Rozdział 2

603 44 13
                                    

Coś zaczęło świecić mi w oczy. Powoli i sennie otworzyłam oczy. Przez okno do pokoju babci wlewał się strumień światła. Wstałam i sprawdziłam godzinę. Była 6:40. Wyjęłam z walizki ubrania i skierowałam się do łazienki. Weszłam pod strumień zimnej wody i od razu się rozbudziłam. Wzięłam moje ulubione mydło o zapachu mango i umyłam się nim szybko i dokładnie. Kiedy wyszłam ubrałam się, umyłam zęby i uczesałam włosy. Nie używam kosmetyków. Jedyne co używam to pomadka, krem nawilżający i mgiełka. Nienawidzę wytapetowanych i sztucznych dziewczyn. Rzygać mi się chce na sam ich widok. Wyszłam z łazienki gotowa na pierwszy dzień w nowej szkole. Tak, to już dzisiaj. Wczoraj przyjechałam i wpakowuje się w środek roku szkolnego do nowej szkoły.

- Ami , śniadanie ! Zaraz się spóźnisz ! - usłyszałam moją mamę wołającą mnie z kuchni.

- Jestem - oznajmiłam gdy weszłam do kuchni - Co na śniadanie?

- Płatki - powiedziała z uśmiechem mama.

No tak.. A czego ja miałam się spodziewać?Jajecznicy?Naleśników? Moja mama nie umie gotować. Zazwyczaj zatrudnia kucharkę lub zamawia jedzenie na mieście, a kiedy zapomina rozbię jedzenie dla siebie i taty, bo naprawdę lubię gotować.

- Nie musiałaś - odparłam - Naprawdę, nie rób mi już śniadania. Mam szesnaście lat i potrafię zrobić sobie śniadanie.

- To dobrze - mama odetchnęła z ulgą. Postawiła przede mną miskę z płatkami i wyszła z kuchni.

Zjadłam śniadanie i zabrałam się za robienie drugiego śniadania do szkoły. Kiedy skończyłam robić kanapki poszłam do pokoju spakować plecak.

- Kochanie, zaraz spóźnisz się na autobus ! - krzyknęła mama.

- Mamo, wiem o której mam autobus.

Wzięłam plecak na plecy i ruszyłam do wyjścia. Po drodze zarzuciłam kurtkę i włożyłam buty. Na dworze było chłodno, ale słońce pięknie świeciło. Na przystanek dotarłam szybko. Usiadłam na ławeczkę i czekałam na autobus.

- Cześć - kiedy podniosłam oczy myślałam, że zaraz zemdleje. Przede mną ustał młodzieniec o pięknych blond włosach i uroczym uśmiechu. Wpatrywał się we mnie oczami o idealnym kolorze brązu.Myślę, że był mniej więcej w tym samym wieku co ja. Na sobie miał czarną bluzkę przez którą przebijała się umięśniona klatka i jeansy.

- Cześć - powiedziałam przenosząc wzrok z jego ślicznych ust na oczy.

- Jestem Ross. A ty chyba jesteś tu nowa ? - spytał przyglądając mi się uważnie.

- Tak. Przeniosłam się tu z rodzicami, aby zamieszkać w domku babci po jej śmierci - nie wiem czemu  mu to powiedziałam - Jestem Ami - dodałam szybko.

- Będziesz chodzić tu do liceum ?

- Tak. Niby po co o 7:40 czekam na autobus z plecakiem na plecach ? - spytałam uśmiechając się.

- No tak - usta Ross'a rozchyliły się w pięknym uśmiechu - To do zobaczenia w szkole.

- Nie czekasz na ..... - nie zdążyłam skończyć pytania, bo Ross już się oddalał.

Zaczekałam jeszcze dwie minuty i na przystanek podjechał autobus. Wsiadłam, kupiłam bilet i zajęłam miejsce. Podróż nie zajęła długo. W trakcie jazdy podziwiałam niesamowite krajobrazy. Nagle jakaś szara plamka przemknęła mi przed oczami.

- Chyba mi się coś przewidziało - mruknęłam i wysiadłam na następnym przystanku.

Szkoła nie była duża. Dominowały tu kolory brązu i szarości. Tłok nie był za duży jak na liceum. Ilość uczniów przed budynkiem była przeciętna. Pewnym krokiem ruszyłam przed siebie. Sprawnie omijałam ludzi na korytarzu i po cichu szukałam swojej klasy. Oczywiście zamiast odszukać klasy, kompletnie się pogubiłam i nie wiedziałam gdzie jestem.

Ross WolfOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz