18. Zleceniodawca marzeń

26 6 4
                                    

Po jednym dniu nieobecności w końcu przekroczyłam próg drzwi hangaru. Standardowo najpierw przywitał mnie piękny zapach, i hip-hopowa melodia.

-Cześć chłopcy!

-Siema! Clarie, chodź tu szybko coś zobaczyć.
Wrzasnął do mnie z połowy hangaru Liam, także przecisnęłam się między kolorowymi sportowymi samochodami aby dotrzeć do Whita. Drepcząc po czarnych połyskowych kafelkach pomachałam Alexowi klęczącemu nad kartonem z częściami. Odmachał mi, a w tym czasie blondyn ubrany w niebieskie szerokie jeansy, i biały t shirt zaczął się produkować.

-W końcu ktoś zamówił coś porządnego. No przecież to auto to istny cud.
Kiedy już do niego podeszłam, skomentował stojącego przed nim popielatego mercedesa AMG gt63s.

-No, elegancki.
Krótko podsumowałam i skrzyżowałam ręce pod piersiami na moim czarnym crop topie, a blondyn nie zaprzestał rozwijać swojej wypowiedzi.

-Elegancki to on dopiero będzie. Mamy mu zrobić lekkie poprawki wizualne typu nowa felga, trochę inny zderzak i takie tam bajery. Z mocą gościu nie zaszalał bo podkręcimy go tylko do siedemciuset koni. Ale kurwa, jaka to jest sztuka.
Nadal zachwycał się samochodem i przejechał dłonią swoją blond czuprynę.

-Lecz ja uważam, że ten twój merc jest dużo lepszy. W końcu to GT R, tak czy siak dołożyłeś mu mocy, i założyłeś mu widebody. A to auto jak z salonu wyjeżdża to już robi robotę.
Zamyśliłam się.

-No tak, ale mercedes to mercedes. Każdy jest piękny.
Zsumował naszą rozmowę, którą tak czy siak ktoś nam przerwał.

-Czyli już wszystko wiesz?
Usłyszałam ten konkretny ton głosu który dotarł do mnie wraz z zapachem męskich perfum. Ten aromat wywołuje motylki w moim brzuchu. Na moją twarz odrazu wstąpił promienny uśmiech. Odwróciłam się w stonę skąd dobiegał dźwięk, a przedemną stanął Asher ubrany w czarny t-shirt z krótkim rękawem, i ciemnoszare szersze jeansy. W ich kieszeniach schował swoje dłonie.

-Wszystkiego chyba nie. Ale można powiedzieć, że większość.
Spojrzałam w oczy czarnowłosego.

-W takim razie zapraszam pod antresolę.
Uśmiechnął się urokliwie i obrócił się na pięcie. Udałam się za nim, a Liam podszedł do Alexandra nadal szperającego w kartonach.

-Chcesz się czegoś napić?
Zanim usiadł, rzucił do mnie pytaniem.

-Jakbyś mógł nalać mi jakiegoś zwykłego soku.
Usiadłam na brązowej kanapie, a na moją odpowiedź Asher skinął głową i udał się do kuchni. Rozsiadłam się wygodniej, i poczekałam na mojego kumpla.
Usłyszałam kroki dobiegające zza moich pleców, a gdy stały się one wolniejsze, czarnowłosy wystawił do mnie dłoń z szklanką soku. Odebrałam ją od niego, jednakże gdy chciałam się napić, nagle głośno kichnęłam.

Zapewne wylała bym trochę napoju na siebie, ale uniosłam naczynie do góry, a w ostatniej chwili Asher uratował sytuację i złapał moją szklankę amortyzując wstrząs który potencjalnie mógł skończyć się na rozlaniu soku.

-Na zdrowie.
Zaśmiał się cicho siadając obok mnie, na co ja uniosłam kąciki ust i pociągnęłam nosem.

-Dzięki.
Podziękowałam mu, a ten oddał mi szklankę.

-To może przejdźmy do sedna.
Dodał nadal cicho się śmiejąc i przeczesał palcami swoje kruczo czarne włosy, a ja skinęłam głową biorąc łyk soku.

-63 będzie gotowy na sobotę, także odrazu wieczorem dostarczysz go do klienta. Tym razem nie będę mógł cię zgarnąć, ale chyba lubisz Derka, prawda?
Uniósł kąciki ust i głęboko zajrzał w moje oczy.

Try Me if you canOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz