XVIII

140 19 6
                                    

Green Street 45A

Godzina 18.oo

E.

Ponownie czytam karteczkę znaczy się informacje umieszczone na niej i zastanawiam się. Po co miałabym tam iść? Ale jednak ciekawość mnie zżera. Może w końcu dowiem się coś sensownego o tych całych zagadkach prześladujących mą osobę.

Patrzę na zegarek. Mam jeszcze pół godziny. Westchnęłam. Postanowione.

Szybkim ruchem zrywam się z łóżka i wchodzę do korytarza. Jak dobrze pamiętam ta ulica znajduje się chyba 20 minut drogi od mojego domu. Wychodzę zamykając drzwi na klucz i idę w centrum miasta. Dziś mama wzięła nocną zmianę za koleżankę. Podobno dziecko jej zachorowało i nie miała je z kim zostawić.

Idę już z dobre 10 minut i powoli czuję, że zamarzam. Oczywiście zapomniałam czapki, którą zastępuje teraz kaptur, ale mało co daję mi ciepła.

Trapi mnie ta cała sprawa z Eric'iem, bo tak naprawdę nie wiem na czym stoję. Każde kolejne spotkanie z nim jest jedną wielką niewiadomą. Czasami boję się, że powie, iż znudziło mu się spędzanie czasu ze mną. Teraz też jestem lekko poddenerwowana, uczucie niepokoju daje mi się we znaki.

Z tą niespokojną myślą docieram na miejsce. Jak się okazuje to dom jednopiętrowy. Spoglądam na telefon jest 17.57. Dom wygląda na zamieszkały, ale chyba jego domownicy wyjechali. Wszędzie jest cicho, a w oknach nie ma ani odrobinę światła. Rozglądam się dookoła. Wszędzie są domy widać, że ulica jest dość popularna. Czując dziwne mrowienie w dłoni, które nie wróży nic dobrego ukrywam się w pobliskich krzakach przez co mam idealny widok na dom.

Po minucie - chyba - ktoś zmierza chodnikiem. Przyglądam się mu, po chwili mija latarnie, a ja mogę dostrzec jego twarz. To Eric, nie mogę uwierzyć. Co on tu robi?!

Po chwili staje w ciemnościach i się rozgląda. Po plecach czuję jak spływa mi zimny pot. Oddycham z ulgą, gdy nie patrzy się dokładanie w moją stronę. Kiedy kończy obserwować zaczyna szybko biec w stronę obserwowanego przeze mnie domu i udaje się na tyły. Mrużąc oczy dostrzegam, że zaczyna coś kombinować z zamkiem. On się włamuje?! Nagle znika w środku. Oddech mi przyspiesza i już wcale nie jest mi zimno. Co on wyprawia?! Mało mu czegoś?!

Nagle słyszę straszny krzyk dobiegający z domu przez, którego dostaję Ciarków na całym ciele. To krzyk dziewczyny. Przez okno widać jakiś złoty blask, a dziewczyna nadal krzyczy. Co on zrobił?!

Na miękkich nogach szybko się wycofuję, lecz ktoś mnie powstrzymuje łapiąc ramieniem w talii i zatykając usta dłonią. To nie może być prawda. Spełnia się mój sen na początku listopada. Próbuję walczyć, gryźć tak jak we śnie, lecz to na nic. Jestem tak zajęta walką, że nawet nie zauważam, że zaprowadził nas do ślepej uliczki, w której jest pełno koszy na śmieci.

W końcu mnie puszcza, a ja oddalam się od niego na kilka metrów. Odwracając się nie mogę uwierzyć własnym oczom.

-Connor! Co ty kurwa wyprawiasz?! - krzyczę na całe gardło, a chłopak się krzywi.

-Musiałem cię z stamtąd zabrać - mówi spokojnie. Ja mu dam.

-Pewnie nie chciałeś, żebym to zobaczyła, ale niestety... spóźniłeś się!

-Ellie, ja...

-Po co do cholery te wasze gierki, hm?! Myślisz, że nie usłyszałam waszej rozmowy na dworze w urodziny Lucy? Uważasz mnie za głupią, żebym się nie ska pła czemu Eric ma innego koloru oczy?

Cała się trzęsie ze złości i niepokoju.

-Ellie, proszę uspokój się... porozmawiajmy.

-A o czym? Że jesteście jakimiś chorymi psycholami, którzy napadają na młode dziewczyny.

My everything Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz