Rozdział 18

140 5 1
                                        

  Zmiany. To coś co może przyjść równie nieoczekiwanie jak śmierć. Mogą także być długo zaplanowane a my pomimo świadomości że nic już nie da się zrobić wciąż się staramy.

I fakt zdarzają się przypadki ludzi którzy już dawno pogodzili się ze swoim losem.
Nie miałam pewności czy mama była tym pierwszym typem jednak wiedziałam że nigdy w życiu by mnie nie zostawiła.

Późnej nocy, po powrocie ze szpitala nie było najlepiej.
Opracowałam sobie nawet plan. Chciałam wejść do domu oknem ale padało tak mocno że nie było szans bym nie ześlizgnęła się z rynny.

Z kieszeni płaszcza wyjęłam pęk kluczy chcąc zastosować mój plan . Świat jednak dalej robił mi na złość zwracając tym uwagę pozostałych domowników.

Nie wiem jak to możliwe że z ,, Lisa wpadnie dzisiaj na kolację ''przeszliśmy na „Lisa przenosi dzisiaj parę swoich rzeczy do nas".

Najpierw miałam pogadankę z tatą i szczerze modliłam się aby nie kazał przeprosić mi tej suki.
Na po raz pierwszy tamtego dnia szczęście bo udało mi się to ominąć.

Nagle do moich uszu dotarł dzwonek telefonu .
Debil : Marcus organizuje kolejną imprezę.
Tym razem na basenie , chcesz wpaść ze mną.
Wiesz dziwnie by było gdybym przyjechał sam .

Ja : Wiesz nie wiem czy dam radę. Ostatnio pokłóciłam się z Lisą o jakieś bzdury i mam szlaban.

Kłamałam. Kostiumy kąpielowe zawsze musiały być odkryte. Już widziałam minę Grace gdy mnie zobaczy.

Debil : No weź Beli . Trzy godziny. Nawet do basenu nie musisz wchodzić. Tajemnicze imprezy są jeszcze bardziej ekscytujące.

Dobra to było kuszące . Po prostu założę bluzkę na kostium o tyle .

Ja : Zgoda . Ale tylko TRZY godziny.

Debil : Super ! O dwudziestej pod twoim domem.

* * *

Basen był ogromny. Miałam wrażenie że to całe bogate społeczeństwo to jakiś żart . Moja rodzina nie miała dużo pieniędzy a szczególnie podczas choroby mamy.

Jedynym naszym ratunkiem było nie wychodzenie po za budżet . Niestety jeden spory wydatek da nas równał się bankructwem.

- Torres, jesteś pewien że to tutaj ? .- zapytałam oszołomiona widokiem basenu.

- Tak ,GPS nie kłamie .

Weszliśmy do budynku i w krótce przywitali  nas ochroniarze. Bez problemu udało nam się przebrnąć przez kontrolę.

Przebrałam się w mój jakże sprytny strój i weszłam na hale z wielką ilością basenów.

Szłam przed siebie szukając Torresa .
Nagle przed twarzą pomachał mi nie kto inny jak Steven i Lucas .

- Czekajcie ! To wy się znacie...?! - zapytałam niedowierzając w to co widzę.

- W zasadzie to on podwiózł mnie jakieś kilka minut temu i udało mi się jakoś wkręcić tutaj .- powiedział ze śmiechem Steven.

- A ty przyszłaś sama? Gdzie ten tajemniczy chłopak .- dopytywał Lucas .

- Tutaj .- nagle za moimi plecami pojawił się Torres. Był sportowcem ale nie spodziewałam się że miał aż tak dobre ciało. Moim oczą ukazał się wyćwiczony sześciopak.

- To jest mój ...yyy...chłopak .- powiedziałam z lekkim wahaniem do Lucasa.
Posłali sobie współczujące spojrzenia i podali rękę.

- A tobie to nie gorąco ,Belli?- zapytał Torres gdy oddaliśmy się od chłopaków.

- W zasadzie... to nie..- kłamałam.

Chwilę później zjeżdżałam w obięciach Evans na najwyższej zjeżdżalni. Darłam się i śmiałam niemiłosiernie. Mieliśmy przetestować każdą z atrakcji co było nie możliwe ,lecz warto próbować.

Wyszliśmy z ostatniej już zjeżdżalni gdy zauważyłam że moja luźna koszulka znacznie przylega do mojego ciała i uwzględnia każdą niedoskonałość.

- Belli , tak szczerze jadłaś coś dzisiaj? .- O kurwa . Myślałam że Torres nie zauważy.

- Tak , dużo.-  boże jak ja nienawidzę kłamać.

- To wymień wszystko .- nakazał.

- Jabłko, kanapkę, oliwki ...i to chyba tyle.- wyznałam nie wiedząc jak skłamać.

- Choć.- pociągnął mnie za sobą .
Kilka minut stałam z zapiekanką w ręce .

Spojrzałam na nią i stwierdziłam że chyba nie dam rady bez wyrzutów sumienia.

- Pamiętasz jak zapytałaś skąd wiedziałem gdzie jesteś? Po naszym drugim spotkaniu wiedziałem co się święci.- wyznałam.

- Dziękuję .- powiedziałam i dopiero wtedy doszło do nas jak bardzo pomógł mi odkąd go poznałam.  Wtuliłam się w niego i nic więcej nie powiedziałam .
Zapiekanki finalnie nie zjadłam całej ale nie miałam już zamiaru wchodzić do wody.

* * *

Stanęłam przy basenie z butelką picia spojrzałam na osobę która która szła w moim kierunku.
Grace.

- Uważaj z takim piciem bo zaraz pękniesz jak taki balonik. Bum.- powiedziała pstrykając w moją butelkę.

Spojrzała na Torresa który słysząc to szybko do nas podszedł.

- Nie masz innego zajęcia niż leczenie swoich kompleksów na mojej dziewczynie.

- Oj już się tak nie zamartwiaj bo na tej twojej pięknej buźce pojawi się zmarszczka.- zaśmiała się.

Torres nic nie odpowiedział bo w całym budynku rozległ się wielki huk.

Steven i Lucas skoczyli z wielkiego podestu powodując ochlapanie całej Grace .

Zaczęłam się śmiać na co ona podeszła  jeszcze bliżej mnie.

- A ty uważaj bo ten twój chłopak jest pewnie z tobą tylko dla żartu.

- Spierdalaj ,Grace .- wysyczał do niej Evans.

I w tym momencie tak się wkurzyła że zaczęła podchodzić jeszcze bliżej mnie .
Spojrzała mi w oczy a ja posłałam jej jedynie złowrogie spojrzenie.

Czułam jak pcha mnie do wody a ja niespodziewanie upuszczam butelkę.

Umiałam pływać ale wtedy nie mogłam złapać oddechu. Moje ciało osuwało się na dno.

Czy tak właśnie wygląda śmierć?

Light in dark Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz