Rozdział 4

485 49 14
                                    


Wróciłam do domu padnięta. Powieki mi ciążyły i marzyłam tylko o zakopaniu się pod kocem i spania wieczność lub dłużej, ale nie mogłam sobie na to pozwolić. Skierowałam się do kuchni i postanowiłam zrobić sobie mocą kawę. To mnie postawi na nogi. Z gorącym kubikiem kawy ruszyłam do pokoju. W domu panowała nieprzyjemna cisza. Mama pewnie poszła na zakupy, a tata siedział w swoim nowym gabinecie. Po drodze postanowiłam do niego zajrzeć.

-Cześć tato - powiedziałam gdy weszłam do gabinetu. Tata siedział przy biurku, na którym piętrzyły się najróżniejsze papiery i stał komputer. Mój tata był chudym mężczyzną i niedługo stuknie mu 40. Jego czarne włosy były ułożone w nieładzie, a szaro - zielone oczy, które po nim odziedziczyłam wpatrywały się we mnie ze szczęściem. Bardzo go kochałam, lecz nie za często z nim rozmawiałam. Był bardzo zapracowanym człowiekiem i bardzo rzadko opuszczał gabinet.

- Cześć pszczółko - od niemowlaka tak się do mnie zwracał. To było moim zdaniem urocze. Nie wiedziałam co taki wspaniały mężczyzna robi z moją mamą - Coś się stało? - spytał z troską.

- Nie - odparłam szybko - Po prostu trochę się stęskniłam za moim tatusiem - odstawiłam kawę i usadowiłam się na jego kolanach. Robiłam tak zawsze.Czułam wielką więź z tym człowiekiem. Mogłam mu powiedzieć wszystko, a on byłby zawsze moją podporą - Co teraz piszesz ?

- Powieść kryminalną - przetarł zmęczone oczy - Nie dla dzieci - dodał szybko z uśmiechem gdy tylko wychyliłam się, aby przeczytać co jest napisane w komputerze.

- Nie jestem już dzieckiem ! - wyprostowałam się naburmuszona jak dziecko - Jestem już w pierwszej liceum.

- Naprawdę? - rzekł tata ze śmiechem - A myślałem, że jeszcze podstawówki nie skończyłaś - oboje zanieśliśmy się szczerym śmiechem. Uwielbiałam takie chwile, kiedy tata nie pisał powieści, ale siedział ze mną i był moim tatą - Dobra Ami idź do pokoju, bo muszę jeszcze wykonać telefon i trochę popisać - Ale nic nie trwa wiecznie. Smutna zeszłam z jego kolan, chwyciłam kawę i powlokłam się do pokoju. Popijając kawę chwyciłam za złotą książkę. To był cel dzisiejszej nocy, znaleźć cokolwiek co mogłoby wytłumaczyć zachowanie Ross'a. Może jest jakimś obrońcom wilków? Może gdzieś tu jest zakopany skarb, którego pilnują wilki? Nie to głupie. Obstawiam na to pierwsze. Przekartkowałam księgę, gdy nagle jakaś kartka z niej wypadła. Ciekawa co to może być podniosłam ją z ziemi i przeczytałam :

"Jeśli to czytasz ja pewnie już odeszłam z tego świata. Wnuczko moja nie pozwól, aby ta księga dostała się w niepowołane ręce! Ona chroni wiele tajemnic tego świata. Przypomnij sobie czego cię uczyłam i szukaj odpowiedzi w moim pokoju. Jego też chroń. W sobie masz moc i pochodzisz z wielkiego rodu. Odszukaj siebie.

Mary Cross, Twoja babcia.


Nie wiedziałam o co babci chodziło. Jakie tajemnice? Jaka moc?Jaki ród? Nic z tego nie rozumiałam. Ale poczułam, że Ross może coś na ten temat wiedzieć. Postanowiłam jutro go zapytać czy zał moją babcię i jej legendy. Bo w końcu po co się pytał, czy jestem z nią spokrewniona? Coś ukrywał. Za dużo dziś się działo. Padnięta padłam na łóżko i od razu zasnęłam.

***

Ze snu wyrwał mnie budzik. Jak ja go nienawidzę ! Uderzyłam go z całej siły i zwlekłam się z łóżka. Wyjęłam czerwoną bluzkę, czarne jeansy, skarpety, bieliznę i skierowałam się do łazienki. Dziękowałam babci,że pomyślała o łazience zaraz za drzwiami obok. Wzięłam szybki prysznic, ubrałam się, umyłam zęby, uczesałam włosy, użyłam pomadki i spryskałam się arbuzową mgiełką. Po chwili schodziłam już na śniadanie. Zrobiłam sobie kanapki z potrójną warstwą szynki, bo nabrałam wielkiej ochoty na mięso. Sama byłam lekko zdziwiona, ale skoro miałam ochotę to po co się katować? Zjadłam śniadanie i wzięłam od mamy kasę na lunch. Wbiegłam na górę, chwyciłam plecak i wybiegłam z domu. Bałam się, że spóźnię się na autobus, lecz dotarłam przed czasem. Usiadłam na ławce, wsłuchując się odgłosy przyrody. Było tak cicho, że aż usłyszałam odgłos spadającego liścia i wiewiórkę w oddali. Inaczej nie da się tego wytłumaczyć. Autobus przyjechał trochę za wcześnie, ale mnie to było obojętne. Wsiadłam i zajęłam miejsce. Przez krótką chwilę podziwiałam piękny las, a później pokazała się moja szara szkoła. Wysiadłam z autobusu i skierowałam się do wejścia. Dzisiaj musiałam znaleźć Ross'a i z nim pogadać.

Ross WolfOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz