Rozdział 23

288 23 3
                                    

Ami

Ze snu wyrwał mnie budzik. Leniwie podniosłam powieki i uciszyłam urządzenie. Zwlekłam się z łóżka i ruszyłam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic, ubrałam się, rozczesałam włosy, umyłam zęby i delikatnie się pomalowałam. Gotowa skierowałam się do plecaka i pośpiesznie wrzuciłam do niego wszystkie potrzebne książki. Gdy schodziłam na dół, postanowiłam odpuścić sobie śniadanie. Nie miałam ochoty na kolejne spotkanie z mamą. Po cichu założyłam buty i narzuciłam kurtkę. Kiedy już miałam rękę na klamce, usłyszałam głos mojej rodzicielki :

- Idziesz, bez śniadania?

Odwróciłam się i wymusiłam delikatny uśmiech.

- Nie jestem głodna – powiedziałam łagodnie – Jak zgłodnieje, kupię coś w automacie lub w sklepie. Mam jeszcze lunch w szkole. Nie mam zamiaru się zagładzać.

- Miłego dnia! – mama posłała mi najsztuczniejszy uśmiech na jaki było ją stać, a ja wybiegłam z domu.

Pierwsze co zauważyłam na podwórku, to blondyn stojący naprzeciw mnie. Podbiegłam do niego i na powitanie, obdarowałam go lekkim buziakiem w usta.

- Hej – odparł Ross ze szczerym uśmiechem – To co, idziemy?

- Z panem to będzie przyjemność – odrzekłam głosem damy, na co blondyn wybuchł śmiechem, lecz po chwili też przybrał poważny wyraz twarzy.

- Zatem chodźmy, moja pani.

Teraz to ja nie wytrzymałam i zaczęłam się śmiać, a po chwili dołączył do mnie Ross.

- Jak tam poranek? – spytał, gdy napad śmiechu minął i już normalnie szliśmy w stronę szkoły.

- Bywało gorzej – wzruszyłam ramionami – Ale poczułam się lepiej budząc się w miękkim łóżku – dodałam z uśmiechem.

- To dobrze – odparł chłopak i złożył pocałunek na moim policzku.

- Ten dzień staje się coraz lepszy – mruknęłam, na co Ross jeszcze bardziej się wyszczerzył pokazując swoje białe zęby.

- Czy to może dzięki mnie? – zapytał łobuzersko.

- Może? – odpowiedziałam pytaniem i chwyciłam go za rękę.

Po 20 minutach doszliśmy do szkoły. Na korytarzu musieliśmy się rozdzielić. On ruszył na górne piętro, a ja skierowałam swoje kroki do Sali numer 20. Nagle ktoś rzucił się na mnie i zaczął z całej siły przytulać. Tym kimś była Susan.

- Zaraz mnie udusisz! – sapnęłam. Przez jej siłę, powoli brakowało mi powietrza.

- Tak się cieszę, że w końcu wróciłaś do szkoły! – krzyknęła uradowana.

Kelly i James zaalarmowani wrzaskiem dziewczyny, szybko do nas dołączyli i tak samo jak Susan rzucili się na mnie.

- A was co napadło z tym przytulaniem? - spytałam rozbawiona.

- Tak się o ciebie martwiliśmy – odparła Kelly i posłała mi smutne spojrzenie.

- Dlaczego? – zapytałam zdezorientowana.

- Bo.... – zaczął niepewnie James – Wiemy, że to przez Ross'a nie było cię w szkole.

Teraz mnie zatkało. To moi najbliżsi przyjaciele donieśli na Ross'a?! Nie mogłam w to uwierzyć. Skąd mieli tą informację?

- On mnie nie porwał – szepnęłam skrępowana – To ja uciekłam – skuliłam ramiona i spuściłam wzrok.

Nagle poczułam jak mnie przytulają.

Ross WolfOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz