XII

115 17 0
                                    

Przepraszam za błędy i inne niedociągnięcia. Zapraszam do czytania :)

Minął tydzień od kupna sukienki i incydentu z Eric'iem. Przez ten czas w szkole tylko na mnie spoglądał, ale nie podszedł zagadać. Nawet jak Connor był z nami. On był przeciwieństwem Eric'a w niektórych chwilach. Connor jest zabawny, uczuciowy, inteligentny, ale czasami poważny, sprytny i odpowiedzialny. Stosunki moje i chłopaka się ulepszyły. Wyjaśniliśmy sobie co nie co, a Lucy była prze szczęśliwa, że obie ważne osoby w jej życiu się polubiły.

Od paru dni jest grudzień i spadł śnieg. I to dość obfity, więc gdy w piątek szłam do szkoły miałam go po kolana. W niektórych miejscach było odśnieżone, a w niektórych - niestety. Po skończeniu zajęć w piątek razem z Lucy udałyśmy się do niej, by na spokojnie porozmawiać i obejrzeć film.

- Może jeszcze dokładki, co dziewczyny? - spytała się pani Anderson, gdy zbierała ze stołu puste talerze po obiedzie.

- Dzięki, mamo, ale chyba już nic więcej w siebie nie wepchniemy.

- Prawda - odparłam głaszcząc mój lekko wzdęty brzuszek.

- Okay, to zmykajcie na górę, a ja tu posprzątam i zaczekam na tatę. - odwróciła się w stronę okna - Choć myślę, że długo będę czekać, jak połowa dróg w Canterwood jest zaśnieżona.

- Zobaczysz szybko przyjedzie. To my idziemy na górę.

I już po chwili Lucy zamykała drzwi do swojego pokoju.

- Więc... ty, Connor, wczoraj, randka. Opowiadaj.

- A może zaczniemy od bardziej innych tematów?

- Lucy wiesz dokładnie, że takich tematów nie ma , a znając ciebie tak samo byś zareagowała jak ja bym poszła na randkę.

- Może to się w końcu zdarzy, bo też chciałabym zadawać wścibskie pytania mojej przyjaciółce.

- Bez szans. Na razie mam spokój.

- No... niecałkowicie - puściła mi oczko.

- Jeśli myślisz o...

- Eric'u? - przerwała mi.

- Tak, ale nie żądaj zbyt wiele. Mówiłam ci co się stało w centrum i jakoś nie zanosi się jemu ani mnie na kontynuowaniu tej znajomości. Jego humory, czy też sposób jaki do mnie podchodzi zmienia się z dnia na dzień. To nie jest normalne.

- Możliwe, ale przy chłopakach zachowuje się normalnie. Ba! Przy wszystkich, tylko przy tobie jest... inny.

- Skąd to wiesz? Chyba ci się nie zwierzał? - pytam uśmiechając się lekko.

- Co ty! To, by dopiero było. Connor mi powiedział.

- W sumie mogłam się domyśleć.

- A wiesz co mi jeszcze powiedział, że...

- Stop! Koniec. - zatykam uszy, by jej nie słyszeć, ale gdy opuszczam ręce mówi z szybkością rakiety.

- Eric idzie na bal z Zoyą.

W sumie czemu mnie to nie dziwi. Zoya to typowa barbie jak ich mało w mojej szkole. Mocny makijarz to pestka w porównaniu z wyzywającym strojem, który przyciąga uwagę większości uczniów, więc nie zdziwił mnie widok, gdy ujrzałam ją w towarzystwie "groźnej piątki".

- A to niespodzianka - mówię bardziej do siebie niż do niej.

- Właśnie. Nie przypuszczałam, że przyjmie zaloty tej barbie.

- To ona go zaprosiła?

- Tak mówią. Stracił szacunek w moich oczach.

- Ale spójrzmy prawdzie w oczy. Który, by nie przyjął.

- Na pewno ci, którzy mają parę, czy też dziewczynę na ten bal.

- A no właśnie. Tak mnie zagadałaś, że nie odpowiedziałaś na moje pytanie.

Lucy po długim westchnieniu zaczęła opowiadać. Connor miał zaplanowany wczorajszy dzień, ale pogoda zepsuła mu plany, więc razem z Lucy wybrali się do kina na film. Później szli powoli w stronę jej domu. Na koniec ona go przytuliła, a on z zaskoczenia...

- Pocałował cie!

- W policzek, Ellie. Już wyobrażasz sobie nie wiadomo co.

- Dobra, dobra. I co dalej?

- Nim się zorientowałam co się stało jego już nie było.

- No nieźle. - coś mi wpadło do głowy - To dlatego dziś on w ogóle nie odrywał od ciebie wzroku, a ty bez przerwy byłaś czerwona. No nie powiem. Pobiłaś mnie w robieniu buraka na twarzy w dzisiejszym dniu.

- Haha. Bardzo śmieszne.

- Więc... Co czujesz do Connor'a?

- Nic nie powiem.

- Dlaczego?

- Powiem wtedy, gdy ty mi powiesz co naprawdę czujesz do Eric'a.

Lucy uśmiechnęła się zwycięsko, a ja czułam jak teraz moja twarz jest czerwona. Na szczęście od odpowiedzi uratowała mnie moja komórka, która zaczęła wibrować.

- Halo?

- Cześć, skarbie. Słuchaj zablokowali drogę i nie wiem, kiedy znowu będzie przejezdna, więc nie przyjadę po ciebie. Niedługo zbliża się 19.oo i chciałabym, żebyś już teraz wyszła od Lucy, zanim się zrobi ciemno. Dobrze?

- W porządku, mamo. Nie ma sprawy. Zaraz wyjdę.

- Dobrze. Napiszę jak ruch się zmniejszy i będę wracać. Kończę. Idź ostrożnie. Pa.

- Do zobaczenia.

Tłumacząc Lucy co powiedziała mi mam odprowadziła mnie do drzwi i już po chwili szłam w stronę domu. Przed domem byłam 20 min. później. Mam jeszcze nie przyjechała, ale jak wchodziłam na swoją ulicę, napisała, że policja kieruje ruchem, więc niedługo przyjedzie.
Gdy szukałam w torbie kluczy zauważyłam karteczkę wciśniętą między drzwi. Kiedy je otworzyłam "karteczka", a raczej kartka zgięta w pół z moim imieniem wpadła pod moje nogi. Po zdjęciu przemokniętych rzeczy wraz z torbą i kartką w dłoni usiadłam na swoim łóżku i zaczęłam ją powoli czytać.

Co, by było gdyby twój ojciec nie uciekł?

Gdyby został z tobą i twoją matką? Co, by się wtedy stało? Uwierz mi, zbyt dużo, by o tym pisać, lecz nazwisko Tollos nie powinno umknąć uwadze twojej matki.
Bądź ostrożna w poczynaniach, które bez twojej wierzy są straszne.
Pamiętaj. Obserwuję cię...
E.


My everything Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz