Kiedy byłam dzieckiem , zawsze myślałam, że spotkam faceta snów. Że będzie przystojny, inteligentny, że będzie mnie trzymał za rękę i już zawsze będziemy razem.
Tak, byłam chorą ośmiolatką.
Rzeczywistość jest zupełnie inna.
Facet który się mną interesuje jest przystojny, ale i bipolarny, wkurwiający i niebezpieczny.
W sumie prawie nie ma różnicy.
Do tego Max zasypuje mnie SMS- ami i telefonami. Nie chce z nim rozmawiać ani go widzieć do póki to będzie konieczne. Nie wiem, czy to co powiedzieli chłopcy jest prawdą, ale wolę nie ryzykować.
Leżąc w łóżku Nialla ( na prawdę wygodnym łóżku! ) dochodzi się do różnych przemyśleń. Na przykład takich, że jestem głodna i muszę coś zjeść.
Z ociąganiem wygramoliłam się z łóżka i podeszłam do czarnej szafy przyjaciela. Wyciągnęłam z niej koszulkę z NIRVANY i ściągnęłam z siebie swoją koszulkę i spodnie zostając w samej bieliźnie. Koszulka zleciała na podłogę, więc się po nią schyliłam i wtedy...
ŁUP!
Drzwi otworzyły się z hukiem i do środka wparował...
- HARRY!*Harry , trochę wcześniej *
Czułem się jak idiota.I dupek.
Jak mogłem tak z dupy wyskoczyć z tym pocałunkiem, no jak?! To był impuls. Zrobiłem to pod wpływem chwili. Samego zdarzenia nie żałuje, bo było kurewsko dobre. Żałuje tego, co stało się zaraz potem. Ja się po prostu pospieszyłem i ją wystraszyłem! Ale... O co jej w ogóle chodziło?! Na początku było na prawdę super. Wyluzowałem i świetnie się nam gadało. Potem ten telefon od Zayna, ona ucieka, a ja ją całuje... Chore to tak trochę... Pospieszyłem się i ją wystraszyłem...
To nie miało być tak...
Zaraz potem poszedłem do klubu i się schlałem. W zasadzie zazwyczaj tak reagowałem na stres. I musiałem się na prawdę mocno opić, bo nie pamiętam ostatnich godzin imprezy , ale trudno. Kiedy obudziłem się następnego dnia, postanowiłem iść do Nialla, bo może on mógłby mi pomóc z tą cholerną sytuacją.
Zaraz po śniadaniu wskoczyłem w samochód i udałem się pod znany mi doskonale adres. Wbiegłem na góre i wszedłem jak zwykle bez żadnych pierdół. Skierowałem się do kuchni, bo może blondyn je śniadanie przed robotą , ale go tam nie było. W łazience też nic.
Aha, czyli jak zwykle zaspał i trzeba go zwlekać z łóżka, bajecznie.
Otworzyłem szybko drzwi z zamiarem wydarcia się na niego, ale wtedy...
Po prostu zobaczyłem cudo.
ONA tam stała.
W wywalonymi na wierzch oczami i panice w nich.
W samej bieliźnie.
Ona tam stała w samej bieliźnie.
Onatamstaławsamejbieliźnie.
Chwila...
ONA TAM STAŁA W SAMEJ BIELIŹNIE.
- Co, kurwa...