Ami
Wpadłam jak burza do domu Lynch'ów. Od razu zauważyłam bladego Ross'a leżącego na kanapie. Najszybciej jak tylko mogłam podbiegłam do niego.
- Jak się czujesz? – to było pierwsze sensowne pytanie, które wpadło mi do głowy.
- Nie jest ze mną aż tak źle – odparł chłopak, a na jego twarzy pojawił się grymas bólu.
- Ami, daj mu odpocząć – do salonu weszła Rydel i gestem zasugerowała, abym poszła za nią.
Obdarzyłam blondyna buziakiem w policzek i ruszyłam za jego siostrą. Dziewczyna zaprowadziła mnie do kuchni, gdzie Riker zajadał się kanapkami.
- Smacznego – uśmiechnęłam się do chłopaka i usiadłam naprzeciwko niego.
- Dzięki – powiedział z pełną buzią.
Kiedy przełknął spojrzał na mnie i zapytał:
- Kto chodził po lesie?
- Wyglądał mi na kłusownika – odpowiedziałam, a po chwili zastanowienia dodałam – A może teraz jest tu leśniczy?
- Od wieków w tych lasach nie ma leśniczego. Mogli zatrudnić myśliwego, aby zabił zwierzę, które zabiło niedźwiedzia.
- Jakieś zwierzę zabiło niedźwiedzia ? – spytałam.
- Nie byle jakie. To zwierzę to Ross – westchnął.
- Ross?! – popatrzyłam na niego jak na wariata – Jak? Kiedy? Dlaczego?
- Sama się go spytaj.
- Dobra, nie ważne – przysunęłam się bliżej chłopaka – Jak bardzo poważny jest jego stan? – szepnęłam i zerknęłam w stronę salonu.
- Jest źle – odpowiedział z poważną miną – Możliwe, że będziemy musieli mu amputować nogę.
- Co?! – krzyknęłam i wstałam gwałtownie z krzesła – Ni-i-i-e, nie możecie tego zrobić! Musimy go zabrać do szpitala i...
- Uspokój się! – Riker chwycił mnie za ramię i siłą zmusił, abym usiadła – Teraz uważnie mnie posłuchaj, okej? – przytaknęłam, a on wziął głęboki wdech – Nie możemy go zabrać do szpitalna. Pewnie zastanawiasz się „Dlaczego?". Odpowiedź jest prosta: Jesteśmy inni biologicznie od normalnych ludzi. Myślisz, że nie zdziwiłoby lekarzy, że w organizm pacjenta jest inny niż u innego człowieka?
- Ale przecież macie super-regeneracje, prawda? Czemu to nie działa?
- Ta rana jest zbyt poważna – westchnął blondyn – Ale jest wyjście i jesteś nim ty, Ami.
- Ja?! – spytałam zdezorientowana – Niby jak?
- Jesteś strażniczką i posiadasz Złotą Księgę – stwierdził – Możesz władać największą magią. Potrzebujesz tylko swojej księgi.
- Jeśli przyjdę tutaj z nią, to będę mogła uratować Ross'a, tak? – upewniłam się.
- Tak, a teraz idź!
***
Schodziłam po schodach w ciemnym korytarzu. Jedynym światłem była latarka, którą wzięłam ze sobą. Cały czas powtarzałam wskazówki Riker'a. Jeśli je zapomnę, nigdy nie znajdę „Omlekusa".
Po pewnym czasie, ujrzałam wielkie kamienne drzwi.
Mogę tu wejść bez problemu jeśli mam czyste intencje – pomyślałam i bez żadnych przeszkód weszłam do środka.
CZYTASZ
Ross Wolf
FanfictionAmi Cross to zwykła szesnastolatka, która przeprowadza się wraz z rodzicami do małego miasteczka : Dalton, ponieważ zmarła babcia przepisuję jej dom. Ami spotyka pewnego chłopaka, który niechcący pokazuję jej świat, do którego jej babcia nie zdążyła...