IX

120 18 0
                                    

Minął tydzień od, kiedy trafiłam do szpitala. W tym czasie byłam na wizycie kontrolnej, która wypadła dobrze. Od trzech dni nie miewałam bólów głowy, a lekarz powiedział, że wszystko jest w porządku, a z rozcięcia na głowie zrobił się mały strup. Na koniec pożegnaliśmy się i z powrotem z historią choroby wracam do domu.

Gdy przyszłam we wtorek do szkoły wszyscy uczniowie zachowywali się jeszcze dziwniej niż zwykle.

-Hej o co chodzi? - wskazując Lucy hol wypełniony uczniami.

-Wiesz, Ellie powoli zbliża się bal zimowy, więc każdy chce sobie znaleźć drugą polówkę na ten wieczór.

- Ach. W tamtym roku...

-Tak. Też tak było.

-A ty z kim poszłaś? Nigdy mi o tym nie mówiłaś.

-Ja? Sama. Na pewno ci nie mówiłam?

-Nie. Chyba, że przez chorobę miałam nagły zanik pamięci.

-No... to może jak nikt nas nie zaprosi to razem na niego pójdziemy,hm?

-Jak najbardziej jestem za - po chwili obie chichoczemy.

***

Ale jestem głodna! Pani od angielskiego przetrzymywała nas prawie cały lunch. Żmija. Kiedy miałam już wchodzić do stołówki za sobą słyszę swoje imię. Odwracam się. Lucy. Oby to był dobry powód, by odciągać mnie od lunch'u.

-Nie uwierzysz!

-Co się stało? - poganiam ją, bo czuję jak mój żołądek przylega do wewnętrznej części pleców.

-Pewien chłopak zaprosił mnie na bal!

-Znam go? - akurat, ktoś wychodził ze stołówki, więc przesunęłam się ułatwiając mu drogę. Lucy patrzy za mnie i po chwili wskazuje palcem na kogoś za mną.

-To on - szepcze w moją stronę. Odwracam się i zamieram. To Connor. Zanim zdążę się powstrzymać jego imię wypada mi z ust.

-Connor? - marszczy brwi. Cholercia.

-Znasz go? - ups...

-Nie... Znaczy... Słyszałam kiedyś jak jego kolega go wołał -kłamię.

-Aha - uśmiecha się do mnie - Umówiłam się z nim na kawę po szkole.

-No to powodzenia.

-Nie dziękuje. Ale... Mam nadzieje, że coś z tego wyjdzie. Szłaś do stołówki?

-Tak, ale już nie jestem głodna.

-Masz jeść. - grozi mi palcem.

-Oczywiście, mamo - uśmiecham się do niej nie dając po sobie poznać, że niepokoi mnie ich spotkanie. To o tyle dobrze, że będą w miejscu publicznym. Jeszcze chwilkę rozmawiamy o głupotach. Na koniec, życzę jej dobrej zabawy i, by na siebie uważała.

-Dobrze, mamo - zawołała, gdy wchodziła do stołówki.

***

Pod wieczór dostałam sms'a od Lucy. Pisała, że jest już w domu i jutro jej wszystko opowie. Gdy odkładałam komórkę do pokoju weszła mama.

-Kochanie, masz jakieś plany na jutro po szkole?

-Nie, a co?

-Może byśmy się wybrały na zakupy. W końcu sukienka sama się nie kupi. - uśmiecha się.

-No, dobrze. To jesteśmy umówione.

-Przyjadę po ciebie do szkoły i cię zabiorę, więc nie jedź jutro rowerem.

-Uch... no dobrze.

-Znalazłam jakiś liścik z twoim imieniem w krzakach dziś rano.-wyjmuje go z kieszeni dżinsów podaje mi.

-Och... dzięki.

-No to ja idę się położyć. Nie siedź za długo. Dobranoc. -wychodząc zamyka drzwi.

-Dobranoc.

Mój wzrok wpatruje się w liścik z moim imieniem. Zastanawiam się, czy go otworzyć. Jednak ciekawość zwycięża.

Wiesz,to nie musiało się stać. Jak to mówią... Ciekawość to pierwszy stopień do piekła.

E.


My everything Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz