Rozdział 20(Raven)

5 2 0
                                    

Zaskoczyła mnie jej odwaga, jakby przez chwilę stała przede mną zupełnie inna osoba. Willow, którą znałem – ta drobna, spokojna dziewczyna z granatowymi oczami, którą potrafiłem jednym chłodnym spojrzeniem wyprowadzić z równowagi – nagle odważyła się postawić sprawę tak jasno.

– Podzielimy się, mówisz? – odpowiedziałem cicho, przyglądając się jej uważnie. – A co, jeśli to, czego się dowiesz, nie będzie ci się podobało?

Jej wzrok nie zadrżał. Spojrzała na mnie twardo, choć widziałem, że nerwy jej puszczają – jakby miała coś do udowodnienia. I to nie tylko mnie, ale też samej sobie.

– Raven, nie możesz mnie już bardziej zaskoczyć. – Mówiła to z determinacją, która nie pasowała do jej delikatnego wyglądu. – Jestem zmęczona ciągłymi pytaniami, grą w domysły. Albo dowiem się prawdy teraz, albo kończymy to i idę dalej.

Kai, stojąc nieco z boku, wyraźnie przyglądał się naszej wymianie, nie wtrącając się. Wiedziałem, że też jest ciekaw, co się wydarzy, ale miał ten swój spokojny uśmieszek, jakby czekał, aż sytuacja wybuchnie. Wiedziałem, że Kai coraz bardziej angażuje się w pomoc Willow, co zaczynało mnie irytować. Ale teraz nie mogłem sobie pozwolić na rozproszenie.

Westchnąłem i przetarłem dłonią twarz, patrząc na nią poważnie.

– W porządku, ale nie tutaj. Spotkajmy się wieczorem na starym moście. Tam będziemy mogli porozmawiać bez świadków.

Willow przytaknęła, zaskakująco spokojna, a Kai rzucił mi pełne wyzwania spojrzenie. Miałem wrażenie, że to, co miało się wydarzyć, zmieni nie tylko dynamikę między nami, ale i nasze plany związane z tą całą sprawą.

---

Wieczorem, na moście, powietrze było chłodne, wypełnione napięciem. Willow stała oparta o barierkę, wpatrzona w ciemną rzekę pod nami. Kiedy podszedłem bliżej, nawet nie odwróciła głowy, tylko powiedziała:

– Cieszę się, że przyszedłeś.

Było coś w jej tonie, coś, co nie pasowało do naszej dotychczasowej relacji. Może to desperacja, a może po prostu... zawziętość. Spojrzałem na nią badawczo, próbując rozszyfrować, co właściwie siedzi w jej głowie.

– Mówisz, że chcesz znać prawdę – powiedziałem, wciąż zastanawiając się, ile właściwie powinienem jej wyjawić. – Ale pamiętaj, że nie zawsze jest taka, jakiej się spodziewasz. I czasem bywa gorzką lekcją.

Willow odetchnęła głęboko, a jej spojrzenie było chłodne, nieustępliwe. Wtedy podjąłem decyzję, którą może kiedyś będę żałował, ale teraz – w tej jednej chwili – wydawała się właściwa.Zbliżyłem się, może nawet za blisko, jakby coś poza mną ciągnęło mnie w jej stronę. Powietrze między nami zgęstniało, jakby sam most, wyludniony i cichy o tej porze, nagle wstrzymał oddech. Jej wzrok był wbity we mnie, wyzywający, ale i niepewny, jakby nie wiedziała, czego oczekiwać.

Willow... szepnąłem, sam nie do końca świadom, czemu to mówię, ale z każdą sekundą traciłem kontrolę nad własnymi myślami.

Jej spojrzenie omiotło moją twarz, zatrzymując się na ustach. Przez chwilę miałem wrażenie, że ona też tego chce, choć może tylko wyobrażałem sobie, że wyczuwam niepewność pod maską chłodnej pewności siebie. Przeciągnąłem dłoń przez jej ciemne włosy, niemal czarne w blasku wieczoru, i nachyliłem się bliżej.Nie czekałem dłużej - zanim w ogóle zdążyłem się zastanowić, co robię, nachyliłem się i nasze usta się zetknęły. To nie był łagodny pocałunek, ale pełen skrytych emocji, niewypowiedzianych słów, z którymi oboje sobie nie radziliśmy.

Odwzajemniła go po chwili, a ja poczułem, jak jej drobne ciało drży pod moim dotykiem. W tej jednej chwili wszystko, co do tej pory trzymaliśmy na dystans, prysło jak bańka. Tajemnice, które nas otaczały, przestały mieć znaczenie, bo w tym pocałunku, choć krótkim i niespodziewanym, kryło się więcej, niż mogłem sobie uświadomić.Zanim zdołałem przetrawić, co się właśnie wydarzyło, Willow odsunęła się, przerywając ten nagły moment bliskości. W jej oczach widziałem coś więcej niż zaskoczenie – jakby cały świat, który tak skrupulatnie budowała wokół siebie, zaczął pękać pod wpływem tego jednego pocałunku. Chciałem coś powiedzieć, cokolwiek, co wyjaśniłoby tę chwilę, ale słowa utkwiły mi w gardle.

– Raven, co my robimy? – Jej głos był cichy, niemal szeptem, ale słyszałem w nim całą lawinę uczuć, które próbowała ukryć.

Nie wiedziałem, co odpowiedzieć. Sam tego nie rozumiałem, nie mogłem zaprzeczyć, że coś między nami istniało – coś, co wykraczało daleko poza naszą „umowę" i to, co powinniśmy czuć. Każda cząstka mnie krzyczała, że to nie powinno się wydarzyć, a jednak już się stało, i w jakiś sposób było... prawdziwe.

– Willow, ja... – zacząłem, ale przerwała mi, unosząc dłoń.

– Nie musisz nic mówić, Raven. To tylko... – urwała, jakby sama nie była pewna swoich słów. – Zapomnijmy o tym. Było... chwilą słabości, niczym więcej.

Jej twarz była spokojna, ale w oczach widziałem sprzeczność. Mogła próbować zachować maskę, którą zakładała na co dzień, ale tym razem coś we mnie nie pozwalało, żebym tak po prostu to puścił.

– A jeśli nie chcę zapomnieć? – Te słowa wyszły z moich ust, zanim zdążyłem je przemyśleć. Byłem przyzwyczajony do kontroli, do trzymania wszystkiego na dystans – zwłaszcza ludzi. Ale przy niej, przy Willow, ta bariera zaczynała tracić sens.

Willow zmarszczyła brwi, próbując wyczytać coś z mojej twarzy, ale nie dałem jej tego komfortu. Sam nie wiedziałem, co mogła tam zobaczyć. Nie byłem gotowy na to, co czułem, ale jednocześnie nie mogłem już dłużej udawać, że to nie istnieje.

Odetchnęła głęboko, a potem pokręciła głową z lekkim uśmiechem, który nie dotarł do jej oczu.

– Raven, jesteśmy... zupełnie różni. Ty jesteś... – urwała, jakby brakło jej słów. – Po prostu to było niczym. Tylko chwilą.

Jej słowa miały ukłuć, zburzyć to, co się wydarzyło, jakby chciała w ten sposób ukryć to co się wydarzyło.

"Echoes of the Unknown" Shadow#1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz