R31

194 22 19
                                    

Michael:

Czujesz to?
Takie dziwne uczucie pustki.

A, to czujesz?
Takie bolesne ukłucie, chyba prosto w serce...

Czekaj, jest coś jeszcze, tylko nie bardzo wiem jak to nazwać.
To coś jest we mnie.
Gromadzi się i nasila co raz bardziej, jakby miało zaraz eksplodować.
Jednak, jest też takie smutne i opustoszałe, że nie ma nawet czym wybuchnąć.
Bo, gdyby doszło do eksplozji, wybuchła by próżnia.
Pusta, a jednak czymś wypełniona.
Pełna, a jednak nic nie zawierająca.

Nie wiem jak to nazwać.
To uczucie, emocja, a może to tylko mój wymysł?
Nie wiem.

Jednak to nie jest coś naturalnego, czuję to chyba po raz pierwszy, a tak mi się przynajmniej wydaję.
To jest jak pasożyt, który zabija mnie od środka, wykańczając kawałek, po kawałku.
Rozrywa serce na drobne części, a nawet i więcej.
Jest to pewnego rodzaju pustka, która mimowolnie wypełnia się bólem oraz niewiedzą i rozczarowaniem.

Jest to próżnia, która ogarnia człowieka, po stracie drugiej osoby.
Osoby, która była dla ciebie całym światem, kiedy ty dla świata byłeś nikim.
Osoby, którą kochasz nad życie, a ona opuszcza cię bez krztyny wyjaśnień, bez namiastki ciepła. W jej oczach brakuje litości, którymi włada kamienne spojrzenie.

Pozostawia po sobie tylko chłodnego całusa i zranionego mężczyznę, który pogubił się w miłości.

Boję się, sam nawet nie wiem czego.
Nie żyję naprawdę, umieram powoli.
Chcę zaznać prawdy, choć raz w swoim zakłamanym życiu sławy.
Nie chcę jej, mimo tego że jest to coś co kocham.
Kocham, ale nie tak bardzo jak ją.
Dla Natalii, byłbym w stanie poświęcić to wszystko, a nawet siebie.
Ale, ona odeszła, zostawiła mnie samego, zasłaniając się chorobą.
Tylko...co to była za odznaka?
I skąd znała nazwisko generała Cowell'a?
A, później ta limuzyna rządowa, nie rozumiem...

-Panie Jackson, mamy wytyczne i głównego podejrzanego - usłyszałem głos generała FBI.

- To w takim razie nie rozumiem na co czekacie? - odparłem stanowczo.

- Akta są poufne i zatajone...

- I co w związku z tym? Za co ja wam do cholery płacę?! - przerwałem mężczyźnie, lekko się przy tym unosząc.

- Żebym mógł cokolwiek powiedzieć w tej sprawie musimy udać się do siedziby FBI, ponieważ jak już mówiłem akta są zatajone i wszystko musi przebiegać zgodnie z procedurą. Więc proszę nie zachowywać się jak rozwydrzony gówniarz i robić co mówię - odparł, a w jego źrenicach malował się gniew. Widać było, że oprócz "rozwydrzonego gówniarza" chętnie powiedziałby więcej, ale tym razem musiał ugryźć się w język. Wiedział, z kim ma do czynienia i to nie na swoim terytorium.

- Mike, uspokuj się i rób co mówi generał Cowell - usłyszałem ze strony Frank'a.
Spojrzałem z pogardą na posiwiałego mężczyznę w służbowym mundurze federalnym, po czym udałem się na zewnątrz posesji.

- Zapraszam do samochodu Panie Jackson - powiedział Cowell.

- Mam swój jak widać, spotkamy się w siedzibie - odparłem poirytowany.

- Tak wiem, ale moim zadaniem jest chronić pańskie życie, więc nalegam aby wsiadł Pan do limuzyny należącej do rządu USA w ramach bezpieczeństwa, bo w końcu za co Pan mi płaci - skwitował, po czym z uśmiechem pełnym egoizmu wsiadł do pojazdu, a ja tuż za nim.

Uchylając szybę samochodu, poinformowałem Franka, aby jechał za nami.

Znów ten budynek.
Miejsce, gdzie ludzie patrzą na mnie z nienawiścią i pogardą.
Szedłem przez długi, wąski korytarz o ścianach koloru cappuccino. To te same ściany. Dające wrażenie ciepła i potulności. One jedyne, chyba nie mają mnie za pedofila i gwałciciela.
Ten świat nami manipuluje.
Niedługo brat rzuci się na brata, tylko po to, by stać się bogatym, czy posiąść jego żonę.

Po Drugiej Stronie Medalu /MJOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz