Rozdział 11

336 38 2
                                    


Stałam na łące pełnej fioletowych kwiatów. Lekki wietrzyk mierzwił mi włosy. Nagle za drzewem zobaczyłam Ross'a. Chłopak zbliżał się powoli do mnie. Nie mogłam się ruszyć, więc tylko wpatrywałam się w blondyna. Gdy stanął przede mną nie mogłam oderwać wzroku od jego pięknych brązowych oczu. Niespodziewanie ktoś złapał mnie od tyłu i obrócił w swoją stronę. Okazało się, że to był przystojny czarnowłosy młodzieniec o zielonych oczach. Lukas.

Otworzyłam oczy. Zdezorientowana rozejrzałam się. Byłam u Ross'a w domu, a on pod postacią wilka drzemał na dywanie. Jak się tu znalazłam? Przecież pamiętam, że zawróciłam.

I jeszcze ten sen. O co w nim chodziło? Był tam Ross, Lukas i piękna łąka. Ostatnio moje sny stają się coraz dziwniejsze. Postanowiłam się nim nie przejmować.

- Ross? – szepnęłam. Nie wiedziałam czy śpi, czy może tylko udaje. Uszy czarnego wilka poruszyły się, a zaraz potem ogromny zwierz wpatrywał się we mnie swoimi żółtymi ślepiami. Po chwili przede mną stał już normalny Ross.

- Jak się czujesz? – spytał z troską. Znowu się zaczyna. Przewróciłam oczami i wstałam z łóżka. Zakręciło mi się w głowie. Szybko usiadłam z powrotem na łóżko – Co jest?

- Nic – odparłam obojętnie.

- Jesteś chora, Ami. Lepiej nie wychodź z łóżka.

- Nic mi nie jest!

- Dobra jak chcesz.... – chłopak usiadł na krześle i zaczął się we mnie wpatrywać – Co robiłaś w nocy w lesie?

- Nie twoja sprawa – odwróciłam wzrok. Nie chciałam mu mówić o sprzeczce z rodzicami.

- Nie będę naciskać – spojrzał na mnie ze smutkiem w oczach. Nie złamię się – A powiesz mi czemu mnie unikasz?

Milczałam. Patrzyłam wszędzie tylko nie na niego.

- Słuchaj, wiem, że nie powinno wszystko tak szybko się potoczyć i chciałaś, żebyśmy zostali przyjaciółmi, ale ty nawet nie dałaś mi szansy na zostanie twoim przyjacielem – w jego głosie słyszałam wielki ból. Nie chciałam, żeby cierpiał.

- Gdybyś nie napadł mnie wtedy w moim pokoju to wszystko byłoby w porządku – wymamrotałam. Obwiniał mnie, a sam był sobie winny.

- Dobrze... To może zaczniemy znów od początku? – wyczuwałam nadzieję w jego głosie.

- Ale tylko przyjaciele? – podkreśliłam ostatnie słowo, aby w końcu do niego dotarło.

- Tylko przyjaciele – przytaknął.

Nagle poczułam wibracje w kieszeni. Wyciągnęłam telefon i zobaczyłam wiadomość od Lukas'a.

Pasuje ci o 12?

Zastanowiłam się chwilę.

- Która godzina? – spytałam blondyna.

- Zaraz jedenasta.

- To i tak nie pójdę dziś do szkoły – mruknęłam pod nosem i odpisałam twierdząco.

- Kto to? – chłopak spojrzał na mnie i wyczuwałam lekką wściekłość w jego głosie.

- Kolega – wstałam i ruszyłam do wyjścia.

- Gdzie idziesz? – Ross złapał mnie za rękę i lekko pociągnął do tyłu.

- Słuchaj, dziękuję ci, że mnie uratowałeś, ale nie mieszkam u ciebie. Idę do domu się przebrać i pójść na spotkanie – chłopak pozwolił mi wyjść, a sam odwrócił się i przygrabiony wpatrywał się w ścianę. Szybko opuściłam pokój. Kiedy szłam przez korytarz spotkałam Riker'a.

Ross WolfOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz