XVI

98 17 0
                                    

Niedługo po balu były święta, które spędziłam razem z mamą. W sumie jak co rok. Ale nie narzekam. Uwielbiam święta nie wliczając w to przerwę od szkoły, ale tak samo spędzenie go wśród bliskich. Od kilku już lat kupuję mamie prezent od ''Mikołaja'' i co rok słyszę tę samą śpiewkę, ale w końcu po długiej dyskusji zawsze znajdujemy jakiś kompromis.

Dziś jest sylwester. Dzień, na który najbardziej czekałam, ponieważ mama spędza go z ciocią Clarie, a do mnie przychodzi Lucy. W sumie to już powinna być. Jest po dwunastej, a zamierzamy jeszcze zrobić drobne przekąski na wieczór i udekorować jakoś salon.

-Jestem! - słyszę głośne zamykanie drzwi. Po wyjściu z kuchni widzę moją przyjaciółkę z różnymi torbami.

-Aż tyle ubrań wzięłaś? - pytam.

-Chciałabyś... Mama stwierdziła, że nam coś przygotuje i byłam zmuszona wziąć to - podaje mi dość dużą i trochę ciężką torbę.

-Co tam jest? Waży chyba z trzy kilo - kierujemy się do pomieszczenia skąd przyszłam i stawiam to na blat.

-Żeby tylko. Jak się nie mylę są tam jakieś przekąski na wieczór. A twoja mama gdzie?

-Wyszła z godzinę temu

-Więc już jesteśmy same? - uśmiecha się do mnie.

-Jak najbardziej. - odwzajemniam się jej tym samym.

Po tym jak wstawiłyśmy, -znaczy upchnęłyśmy- do lodówki zawartość torby zaczęłyśmy ogarniać salon. Ogólnie był już wysprzątany, a stolik od kanapy podsunięty do ściany, by nie przeszkadzał nam podczas naszych pląsów. Ale trzeba było jeszcze zawiesić serpentyny i balony. Pewnie myślicie po co to robimy skoro będziemy tylko my dwie. Otóż chcemy zapamiętać go jak najlepiej, a dekoracja jeszcze bardziej nam w tym pomoże.

Było już po piętnastej, gdy skończyłyśmy nasze dzieło. Byłyśmy z tego dumne jak nigdy.

-Dobra wszystko gotowe. Tylko trzeba będzie odgrzać jedzenie, ale to później. Jak chcesz możemy się przygotować.

-Okay. To może ty idź pierwsza, Ellie - wskazuje na telefon - Connor dzwoni.

-No dobra. To ja idę na górę. Pozdrów go! - krzyczę, gdy wchodzę do łazienki. Kąpiel i suszenie włosów zajęło mi 30 minut, a następne 20 wyprostowanie, lekki makijaż. Wreszcie wychodzę ubrana w czarną zwiewną spódniczkę do połowy ud do tego bordowy sweter z rękawami na 3/4 oraz czarne rajstopy i czółenka tego samego koloru.

-Wolna! - krzyczę do Lucy schodząc po schodach. Po chwili wchodzę do salonu, a moja przyjaciółka -oczywiście z telefonem przy uchu- robi oczy na pięć złotych.

-Co? - mówię.

-Woo laska! Nie no skąd masz te ciuchy?

-Dostałam na święta od mamy.

-Od dziś chodzę z twoją mamą na zakupy. Co?... A nic. Przyszła Ellie.... Masz pozdrowienia - kieruje te słowa w moja stronę - Szkoda, że was tu mnie ma. Ellie wygląda bombowo.

-Okay dość komplementów na mój temat – mamroczę.

-Seksownie...

-Lucy...

-Aż ślinka cieknie...

-Dość! - łapię się za już oczywiście czerwone policzki, a ona oczywiście wybuchła śmiechem.

-Co?...A! Eric cię pozdrawia - mówi puszczając przy tym oczko.

-Yy... Też go pozdrów

W sumie od balu nie kontaktowałam się z nim. Nie wiedziałam co się pomiędzy nami dzieje. Nadal się zastanawiałam dlaczego tak szybko zmienił swoje nastawienie co do mnie. Nie powiem było to trochę podejrzane, tak samo jak to, że nadal nie wytłumaczył mi tego co Zoya powiedziała. Gdybyś nie był takim tchórzem powiedziałbyś naszej słodkiej Ellie, dlaczego tak naprawdę z nią gadasz. Ale już dość. Nie chcę sobie zaprzątać głowy takimi myślami. Nie dziś.

-Co robicie?...Haha. Ambitne plany...No pewnie. My chociaż będziemy się bawić nie to co wy leniuchy...Tak, dobrze usłyszałeś...Haha...Ellie?

-Tak?

-Te głupki chcą się do nas dołączyć.

-Że teraz?

-Nie teraz muszę się uszykować i w sumie dorównać tobie strojem. Choć sądzę, że ciężko będzie.

-No...Dobra jak chcą mogą za jakąś godzinkę wpaść- mówię wzruszając ramionami. Jednak w środku nie wiem co robić. Pierwszy raz przyjdzie ktoś do mojego domu oprócz Lucy.

-Dobra to idę się szykować.

***

Jestem w kuchni kończąc zmywać naczynia. Chłopaki przyjechali jakieś trzy godziny temu. Nigdy nie wiedziałam ich w tak dobrych humorach. Zwłaszcza Erica, który zachowywał się tak samo jak na balu. W sumie bardziej mi się podoba w tej wersji niż wtedy, niż gdy go poznałam. Czy właśnie się przyznałam, że on mi się podoba?

Cała trójka poszła na dwór, chyba pooglądać jak niektórzy puszczają fajerwerki, a ja stwierdziłam, że posprzątam, by mama rano nie doznała małego zawału. W tym czasie włączyłam sobie radio. Akurat podawano informacje z naszego rejonu, więc bardziej się wsłuchałam.

-W Canterwood kolejne ataki na nastolatki. Już trzy młode dziewczyny trafiły do szpitala. Lekarze mówią, że każda z nich miała lekki zawał serca, ale nie taki groźny. Jednak dość dziwne jest dla nich, że akurat każda miała to samo. W sumie dla nas też. Miejmy nadzieje, że te ataki się wkrótce skończą, a my będziemy spokojnie spać.

-Hm...Dziwne

-Co dziwne? - szybko się odwracam.

-Jezu! Eric, przestraszyłeś mnie – mówię przykładając dłoń do szybko bijącego serca.

-Nie chciałem. Co dziwne?

-A nic ciekawego - mówię wyłączając radio - A ty nie na zewnątrz?

-Przyszedłem po ciebie.

-Masz szczęście. Akurat zdążyłam posprzątać. W ogóle co wy tam robicie? - wchodzę do korytarza zmieniając czółenka na ciepłe kozaki, płaszcz, czapkę, szalik i rękawiczki. Mówiłam już, że jestem zmarzluchem?

-Lucy i Connor rzucają się śnieżkami, a ja patrzyłem jak zamieniają się w wielkie bałwany.

-W Olafa – uśmiecham się do niego, a on w odpowiedzi marszczy brwi. Dopiero teraz dostrzegam na jego czarnych gęstych włosach kropelki rozpuszczonego śniegu. Czyli ktoś próbował w niego trafić.

-Kogo?

-Serio? Nie znasz tej bajki?

-Yy...

-Kraina lodu? - kręci głową – Osłabiasz mnie czasami.

-To ta bajka co prawie co 10 minut śpiewają piosenki. Jest tam taka ruda i blondyna?

-Tak to ta.

-Chyba kiedyś Laura i Valery to oglądały. Ph.. oglądały. Przez cały film albo słyszałem ich śpiew, który roznosił się po całe okolicy przysięgam, albo się śmiały.

-Ach... nie zrozumiesz tego. Idziemy?

-Panie przodem

***

-3...2...1... SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU!!! -krzyknęliśmy wszyscy naraz trzymając w dłoni kieliszki, w którym był szampan dzięki Eric'owi. Chciałam złożyć życzenia Lucy, lecz gdy się odwróciłam zobaczyłam, że moja przyjaciółka całuje się z Connor'em.

-Szczęśliwego nowego roku - usłyszałam głos Eric'a tuż koło mojego ucha. Odwróciłam się, a on szybko wykorzystał sytuację, że nasi przyjaciele nie patrzyli i mnie pocałował.

-Dzięki, wzajemnie. - mówię, gdy już się od siebie oderwaliśmy. Po chwili podchodzi do nas Lucy i Connor, którym też składamy życzenia.

-Patrzcie!

Mówiąc to Lucy wszyscy jak jeden mąż wpatrują się w niebo rozjaśnione najróżniejszymi fajerwerkami. Uwielbiam ten moment. Gdyby mogło być tak zawsze.    






My everything Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz