20

216 15 4
                                        

*Rose*

Okay. Jeszcze raz : zostałam porwana przez seksownego przyjaciela mojego wroga,któremu jak się chwilkę później okazało na mnie zależy. Dowiedziałam się również, że mój przyjaciel jest ponoć groźnym dilerem narkotyków, któremu nie wolno ufać. Och i zjadłam babeczke z czekoladą. To całkiem normalne.
To...

- Rose! - syknęła April.
Poderwałam głowę z ławki i rzuciłam jej oskarżycielskie spojrzenie. Przyjaciółka ledwo zauważalnie wskazała głową na przód klasy, gdzie pani Cuthbert i jej wielka brodawka patrzyły na mnie wyczekująco, plując jadem. Przynajmniej z mojej perspektywy.

- Eeee.... Tak. - wyjąkałam.
- Ach, więc ma pani ochotę na spacerek do dyrektora, Hathaway? Cóż, skoro pani woli....
- Co?! Ee... Nie, nie! Mogłaby pani... Powtórzyć to... Wcześniejsze pytanie. Nie włączając w to dyrektora... Na pewno ma sporo na głowie... Takie na przykład granie w karty na kompie, czy picie kawy z mlekiem...
- Licz się ze słowami Hathaway! - warknęła. - Może lepiej zamiast insynuować jakieś bzdurne historyjki może powiesz mi, kiedy zamierzacie wraz z panem Stylesem oddać projekt?

Zerknęłam szybko na miejsce Stylesa. Oczywiście, było puste. Fuck. Fuck. Fuck.

- W... Najbliższym terminie?
- Świetnie! Jeśli projekt nie będzie przynajmniej na ocenę dobrą, obleje cie Hathaway. - powiedziała z obleśnym uśmieszkiem na pomarszczonej twarzy.
- Pinda! - wyrwało mi się.
- SŁUCHAM?!
- Linda! - wrzasnęła April. - Powiedziała... Linda. Linda, kopsnij długopis. - mruknęła do koleżanki z ławki po sąsiedzku.

Cuthbert łypnęła na nerwowo uśmiechającą się April i wróciła za biurko.

- Ratujesz mnie! - szepnęłam.
- Podziękujesz później.

Później. Teraz, to ja mam ważniejsze rzeczy do roboty.

***

Idąc parkiem w stronę domu, wyciągnęłam komórkę i wklepałam zapisany wcześniej numer. Zeszło mi pół przerwy, zanim udało mi się wyciągnąć go od jednej cheerleaderki, głupia myślała, że chce się na randkę umówić.

Styles odebrał po dwóch sygnałach.

- Halo?
- Uhm... Tu Rose.
- Rose? No tego to sie nie spodziewałem...A co cię kwiatuszku zmusiło do tego telefonu? - zaśmiał się.
- Projekt, Cuthbert i możliwość oblania na koniec roku. - westchnęłam siadając na jednej z ławek.
- Och... Tak. No cóż... Wpadnij do mnie dziś o szóstej. Adres znasz.. Heh. Widzimy się, kwiatuszku.
- Dupek. - mruknęłam odkładając telefon od ucha.
- Słyszałem!

Czekam na wasze komentarze! :*

Harry Styles? No, thanks.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz