XXI

90 15 3
                                    

Od dnia, w którym poznałam jego rodzinę minął tydzień i w tym czasie skończyły się ferie- niestety. Po tym jak usłyszałam, że MÓJ ojciec jest zamieszany w jakiś instytut, z którego pozyskują moc z ludzi, aż się przeżegnałam w myślach, lecz w trakcie gdy ojciec Eric'a wypowiadał nazwę firmy nie dałam po sobie poznać, że jakoś mnie to ruszyło. Na razie nikt nie wie - oprócz mamy i cioci Clarie - o tym, że jestem spokrewniona z tym człowiekiem. Czuję, że wywołało by to zbyt duże zamieszanie wokół mojego życia. Choć i tak ledwo wiąże koniec z końcem.

Przez te kilka dni rozmyślałam nad tym jaki ON jest. Co po nim odziedziczyłam. I czy chciałbym mnie poznać. Te pytania szumią mi w głowie od rozmowy z mamą na jego temat. Z jednej strony chciałabym poczuć jak to jest mieć ojca, ale z drugiej... boję się. Lecz za nim miałbym go poznawać najpierw muszę zebrać o nim podstawowe informacje. A to odłożę do spraw z robienia w przyszłości. Dalekiej.

Lucy jako lojalna przyjaciółka nie opuszczała mnie w tych dniach w szkole. Bardziej spodziewałam się, że z Connor'em będą wszędzie razem chodzili i trudno będzie ich od siebie oderwać. Jednak byłam mile zaskoczona, gdy już po pierwszej lekcji zabrała się ze mną do biblioteki. Gdy ją spytałam czemu nie jest z Connor'em odpowiedziała:

-Postanowiliśmy, że nasz związek nie będzie przeszkadzał nam w codziennych relacjach w szkole czy poza nią. Po za tym ja nie jestem psem, żeby ciągle za nim latać.

Zaskoczyła mnie ta odpowiedź. Jestem przekonana, że każda przyjaciółka takiej dziewczyny chciała by takie coś usłyszeć. Potem obie stwierdziłyśmy, że jeżeli ktoś nowy się pojawił w naszym życiu, - a w tym przypadku to jest Eric i Connor - to nie będziemy zmieniać swoich nawyków w stosunku do naszej przyjaźni. Tak przynajmniej sobie obiecałyśmy, a jak wyjdzie w praktyce to się zobaczy.

Jest piątek i właśnie wychodzę z ciepłej szkoły w szargający mróz. Gdy jestem w połowie drogi mój telefon daje mi znać, że dostałam wiadomość.

Eric: Jakieś palny na dzisiejszy wieczór? ;)

Ja: Pewnie jak co tydzień :)

Eric: Czyli?

Ja: Romans z książką, łóżkiem, kocem i kakałkiem ;3

Eric: Brzmi kusząco, ale dziś musisz z tego zrezygnować, myszko. Przyjadę po ciebie o 17.oo. Ubierz się ciepło ;*

Super się zapowiada.

***

Nawet jak jechaliśmy nie złamał się i nie powiedział dokąd się wybieramy.

-Mam pytanie? - zapytałam, gdy jechaliśmy z dobre 10 minut.

-Słucham – wiem, że w myślach mnie przeklina bo już od mojego domu nie potrafię zamknąć jadaczki. Ale to nie moja wina, że on ciągle mnie przedrzeźnia.

-Czy to jest randka? - wypowiadając to odwracam głowę w jego stronę.

-Myśl sobie co chcesz.

Ta ostra odpowiedź mnie zaskoczyła. W sumie już jak zawitał do mojego domu zachowywał się dziwniej niż zazwyczaj. Ten komentarz przemilczałam dopóki nie zaleźliśmy się na miejscu.

-Ellie...

-Nie no spoko nie musisz nic mówić. - powiedziałam najoschlej jak tylko mogłam.

-Nie chciałem aby to tak zabrzmiało. - w jego glosie było słychać zdenerwowanie. Postanowiłam odpuścić nie spotkałam się z nim aby się kłócić.

-Dokąd więc idziemy ? - spytałam po części, żeby zmienić temat.

-Mam nadzieję, że lubisz łyżwy. - uśmiechnął się. Za to mi całkiem krew odpłynęła z twarzy. To nie może skończyć się dobrze zwłaszcza z moją super kondycją przeczuwam, że będę częściej siedzieć na lodzie niż na nim stać. Dziesięć minut później siedzieliśmy i zakładaliśmy łyżwy.

My everything Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz