Należę do osób, które zawsze dotrzymują słowa. Nigdy nie wymigałam się od danej obietnicy. Obiecałam zgolić kota starej pani Manson? Do dzisiaj futro mu nie od odrosło. Dałam słowo, że wyleje colę na garnitur dyrektora? Nadal mam kwitek z pralni. Tak więc skoro obiecałam sobie, że zemszczę się na Stylesie, zrobie to.
Okazja nadarzyła się szybciej niż mogłabym przypuszczać. Zaraz po lunchu, była chemia. Dzisiaj mieliśmy za zadanie opracować roztwór kwasowy, niezbyt mocny. Nauczyciel wszedł do klasy, kazał nam założyć gogle ochronne i wziąć się do pracy. Przez pierwsze pięć minut sumiennie wykonywałam swoje obowiązki ; odmierzałam ilości różnych płynów i tym podobne. Kiedy Alex, z którą dzieliłam stanowisko przejęła pałeczkę , z nudów rozglądałam się po sali. W sumie nie było w tym nic ekscytującego. April pracowała z Samem, więc nie było co liczyć na pogaduchy , pan Crossver siedział za biurkiem czytając jakąś książkę, wszyscy się czymś zajmowali. Nawet Styles. Flirtował z Kim - największą puszczalską jaką kiedykolwiek miałam nieprzyjemność poznać. Całkowicie był tym pochłonięty ; nawet nie patrzył na swoje stanowisko. W mojej głowie nagle zrodziła się myśl. A raczej genialny plan.
Wstałam od stołu, mówiąc Alex, że idę po kilka probówek. Nic nie powiedziała, tylko zmierzyła mnie wzrokiem i wróciła do mieszania roztworu. Szafa z tymi wszystkimi duperelami była na końcu sali. Tak więc po drodze trzeba było minąć każdego. Kiedy Alex akurat nie patrzyła, zwinęłam fiolkę z jakimś płynem. Przechodząc obok stołu Stylesa, dyskretnie wlałam jej zawartość do jego " pracy ". Nikt tego nie mógł zobaczyć ; Styles zajmował ostatnie miejsce z tyłu. Podeszłam do szafki, wyciągnęłam dwie probówki i wróciłam na swoje miejsce.
Dyskretnie obserwowałam chłopaka. Nie zdając sobie sprawy z tego co robi, mieszał roztwór nadal zajęty obskakiwaniem Kim. Uśmiechnęłam się mimowolnie. Biedak. Jeszcze nie wie co go czeka.
- Co cie tak bawi? - zapytała Alex przyglądając mi się badawczo.
- Zaraz się przekonasz. - mruknęłam.
- Ro...
BUM!
Wszyscy szybko spojrzeli w miejsce , w którym rozległ się wybuch. Spojrzałam tam i ja, i po prostu nie mogłam opanować śmiechu. Za mną w ślad rzucili się inni.
Styles był caluśki osmolony na twarzy. Nie pozostawało na niej ani skrawka białej plamki. Włosy, które zwykle profesjonalnie miał ułożone, teraz były osmolone z góry i powyginane w każdą możliwą stronę.
Chłopak siedział w bezruchu całkiem zszokowany. Nauczyciel rzucił się w jego stronę chcąc udzielić pomocy, jednak Styles szybko go odgonił. Ludzie powoli zaczęli się uspokajać, jednak zdjęciom nie było końca. Ja sama po prostu nie mogłam opanować łobuzerskiego uśmiechu, jaki wykwitł na mojej twarzy. W końcu Styles zdjął gogle i zwrócił wściekłe spojrzenie na mnie. Jego oczy ciskały błyskawice. A ja na ten widok uśmiechnęłam się jeszcze szerzej.
![](https://img.wattpad.com/cover/44797788-288-k957174.jpg)