19

212 17 3
                                    

*Harry*
Kiedyś , jeszcze będąc szczeniakami, maczaliśmy palce w czarnej robocie. Dilerka narkotyków, tabletek ekstazy i innego świństwa. Jasne, że mieliśmy kasę, ale po co nam starych, skoro możemy mieć własną " uczciwie " zarobioną. Jak wiadomo na czarnym rynku nie brakuje konkurencji. Nasza była spora. Nazywali siebie Mocarzami, bo ponoć ich towar dawał kopa. My byliśmy gówniarzami, oni siedzieli w tym lata. Kiedy trzeba było kogoś sprzątnąć, nie wahali się ani chwili. Na swoim koncie mieli grube pieniądze, ale dla nich zawsze było mało. Ich szef był tak łasy na forse, że zrobiłby wszystko, po prostu wszystko, żeby się bardziej obłowić. Ten szef to Lukas Hemmings, w normalnym życiu znany jako Max Black.
Nialler zakończył opowieść i oparł się plecami o ścianę w skupieniu przyglądając dziewczynie. Znając Rose i jej wybuchowy temperament spodziewałam się raczej, że zacznie wrzeszczeć, porozbija parę talerzy i da nam po gębach. Ona tym czasem siedziała spokojna, w ogóle nie wzruszona tym, co przed chwilą usłyszała.
- Nie wierze wam. - stwierdziła w końcu.
Westchnąłem zirytowany.
- Niby czemu? To proste : ten twój Max to niebezpieczny diler, który z pewnością nosi splówe w gaciach. Masz się trzymać od niego z daleka i tyle. - wzruszyłem ramionami i oparłem się wygodnie o poduszki.
- Rose, on jest na prawdę niebezpieczny. - odezwał się Louis - I masz szczęście, że Harry kazał nam cie śledzić, bo inaczej...
- Co prosze?! - poderwała się z fotela i wściekłym wzrokiem patrzyła na Louisa.
Ja pierdole stary, ty to umiesz wszystko zepsuć!
- Louis, kurwa. - warknąłem patrząc na niego groźnie.
Pod wzrokiem moim i Rose chłopak skulił się i nic nie powiedział. Jeśli któreś z nich się wygląda...
- Tak, Rose. Harry kazał nam cie śledzić. - powiedział Niall przerywając nasz atak na Louisa.
- Co?! - wrzasnęła Rose.
- Horan!- krzyknąłem.
- Jezuniu, mam pizzę w piekarniku! - pisnął Liam i zerwał się jak opatrzony z kanapy.
- Coś ty powiedział?! - warknęła dziewczyna, ale zaraz przeniosła się z wściekłością na mnie. - Co to ma znaczyć do cholery?! Kazałeś mnie śledzić?! Czy ty jesteś normalny?! Nie! Ty jesteś popierdolony, nie normalny!
- Rose, posłuchaj... - zaczął Niall.
- Nie ma żadnego posłuchaj! Byłam obserwowana! Ja...
- Kurwa, zrobiłem to ,żeby cie chronić! - no nie wytrzymałem. Miałem dość tego wrzasku, tego że patrzyła tak wściekle. Ja na prawdę zrobiłem to dla niej... Dla siebie w zasadzie też, ale gdyby nie ja, już dawno stałoby się coś złego.
Dziewczyna odsunęła się delikatnie i spojrzała na mnie z szokiem w oczach.
- Jak to : dla mnie?
Nie powiem. Nie mogę. Nie powiem!
- Bo mi na tobie zależy!
Powiedziałem.
Szok wymalowany na jej twarzy pogłębił się jeszcze bardziej. To takie dziwne, że Harry Styles może coś robić dla kogoś ,prawda?
- Jak to? - szepnęła.
Zbliżyłem się do niej. Nasze twarze były na prawdę blisko. Chce ją pocałować. Muszę ją pocałować... Nie... Nie mogę. Nie mogę.
- Masz się trzymać od niego z daleka. - mruknąłem. Odwróciłem się i odeszłam kawałek. Nie mogłem na nią patrzeć. Nie z tej odległości... Kiedy widze jaka jest piękna...
Przez chwilę nie odzywał się nikt. Po chwili głos zabrała ona. Zimny, ostry głos.
- Bo co? Rozkarzesz mi się z nim nie spotykać? - prychnęła. - Nie mam zamiaru się ciebie słuchać, ty... dupku.
- Dupku? - warknąłem odwracając się szybko. Tylko nie dupku...
- Dupku. Myślisz, że jesteś taki świetny i wszyscy się będą ciebie słuchać?! Mowy nie ma! I wiesz co? Skoro mam się trzymać z daleka od Maxa, równie dobrze mogę trzymać się z daleka od ciebie! - odwróciła się na pięcie i szybkim krokiem wyszła trzaskając drzwiami.
- Czyli... Rose nie zostaje na kolację?! - krzyknął Liam z kuchni.

Harry Styles? No, thanks.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz