Rozdział 20

296 33 1
                                    


Ross

Po pogrzebie wszystkich poległych w bitwie, zorganizowaliśmy naradę.

- Siedziba Nocnych Łowców gdzieś przy kanionie. Skup się, Ellington! – jego nieobecne oczy denerwowały do granic. Potrząsnąłem nim i zmusiłem, żeby na mnie spojrzał – Skup się!

- Co? A tak... Przepraszam – wymamrotał.

- Wiemy, że straciłeś kogoś dla ciebie ważnego – zaczęła ostrożnie Rydel – ale musisz się skupić, bo inaczej więcej wilków polegnie w bitwach. Zrób to dla niej.

- Dobrze – rzekł zrezygnowany i spojrzał na nas z gotowością – Siedziba przy kanionie? Hmm... - wpatrywał się w niewidzialny punkt za mną – Jeden z Bet opowiadał mi o tej siedzibie, ale nie wiem, czy nie jest ich więcej. Kaniony to dobre miejsce na takie siedziby – znów się zamyślił – Możemy zaatakować tą siedzibę, którą znam, a jeśli to nie będzie ta, to wypytamy jeńców.

- Kiedy ruszamy? – spytał podekscytowany Riker.

- Kiedy moi ludzie zregenerują siły. Nie wiem też, czy będą chcieli wyruszyć – rzekł brunet – Muszę wezwać posiłki,

- Ile ci to zajmie? – spytałem. Nie mogłem czekać zbyt długo. Już o wiele za długo Ami tam siedzi i nie pozwolę, aby spędziła tam jeszcze choć dzień.

- Powinni zjawić się za kilka godzin. Wyruszymy jeszcze dziś w nocy – w jego oczach można było dostrzec nienawiść.

***

Staliśmy pod postaciami wilków gotowi, aby wyruszyć w podróż. Ellington i jakiś inny Beta rozmawiali ze sobą jeszcze pod postacią ludzi.

- Zaraz ruszymy na siedzibę wroga! – rozległ się przywódczy głos Ellington'a – W starciu z wrogiem mamy być bezlitośni! To on porywał nasze dzieci i wymordowywał rodziny! Teraz nasza kolej, aby zadać im ból! Zabijajmy za naszych poległych braci.

Rozległy się wycia. Czekaliśmy w pogotowiu na znak przywódcy. Rozejrzałem się. W tłumie innych wilków wyszukałem moje rodzeństwo. Nie zauważyłem w nich strachu. Stałem na przodzie, a oni trochę z tyłu. Ellington kazał mi tak zrobić ze względu na moją nową umiejętność.

Rozległo się wycie Ellington'a i ruszyliśmy przed siebie. Niech Nocni Łowcy się przygotują, bo nadchodzimy!

***

Po czterech godzinach szaleńczego biegu przez lasy, ujrzeliśmy kanion, a przy nim kamienny budynek. Nie był on jakiś wielki, więc podejrzewałem, że wszystko jest pod ziemią.

Ellington przemienił się w człowieka i nakazał wszystkim odpocząć. Byłem wyczerpany, więc z radością przyjąłem tą wiadomość. Zmieniłem się w człowieka i ruszyłem na poszukiwanie rodzeństwa.

- To teraz będziemy biwakować? – spytał rozbawiony Riker, kiedy usiadłem obok niego pod drzewem.

- A umiesz rozpalać ogień bez niczego? – chciałem go podpuścić.

- Oczywiście, że umiem! – wypiął dumnie pierś – Ale wole nie zdradzać wrogowi naszej pozycji.

To było mądre.

- Tutaj jesteście! – po kilku minutach dołączyła do nas zziajana Rydel – Już nigdy nie dam się wciągnąć na takie wyprawy!

Momentalnie wybuchliśmy śmiechem. Rydel dosiadła się do nas i zdzieliła nas po głowie.

- A gdzie Rocky? – Riker zaczął się rozglądać.

- Widziałam go przy grupce jakichś kolesi. Wolałam nie podchodzić – odpowiedziała blondynka.

Ross WolfOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz