XVII

128 16 0
                                    

Jeszcze dwie godziny. Wytrzymam. Powtarzam w myśli te słowa w kółko i w kółko. Dziś jest piątek weekendu początek. A zarazem też ferii. Okazało się, że po sylwestrze idziemy do szkoły tylko na tydzień. Jednak, kiedy zawitałam w progi placówki w poniedziałek zauważyłam, że dużo osób nie przyszło. Słyszałam różne wersje od koleżanek. Jeden zachorował, drugi stwierdził, że mu się nie opłaca przychodzić na 5 dni i, każda następna osoba to inna wersja.

Wchodzę do stołówki i podchodzę do stolika przy, którym siedziała Lucy.

-Hej! - siadam i zabieram jej jabłko z tacy.

-Ej! Ja też jestem głodna.

-Mówi to dziewczyna, która ma całą tace zapełnioną jedzeniem. Jedno jabłko cię nie zbawi. Co ci się jeszcze zostało?

-Matma i literatura, a tobie?

-Historia i angielski.

-Cześć, Ellie - mówi Connor dosiadając się do Lucy - Hej, skarbie.

Ach! No tak zapomniałam wspomnieć. Po sylwestrze Lucy i Connor zostali parą. Bardzo im kibicowałam. W końcu moja przyjaciółka będzie miała na kim polegać oprócz mnie. Nawet nie zauważyłam, kiedy Eric się przysiadł obok mnie.

-Nie siedzicie z kolegami?

-Nie przyszli dziś.

-Nie wierze...

W sumie dla mnie to też jest spore zaskoczenie. Chłopaki w szkole nas ignorowali znaczy nie, aż tak jak byśmy były powietrzem tylko unikali nas, gdy byli z pozostałymi. Nawet Lucy we wtorek się zbuntowała i zapytała czemu tak jest, wtedy Eric odpowiedział : Uwierzcie mi. Nie chcecie ich poznać. To dla waszego dobra. Po tym co od niego usłyszałyśmy już więcej nie poruszałyśmy tego tematu. Ale jedno mnie nurtowało. Skoro Eric i Connor są tymi "dobrymi" w sensie, że nie kpią z innych i ich nie wyzywają to dlaczego się z nimi trzymają? I jeszcze dostali ksywkę "groźna piątka". To niesprawiedliwe w stosunku do nich i innych. Wszyscy się ich boją, a niektórzy chowają po kątach bo są pewni, że coś im zrobią. A to nieprawda. Oni są zupełnie inni. Z początku przyznaję, że myślałam tak jak wszyscy i omijałam ich szerokim łukiem, ale teraz ich znam. Wiem, że nie mogliby zrobić czegoś takiego jak ta pozostała trójka.

-Ellie!

-Co? - pytam się Lucy

-Zadałam ci pytanie

-Sorry, zwiesiłam się - wzruszam ramionami. Niestety czasami tak mam. Zapatrzę się w jeden punkt i już po mnie.

-Mniejsza o to - wyciąga torbę spod stolika i wyjmuje z niej trzy koperty, które nam rozdaje - Wybaczcie, że tak późno, ale miałam tyle na głowie.

-Co to jest? - szepcze do mojego ucha Eric. Zamiast mu odpowiedzieć mówię na głos, bo wątpię żeby Connor też wiedział. Chyba, że...

-Wiesz, że mi nie musisz tego dawać? I tak z zaproszeniem, czy bez wtargnęłabym na twoje urodziny.

Po minach chłopaków wnioskuję, że byli mi wdzięczni za taką dyskretną odpowiedź.

-Wiem. Po tobie mogę się wszystkiego spodziewać.

-Kto będzie? - pytam z ciekawości.

-Oczywiście wy oraz moja rodzina. I kuzyni - przewraca oczami - dużo kuzynów.

Wybucham śmiechem z jej miny. Lucy ma bardzo dużą rodzinę. Ma chyba z dwudziestu kuzynów i jedną kuzynkę, która ma sześć lat. Zanim się pojawiła Lexie, Lucy dostawała kręćka od tylu chłopaków. Mimo, że tyle razy mi się żaliła co do nich, wiedziałam, że ich kocha. Do dziś pamiętam ten dzień, gdy Lexie przyszła na świat. Moja przyjaciółka była tak szczęśliwa, że zaczęła tańczyć na środku ulicy.

My everything Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz