23. Blondwłosy przypadek

46 17 3
                                    

Mistrzyni... Kilka lat temu nawet bym nie pomyślała, że naprawdę wystartuje w zawodach tak wysokiej rangi. No i tym bardziej, że pokonam na nich tak wybitnych zawodników. A teraz naprawdę to się wydarzyło...

Moje życie w tak krótkim czasie bardzo się zmieniło. Moja dotychczasowa praca rozkwitła z powodu mojej przynależności do klubu Michaela, a także z powodu moich najświeższych osiągnięć. Nie zapomnijmy o tym, że w ogóle przynależę do klubu Ecplipse. Trenuję teraz stale o kilku jeźdźców więcej. Chętnych jest dużo, ale ja nie mam aż tyle czasu aby trenować każdego kto by tego chciał.

Poza tym, sam syn Michaela stał się dla mnie kimś nadzwyczaj ważnym. I to nie ten sławny jeździec podbijający areny całego świata. Tylko ten, o którym nikt nie wspomina, ten który nie poszedł śladem swojej rodziny. Ten który gonił za s w o i m i marzeniami.

Mimo, że nie jest koniarzem i gówno ma z tym wspólnego, to wspiera mnie w mojej pasji jak tylko może. To ten facet który zaproponował mi pewnej nocy układ, na który się zgodziłam. Od tamtej chwili wszystko zaczęło się zmieniać.

Czy żałuję przyjęcia umowy, przez co najadłam się stresu jak nigdy dotąd? Że zaczęłam robić naprawdę nielegalne i niebezpieczne rzeczy? Że jeżdżę autami za miliony z klamką przy pasku? Że wkręciłam się w świat nielegalnych wyścigów samochodowych?

Absolutnie nie. Teraz wręcz nie mogła bym bez tego żyć. Ta adrenalina... i te emocje. Tu nie chodzi nawet o przeogromne pieniądze jakie na tym zarabiamy, ale o fakt, że robimy to razem. Ja, Liam, Matthew, Alex i przede wszystkim Asher. No a także Derek i Kenichi. Jesteśmy dla siebie poniekąd jak rodzina. Rodzina pełna zajawkowiczów i wariatów.

W tej chwili nie mogę na nic narzekać, naprawdę czuje się cudownie. Mogę sobie na wszystko pozwolić i nie zastanawiać się nad tym czy starczy mi do końca miesiąca. Nie boję się także konsekwencji niektórych z moich czynów, ten świat tak czy siak schodzi na psy.

Żyje życiem, o którym marzyłam. Spełniam marzenia małej Clarie która kocha konie. Małej Clarie która kiedy trochę podrosła zaczęła na poważnie brać motoryzacje. Małej Clarie, która wiedziała, że żeby spełnić  swoje marzenia, musi na to sama zapracować. Może mała Clar nie brała pod uwagę mojej drugiej pracy, nie do końca legalnej, ale dzięki niej ma więcej środków na swoje marzenia.

Tak sobie rozmyślałam spacerując po lesie na grzbiecie mojej gniadej klaczy. A teraz jedyne co mi teraz doskwierało, to uporczywy głód. Razem z burczącym brzuchem, poczułam na udzie wibracje telefonu znajdującego się w kieszeni. Na ekranie zauważyłam połączenie od Ashera, odrazu odebrałam.

-Cześć. Co tam?
Uśmiech odrazu wkradł się na moją twarz.

-Cześć cześć, wszystko dobrze. Mam pytanie.
Głos po drugiej stronie słuchawki wydawał się być nieco podekscytowany.

-Jakie?

-Napewno będziesz dzisiaj na hangarze?

-No raczej, jak mogło by mnie nie być. Chyba, że do tego czasu padnę z głodu.
Zaśmiałam się. Somalie zawahała się w połowie kroku, także cmoknęłam dając jej sygnał do dalszego maszerowania.

-To bardzo dobrze. Jesteś w stajni?

-Tak, a co?

-A co byś chciała zjeść?

-A nie mam pojęcia.
Zaskoczyłam się.

-No okej, czyli mam wolną rękę?
Cicho się zaśmiał.

-Można tak powiedzieć.

-Będę do czterdziestu minut.
Rozłączył się.

Pokręciłam głową chowając telefon do kieszeni w bryczesach. Akurat znalazłam się na długiej i równej ścieżce. Jako iż jeszcze poznawałam tutejszy teren ruszyłam kłusem, ale na moje oko dróżka ta idealnie nadawała się do galopu. Zdaniem Le Somalie także, bo ciągle wyrywała się do wyższego chodu. Pozwoliłam jej podgalopować ale powoli, napewno była teraz dużo bardziej zadowolona niż w kłusie.

Try Me if you canOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz