Chłopak, do którego zwrócił się Percy, wyłonił się z tłumu i stanął tuż naprzeciw syna Posejdona. Byłam pewna, że ma przynajmniej dwa metry wzrostu, bo przewyższał prawie o głowę i tak wysokiego czarnowłosego. Jego ramiona były potężne jak haubice. Miał grube rysy, cerę w kolorze pieczonych migdałów, czarne jak onyks włosy i dumne ciemne oczy niczym dawni królowie Hawajów. Wyglądał na niesamowicie silnego i wcale bym się nie zdziwiła, gdyby tak było.
- A wy jak zwykle macie zwinnych herosów – odpowiedział niskim tonem rzymianin. Uśmiechnął się szeroko, błyskając białymi zębami. Spojrzał na mnie przenikliwie. – Córka Aresa?
- Gorzej – rzekł Percy. Fuknęłam, zakładając ręce na piersi. Syn Posejdona wyszczerzył zęby. – Michaelu, poznaj Artemię Wolfix, córkę Artemidy. Artemio, to Michael Kahale, syn Wenus, rzymskiego odpowiednika Afrodyty. Jest centurionem pierwszej kohorty w Obozie Jupiter.
- Czyli to o Tobie opowiadał Frank – Michael wyciągnął do mnie dłoń. Schowałam sztylet do pochwy i ujęłam ją. Chłopak potrząsnął naszymi dłońmi. – Nigdy nie widziałem Diany na żywo, ale przypuszczam, że jesteś do niej niezwykle podobna.
- Trudno się nie zgodzić – odrzekł Percy, zakładając rękę na moje ramię. Zmarszczyłam brwi, właśnie coś sobie uświadamając.
- Mówił o mnie Frank? Frank Zhang? – spytałam, lekko zaskoczona. Odwróciłam się do Percy'ego z błyskiem entuzjazmu w oczach. – Zobaczymy się z nim?
- Na pewno – odparł za mojego kolegę Michael. Machnął na nas dłonią, abyśmy za nim podążyli. – W końcu jest pretorem. Muszę zawiadomić go o waszym przybyciu.
Reszta rzymian schowała broń. Kilka osób podeszło do Percy'ego i Nico, ciepło się z nimi witając. Przestąpiłam z nogi na nogę, bo nie chciałam zostać sama wśród obcych ludzi. Takie sytuacje niesamowicie mnie stresowały. Michael musiał zauważyć moje zaniepokojenie, bo szturchnął mnie przyjaźnie ramieniem i uśmiechnął się szeroko. Jego postawa była zupełnym przeciwieństwem dzieci Afrodyty, które zazwyczaj puszyły się dumnie ze swojego wyglądu. Chłopak był przystojny, ale bijąca od niego charyzma była w pełni naturalna.
- Rozchmurz się, córko Diany – powiedział łagodnym tonem. Coś niebezpiecznego błysnęło w jego oczach. Usta rozciągnęły się w zjadliwym uśmieszku. – Chociaż w sumie to nie mamy dowodów, że jesteś jej córką.
- Serio? – prychnęłam, zakładając ręce na piersi. – Mam zacząć rozmawiać ze zwierzętami, żebyś mi uwierzył?
- Nie – uśmiech chłopaka jeszcze bardziej się rozszerzył. Miałam wrażenie, że zaraz pękną mu kąciki ust, jak będzie je tak rozciągał. – Pokaż, jak kontrolujesz żywioł ziemi.
Prychnęłam pogardliwie. Ten chłopak wyraźnie mnie nie doceniał. Albo po prostu nie miał pojęcia, na co mnie stać. Jego prośba była banalnie prosta do spełnienia. Podejrzewałam, że nie będę musiała użyć wilczej mocy, aby ją wykonać.
Oblizałam górne zęby i wbiłam wzrok w oczy Michael'a. Uniosłam prawą dłoń, rozczapierzając jej palce. Skupiłam w niej całą swoją moc, starając się nie budzić smacznie śpiącego w moim wnętrzu wilka. Jednocześnie moje ciało połączyło się z ziemią, która czując bijącą ode mnie władzę, była gotowa do spełnienia moich rozkazów. Jej pulsowanie wręcz mnie zadziwiało. Wyszczerzyłam zęby i wypowiedziałam tylko jedno słowo:
- Bu.
Ziemia zatrzęsła się jak na zawołanie. Kilka osób krzyknęło z zaskoczenia. Kątem oka widziałam, że Percy posyła mi pytające spojrzenie, ale nie zwracałam na to uwagi. W momencie, w którym pstryknęłam palcami prawej dłoni, pokaźnych rozmiarów kawał gleby uniósł się za Michael'em na wysokość kilku metrów, pozostawiając po sobie głęboki dół. Rzymianin wybałuszył oczy, pewnie zastanawiając się, czy nie zrzucę na niego ziemi. Westchnęłam, znużona i wyrzuciłam prawą rękę w przód. Kawał gleby poleciał na stojące niedaleko drzewa, rozsypując się na tysiące mniejszych elementów.
![](https://img.wattpad.com/cover/350466265-288-k620484.jpg)
CZYTASZ
Córka Dziewicy: Pełnia
FanficRzeczywistość stała się fantastyką. *w fanfiction pojawiają się wszelkiego rodzaju używki, sceny erotyczne i przekleństwa, czytasz na własną odpowiedzialność*