16. Pożegnania

36 7 5
                                    

Chyba każdy wie, że pożegnania są najgorsze. Nawet i te nie na zawsze. Znaczy, tak czy siak dalej będę się spotykać z Sophią. No i nadal będę odwiedzać tą stajnie z względu na moje uczennice którym prowadzę treningi, lecz każde pożegnanie poniekąd boli.

Ale czasem musimy coś zmienić, aby spełnić swoje marzenie, prawda?

Właściciel stajni w której aktualnie mieszkały moje konie, już o wszystkim wiedział. W sumie już każdy kto miał wiedzieć wie, została jedynie Sophia. Dlatego chciałam ją dzisiaj zabrać w teren, aby opowiedzieć jej o wszystkim w nietuzinkowy sposób. Oczywiście nikomu nie wspominałam, że pomógł mi w tym Asher. Niech żyją w przekonaniu, że wcale nie dostałam tego listu w najbardziej wyjątkowy sposób w jaki można było.

Także właśnie siodłałam Somalie, a Sophia Alter Ego. Nie musiałam jej długo namawiać na teren, bo uwielbiałyśmy takie wypady. A jako iż już wcześniej obrobiła Herculesa, mogła pozwolić sobie na nieokreśloną czasowo wycieczkę.

No więc wyszłyśmy z stajni, i dosiadłyśmy nasze rumaki. Udałyśmy się stępem w stronę lasu, i przestępowałyśmy kilka ścieżek plotkując na różnorodne tematy.

-Wiesz co?! Ten zjeb kurwa Erick puścił się z inną. - Oburzyła się i podniosła tonacje głosu. No nie ładnie z jego strony. -I to jeszcze na moich oczach! Poszliśmy razem na urodziny jego kolegi, i przelizał się z jakąś szmatą. Także obydwoje oberwali z liścia.
Zerknęłam na nią i mimo walki w mojej głowie odezwałam się.

-Przeczuwałam, że tak to się skończy. Nie przejmuj się.
Skinęłam dłonią, i wyjechałam przed moją przyjaciółkę, aby energicznie zakłusowałać.

Somalie zdecydowanie miała za dużo energii, także zapowiadało się ciekawie. Nie to co Alter, on to naprawdę czasem był za bardzo wyluzowany.

Podziwiałam z grzbietu konia piękny las, będzie mi go brakować bo jest naprawdę bardzo wyjątkowy. W stajni u Michaela także można wyjechać w las, ale nie jest on tak ładny jak ten.

Przejechałyśmy kilka ścieżek, i uniosłam dłoń w górę co symbolizowało galop. Pogoniłam Somalie do wyższego chodu, i pomknęłyśmy leśną drogą dosyć żwawym tempem. Obróciłam głowę za siebie i zerknęłam jak tam ma się Sophia. Siedziała mi na ogonie, także trochę przyśpieszyłam. Po kilku foulach ponownie uniosłam dłoń w górę i przeszłam do kłusa. Przeanglezowałyśmy kilkaset metrów, i przeszłam do stępa.

-Podjedź do mnie Sophia.
Poleciłam mojej przyjaciółce i skinęłam dłonią, a ta zaraz pojawiła się obok mnie.

-Teraz to ja muszę ci coś wyznać...
Spojrzałam w jej oczy, a ona nie kryła ekscytacji.

-Dostałam się do klubu Burna. Do Eclipse.
Szczerze się uśmiechnęłam, a na twarz mojej przyjaciółki wstąpił szok, przez który powoli przebijał się uśmiech.

-Co?! To kurwa zajebiście!
Rozszerzyła wargi w ogromnym uśmiechu i podjechała bliżej mnie aby zamknąć mnie w szczerym, ale niestabilnym uścisku z względu na to, że obydwie siedziałyśmy na koniach. Pomijając fakt, że prawie ściągnęła mnie z siodła jakoś sobie poradziłyśmy. Odwzajemniła bym ten gest, ale brunetka zamknęła w uścisku także moje ręce.

-Zabierzesz mnie tam kiedyś co?
Wypuściła mnie z uścisku i zaczęła łapać wodze swojego konia nadal patrząc mi w oczy.

-Jak ze mną wygrasz to tak.
Zakłusowałam, ponieważ na końcu leśnej ścieżki którą właśnie jechałyśmy, powoli rozlewało się pole na którym zazwyczaj się ścigamy. Było one do tego idealne, długie, równe i z pięknymi widokami.

Puściłam Sophii oczko i uśmiechnęłam się diaboliczne przez ramie. Pogoniła Altera do galopu, a ja przytrzymałam swoją klacz, aby chwilę później ruszyć z miejsca bardzo szybkim galopem. Wyjechałyśmy z lasu z impetem. Dogoniłam brunetkę, i zrównałam się z nią. Somalie nie chciała dać za wygraną, lecz ja jeszcze nie pozwoliłam jej wyprzedzić wałacha, niech się trochę napędzą. Moja przyjaciółka odwróciła głowę w moją stronę, i uśmiechnęła się popędzając swojego konia.

Try Me if you canOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz