Przez calutki tydzień dosłownie wszędzie jeździłam moim nowym nissanem. Ciesze się z tego wózka jak małe dziecko z nowej zabawki. No bo poniekąd r34 jest zabawką, ale dla dużych dzieci.
Liam ostatnio rozmawiał z Richardem którego poznaliśmy kiedyś podczas festynu na jakiejś wsi. Można powiedzieć, że serio się zakumplowali, Richard to naprawdę fajny facet. Zapraszał nas często do siebie, to na grilla to na obiad, ale zawsze coś nam wypadało.
Tym razem Richard niemal nas zmusił do tego abyśmy go w końcu odwiedzili. No i udało mu się, także właśnie szykowaliśmy się do wyjazdu. Każdy z nas wsiadał do swojego samochodu, a w powietrzu zawirowały spaliny wyprodukowane przez potężne silniki.
Wyruszyliśmy w ustalonej kolejności, która z pewnością za kilka kilometrów, lub może nawet i metrów ulegnie zmianie. Na czele naszego konwoju znajduje się biały mercedes amg gtR Liama który poprowadzi nas do celu, a za nim jedzie Matt w granatowym nissanie gtr35. Następny w kolejności jest Asher w swojej toyocie mk4, za jego zderzakiem toczy się mój nissan r34 a w lusterku widzę czerwono-czarnego dodga chargera, nowy nabytek Alexa. Powoli wytoczyliśmy się z naszej ulicy i ruszyliśmy za miasto.
Po drodze grupki dzieciaków i nastolatków nagrywało nasze samochody, ten konwój musiał robić wrażenie.
Wyjechaliśmy na autostradę i przemknęliśmy po niej kilkanaście mil. Wtedy, gruzami zapuściliśmy się dosyć daleko, także i wioska w której mieszka Richard znajdowała się jakiś czas drogi od nas. Wyprzedzaliśmy się nawzajem, jechaliśmy obok siebie, a niekiedy graliśmy w tak zwanego tetrisa między autami, aż w końcu zjechaliśmy odpowiednim zjazdem. W nieco innej kolejności niż na początku, tak jak obstawiałam.
Oglądałam zza przedniej szyby zachwycające widoki. Ogromne pola uprawne, łąki, lasy i piękne sportowe samochody przedemną, no miód.
Pokonaliśmy jeszcze kilka mil, i w końcu wjechaliśmy na podwórko jednego z wiejskich domów. Richard napewno usłyszał nasze samochody, więc w ułamku sekundy znalazł się na ganku i zszedł po schodach machając do nas. Wskazał nam miejsca na swoim podwórku w których mogliśmy zaparkować.
Podwórko było dosyć spore, budynki układały się w literę L. Stare ale zadbane budynki zdecydowanie dodawały uroku temu miejscu. Ceglana stajnia, dom i inne budynki gospodarcze. Nie ma tu mowy o błocie w zimę, ponieważ każda ścieżka jest wyłożona kostką brukową, a rosnąca wokół gęsta trawa jest niewydeptana, i zadbana. Dosłownie na samym środku podwórka rośnie wielkie drzewo, pod którym znajduje się dębowy stół i dwie ławy, a także miejsce na grilla. Całe podwórko nie było jakoś bardzo ogromne.
Niektóre samochody zostawiliśmy na żwirowej dróżce prowadzącej tuż pod bramę wjazdową na posesję. Zgasiliśmy silniki i wysiedliśmy z samochodów.
-Cześć! W końcu mnie odwiedziliście.
Uśmiechnął się do nas i poprawił kapelusz na głowie.-Nie wybaczylibyśmy sobie, a raczej ty nam.
White uścisnął dłoń faceta. Richard podszedł do mnie z wiekim uśmiechem na twarzy i zamknął mnie w uścisku.-Moje serdeczne gratulacje! Słyszałem o twoim najświeższym mistrzowskim sukcesie.
Puścił mnie z objęć i wyszczerzył się jeszcze bardziej.-Dziękuje bardzo.
Odsłoniłam zęby w dumnym uśmiechu.-To co, napijecie się bimberku?
Stary kowboj potarł dłonie zbijawszy z resztą nas męską piątkę.-Nie planowaliśmy nic pić, jesteśmy autami, i to każdy osobno.
Odpowiedział Matt.-Sam robiłem! A po auta możecie przyjechać jutro. A ci co nie pili dzisiaj, napiją się jutro.
Rozpromienił się Richard, a chłopcy unieśli dłonie w geście poddania.

CZYTASZ
Try Me if you can
Romance𝐂𝐳𝐞̨𝐬́𝐜́ 𝐩𝐢𝐞𝐫𝐰𝐬𝐳𝐚 𝐝𝐲𝐥𝐨𝐠𝐢𝐢 𝐃𝐑𝐄𝐀𝐌 Clarie Lemire to zawodniczka startująca w zawodach wysokiej rangi w skokach przez przeszkody. Jednym z jej marzeń jest dostanie się do klubu jeździeckiego Michaela Burna - Najlepszego trenera...