Rozdział 24

270 29 6
                                    


Ami

Szliśmy przez ciemny las, trzymając się za ręce. Rozmawialiśmy na przeróżne tematy, przerywając czasami małymi pocałunkami. Czułam się jak w jakimś romantycznym filmie.

Nagle usłyszałam przeciągły pisk zwierzęcia i śmiech.

- Ross? – zaczęłam przestraszonym głosem – Co to było?

- Nie jestem pewny – odparł – Myślę, że był to pisk psa.

- Jak to psa?! – rozejrzałam się, ale niczego nie mogłam dostrzec w ciemności.

- Musimy to sprawdzić – powiedział zdeterminowany – To było wycie bólu.

Spojrzeliśmy na siebie i równocześnie kiwnęliśmy głowami. Sekundę później biegliśmy już przez las, cały czas podążając za odgłosami psa.

Po chwili dotarliśmy na miejsce. Była to nieduża rzeczka, która znajdowała się na obrzeżach lasu. Postanowiliśmy zaczaić się w krzakach. Dzięki mojemu ulepszonemu wzrokowi, mogłam zobaczyć dwie sylwetki stojące przy wodzie. Obok nich znajdowało się ogromne wiadro.

Jedna z osób schyliła do pojemnika. Znów usłyszałam ten przeraźliwy pisk. Położyłam uszy. Następnie ta sama osoba wygięła się i wyrzuciła to co trzymała w ręku. Kolejny przerażony pisk.

W końcu zrozumiałam co tu się dzieje. Te osoby wyrzucały szczeniaki do rzeki!!! Poczułam ścisk w sercu. Jak oni mogli?!

Kiedy usłyszałam kolejny pisk, wypełniła mnie wściekłość. Wyczuwałam przerażenie i ból stworzeń w wiadrze i nie mogłam tego znieść. Wyskoczyłam z ukrycia i najszybciej jak tylko mogłam biegłam do dwóch sylwetek. Gdy byłam już wystarczająco blisko, rzuciłam się na osobę, która przygotowywała się do wrzucenia kolejnego szczeniaczka do rzeki i przygniotłam ją do ziemi.

- Co się kurwa stało?! – krzyknął męski głos pode mną.

- Coś na tobie siedzi! – usłyszałam dziewczęcy pisk obok.

Warknęłam i zjeżyłam sierść. Spojrzałam na dziewczynę, a ona cofnęła się. Nagle poczułam zapach Ross'a, który stanął za nią. Zaskoczona, upadła na ziemię i zwinęła się w kulkę.

Ross! Idź wyłów szczeniaki! Poradzę sobie.

Czarny wilk kiwnął łbem i zniknął.

Niespodziewanie mężczyzna pode mną zaczął się szarpać. Bez zastanowienia, wgryzłam się w jego ramię. Facet zawył z bólu, gdy mój pysk wypełniał się ohydną krwią. Szybko wyplułam ją z obrzydzeniem . Gdy spojrzałam na rękę mężczyzny, zauważyłam małego brązowego pieska, którego przygniatała. Sprawdziłam, czy facet jest przytomny. Okazało się, że nie, więc ostrożnie z niego zeszłam i podeszłam do szczeniaka. Przemieniłam się w człowieka i wyswobodziłam zwierzę.

Delikatnie przytuliłam psiaka do piersi, a on zaczął się we mnie wtulać. Czułam jak się trzęsie.

- Ciiii – próbowałam uspokoić szczeniaka – Już jesteś bezpieczny.

Nagle usłyszałam piski z wiadra i od razu przypomniałam sobie o innych psach. Kiedy szłam w stronę pojemnika usłyszałam głos :

- Czym wy, kurwa jesteście?! – był to przerażony głos dziewczyny.

Walnęłabym się teraz chętnie z liścia. Zapomniałam o tej dziewczynie!!!!

Odwróciłam się i obdarzyłam ją słodkim uśmiechem.

- Jesteśmy koszmarami ludzi takich jak ty – odparłam i ruszyłam w jej stronę.

Zanim blondynka zdążyła cokolwiek zrobić, uderzyłam ją tak mocno, że straciła przytomność. O to mi chodziło. Niech pomyśli , że to był jakiś dziwny sen.

Po chwili pojawił się Ross z czteroma szczeniakami na rękach.

- Wszystkie żyją – westchnął i przytulił psy.

- Wezmę jeszcze te z wiadra i możemy wracać – powiedziałam i podeszłam do wiadra.

Był w nim jeszcze jeden pies. Delikatnie go wyjęłam i wróciłam do chłopaka.

- I co teraz? – spytałam i spojrzałam na mężczyznę i dziewczynę, którzy byli nieprzytomni.

- Zostawmy ich tak – wzruszył ramionami – Chodźmy do mnie. Musimy coś z nimi zrobić – wskazał wzrokiem na szczeniaki.

***

- Szczeniaczki ! – u Ross'a, głośnym piskiem przywitała nas Rydel – Skąd je macie?

Wszyscy usiedliśmy na kanapie i ułożyliśmy pieski obok siebie. Riker nawet okrył je swoim kocykiem.

Zaczęłam opowieść od polowania, a skończyłam na uratowaniu psiaków.

- To okropne! – krzyknęła dziewczyna – Jak oni mogli chcieć zabić te stworzonka?

- Nie mam pojęcia – odpowiedziałam – I co my teraz z nimi zrobimy?

- No jak to co? – Ross wydawał się być rozbawiony – Wychowamy je na dzielne wilki.

- Czegoś tu się naćpał? – Riker wybuchł śmiechem.

- Mam lepszy pomysł – zaczęła blondynka – Zajmiemy się nimi, a potem komuś oddamy.

- Ja chce je ponazywać! – zaoferował się brat Ross'a – Ten czekoladowy, będzie mieć na imię Karmel.

- Ciekawe, czy to na pewno chłopiec – zachichotałam – Może sprawdzisz?

Blondyn zrobił się cały czerwony.

- Zajmiemy się tym jutro – wstał i skierował się do swojego pokoju.

- Lepiej cię już odprowadzę – rzekł Ross – Robi się późno. Jutro wpadniesz?

- Jasne – uśmiechnęłam się i ruszyłam z chłopakiem do wyjścia.






*******************************

Hejo!!!

Jak podoba wam się przygoda Ami i Ross'a?? 

Wiem, że rozdział trochę krótki, ale wybaczcie :D

Dziękuję, za tyle gwiazdek i komentarzy!!! Jesteście wspaniali ^^

Do zobaczenia ! :p

Ross WolfOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz