VI

126 18 0
                                    

- Lucy! Przyszła Ellie! - pani Anderson zamyka za mną drzwi. Już po chili słyszę stukot na schodach. Wyłania się z nich rudowłosa dziewczyna. Po chwili tonę w jej uścisku. Gdy odrywamy się od siebie podaję jej pudełko. Otwiera je i przenosi na mnie swoje radosne spojrzenie.

- Muffiny! Och jak dawno ich nie jadłam. Dziękuje.

- Proszę - jej entuzjazm mnie rozbawia.

- Chodźmy - Po chwili mkniemy po schodach do jej pokoju. Gdy wchodzimy przy łóżku na stoliku stoi wazon z dużym bukietem róż. Czerwone były otoczone białymi. Wyglądało tak ślicznie i romantycznie. Czyżby Lucy miała skrytego wielbiciela?

- Ale śliczne! Od kogo są? - Moja przyjaciółka, która już leżała na swoim łóżku i zajadała się muffinami na chwile przerwała i podała mi zgiętą na pół karteczkę.

Szybkiego powrotu do zdrowia.

C.

- Kto to jest C.? - Na to ona wzruszyła ramionami.

- A znasz kogoś o imieniu z literą C.?

- Ellie nie mam pojęcia. Ciebie się tego nie spytam, bo mamy tych samych znajomych. Po co mamy się tym martwić? W sumie mnie też to intryguje, ale jak będzie chciał to sam zagada. Nie martw się, Ellie. Tobie pierwszej o tym powiem. - Powiedziała puszczając oczko w moją stronę.

 To jest ta sama Lucy z przed kilku tygodni. Szczęśliwa i pewna siebie dziewczyna, która jest za razem moim przeciwieństwem i moją przyjaciółką. Opowiadam jej o wczorajszym incydencie w sklepie. W połowie zdania mi przerywa:

- Ej może to on jest tym C.?

- Nie. On ma na imię Eric.

- Aham. - patrzy na mnie znacząco.

- Co?

- Sama nie wiem. Jego imię wypowiedziałaś inaczej niż resztę zdania.

- Inaczej? - mówię cicho.

- No... tak, bardziej z czułością jak się mówi do pieska lub kotka. - rumienię się.

- Nie zwróciłam na to uwagi. - Mój wzrok spogląda na wszystko byle nie na nią. Słyszę westchnienie.

- Dobra, Ellie. Uznajmy, że tego nie było, ale nie myśl, że ci to od puszcze. - Bogu. Niech. Będą. Dzięki. Tak samo się zachowywałam w gimnazjum, gdy chodziło o jakiegoś chłopaka. Wiedziała, że niedługo pęknę i jej wszystko powiem.

- Przypomniało mi się gimnazjum. - mówię.

- Och, piękne czasy. Trzeba kiedyś potrenować.

- Dawno tego nie robiłyśmy.

Poznałyśmy się gdy miałyśmy 7 lat, kiedy Lucy przeprowadziła się do Canterwood. W połowie semestru w gimnazjum miały odbyć się konkurs talentów, więc wszyscy chętni się zapisywali i mieli trenować w sali muzycznej. Lucy miała śpiewać Beyoncé "Halo", ale to był konkurs dla par. Ktoś śpiewa, a drugi gra na instrumencie bądź, tańczy. Pewnego dnia podsłuchała mnie jak gram na saksofonie. Nie wiedziała ona, że potrafię grać na jakimkolwiek instrumencie. Trudno było, ale namówiła mnie do konkursu. I jakimś cudem - nie wiem jakim - wygrałyśmy. Ja grałam teraz dla przyjemności lub, gdy mam ważne decyzje do podjęcia.

- To co dziś oglądamy? - Gdy w niedziele razem spędzamy czas musimy obejrzeć chociaż jeden film z jej kolekcji. A jest tego sporo.

- Hm... Może, "Step up 4"?

- Zgoda. Dawno tego nie oglądałam.

I tak spędziłyśmy resztę popołudnia. Leniwie, obżerając się muffinami i oglądaniu filmu.


——-

Wiem, że praktycznie się tak tutaj nie udzielam tylko publikuje co jakiś czas moje opowiadanie/ książkę. Nie będę was prosić o komentarze bądź gwiazdki. Dla mnie jest i tak dużym zaszczytem, że chce się wam "to" czytać. Jestem bardzo miło zaskoczona tym, że mam ponad 300 wyświetleń. Powiem wam szczerze, że tego się nie spodziewałam. Spodziewam się, że nie każdy to co teraz piszę przeczyta to, ale mimo wszystko DZIĘKUJE. <3

Pozdrawiam Obsession_girl


My everything Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz