałam je nieco utrudnione przez moje nadal wilgotnawe dłonie. Gdy trzymałam już w dłoni napełniony magazynek, czarnowłosy pokazał mi jak dobrze go chwycić i umieścić na swoim miejscu.

Try Me if you canOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz