R2

827 91 17
                                    

Hałas.
Toksyny.
Smród brudnych spalin.

Oto jak prezentują się przetłoczone ulice Ameryki.

Lotniskowy zegar wybijał już 12:15 czasu lokalnego LA.

"Spóźnia się.
Powinien tu być już piętnaście minut temu" - zaniepokoiłam się.

Wyszłam na zewnątrz.
Całkiem zakłopotana i zdeterminowana zaczęłam przechadzać się po parkingu, tym samym wypatrując czarnej limuzyny marki mercedes.

Jednak, ku mojemu zdziwieniu nie było tam żadnego pojazdu tej kategorii.

Wzięłam głęboki wdech, silnie zaciągając się ciepłym, ale jakże ohydnym powietrzem.
Wypuściłam je z płuc równie mocno, co wywołało niewielkie krztuszenie.

Bezwładnie opadłam na ciężką walizkę, którą za sobą ciągnęłam, siadając na niej.

Gdzie on jest?

Znów spojrzałam na zegarek, była już 12:30.

Rozejrzałam się dookoła jeszcze raz sprawdzając czy nie przeoczyłam żadnego pojazdu o jakim zostałam poinformowana.
Niestety, dalej nikogo nie było.

Wyciągnęłam komórkę ze swojej dużej lakierowanej torebki i wybrałam numer do Franka DiLeo - menedżera Michaela.

Już po kilku sygnałach usłyszałam męski głos w słuchawce:

- DiLeo, proszę mówić.

- Witam, z tej strony Natalia Alchimowicz. Miałam mieć dzisiaj rozmowę kwalifikacyjną z Panem Jacksonem. Byliśmy umówieni, że o godzinie 12:00 przyjedzie po mnie samochód, ale niestety nikt się jeszcze nie zjawił - ściszyłam ton głosu - może ja gdzieś popełniłam błąd?

- Mike, ehh - westchnął - Proszę się niczym nie martwić. Za 10 minut przyjedzie po Panią czarna limuzyna. Tylko, proszę mi powiedzieć, gdzie Pani się obecnie znajduje?

- Jestem wciąż na lotnisku - odparłam krótko.

- Dobrze, proszę nigdzie się nie oddalać, samochód zaraz po Panią będzie.

- Rozumiem - skwitowałam.

Nie zdążyłam powiedzieć nawet "do widzenia", kiedy ten momentalnie odłożył słuchawkę. W głębi duszy wiedziałam, że coś jest nie tak. Takie dziwne uczucie popełnienia błędu, mimo iż zostałam zapewniona o jego braku. Głos tego mężczyzny był strasznie zdenerwowany, a wręcz poirytowany, jakby ktoś właśnie ośmieszył go przed ogromną salą ludzi. To wzbudzało we mnie pewnego rodzaju obawy, jednak górę brała ciekawość.Czułam, że muszę wiedzieć o co chodzi. "Muszę" - no właśnie. 

Często jesteśmy ciekawi, w sprawach nie tylko poważnych, ale i tych błahych. Za wszelką cenę musimy dowiedzieć się o sensie sprawy, w większości nawet wtedy, kiedy sytuacja nas nie dotyczy. Nie sądzisz, że to jest trochę niemoralne? Rozumiem, że kiedy główną przyczyną jesteś ty sam, ale kiedy sprawa dotyczy kogoś innego?Muszę, czy po prostu chcę, czuję pragnienie zaspokojenia własnej ciekawości? Tacy się rodzimy. Człowiek z natury jest istotą ciekawską, chcącą wszystko wiedzieć. Wiemy o tym, jednak nic z tym nie robimy.

Dlaczego?

Może nam się nie chce, ale w większości przypadków ciekawość po prostu sprawia przyjemność. To jest jak z głodem, czy pragnieniem. Dopóki nie zjesz, dalej odczuwasz jak żołądek domaga się posiłku i jeżeli mu tego nie dostarczysz będzie Cię dręczyć aż wygra, a Ty w końcu go nakarmisz. Jeżeli jednak załagodzisz głód, czujesz się przyjemnie, wiesz, że teraz jesteś spełniony. Identycznie jest z ciekawością. Dopóki jej nie zaspokoisz, będzie Cię męczyć, aż stanie górą nad Tobą, a Ty dasz jej spełnienie. 

Po Drugiej Stronie Medalu /MJOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz