Michael:
Czujesz to?
Takie dziwne uczucie pustki.A, to czujesz?
Takie bolesne ukłucie, chyba prosto w serce...Czekaj, jest coś jeszcze, tylko nie bardzo wiem jak to nazwać.
To coś jest we mnie.
Gromadzi się i nasila co raz bardziej, jakby miało zaraz eksplodować.
Jednak, jest też takie smutne i opustoszałe, że nie ma nawet czym wybuchnąć.
Bo, gdyby doszło do eksplozji, wybuchła by próżnia.
Pusta, a jednak czymś wypełniona.
Pełna, a jednak nic nie zawierająca.Nie wiem jak to nazwać.
To uczucie, emocja, a może to tylko mój wymysł?
Nie wiem.Jednak to nie jest coś naturalnego, czuję to chyba po raz pierwszy, a tak mi się przynajmniej wydaję.
To jest jak pasożyt, który zabija mnie od środka, wykańczając kawałek, po kawałku.
Rozrywa serce na drobne części, a nawet i więcej.
Jest to pewnego rodzaju pustka, która mimowolnie wypełnia się bólem oraz niewiedzą i rozczarowaniem.Jest to próżnia, która ogarnia człowieka, po stracie drugiej osoby.
Osoby, która była dla ciebie całym światem, kiedy ty dla świata byłeś nikim.
Osoby, którą kochasz nad życie, a ona opuszcza cię bez krztyny wyjaśnień, bez namiastki ciepła. W jej oczach brakuje litości, którymi włada kamienne spojrzenie.Pozostawia po sobie tylko chłodnego całusa i zranionego mężczyznę, który pogubił się w miłości.
Boję się, sam nawet nie wiem czego.
Nie żyję naprawdę, umieram powoli.
Chcę zaznać prawdy, choć raz w swoim zakłamanym życiu sławy.
Nie chcę jej, mimo tego że jest to coś co kocham.
Kocham, ale nie tak bardzo jak ją.
Dla Natalii, byłbym w stanie poświęcić to wszystko, a nawet siebie.
Ale, ona odeszła, zostawiła mnie samego, zasłaniając się chorobą.
Tylko...co to była za odznaka?
I skąd znała nazwisko generała Cowell'a?
A, później ta limuzyna rządowa, nie rozumiem...-Panie Jackson, mamy wytyczne i głównego podejrzanego - usłyszałem głos generała FBI.
- To w takim razie nie rozumiem na co czekacie? - odparłem stanowczo.
- Akta są poufne i zatajone...
- I co w związku z tym? Za co ja wam do cholery płacę?! - przerwałem mężczyźnie, lekko się przy tym unosząc.
- Żebym mógł cokolwiek powiedzieć w tej sprawie musimy udać się do siedziby FBI, ponieważ jak już mówiłem akta są zatajone i wszystko musi przebiegać zgodnie z procedurą. Więc proszę nie zachowywać się jak rozwydrzony gówniarz i robić co mówię - odparł, a w jego źrenicach malował się gniew. Widać było, że oprócz "rozwydrzonego gówniarza" chętnie powiedziałby więcej, ale tym razem musiał ugryźć się w język. Wiedział, z kim ma do czynienia i to nie na swoim terytorium.
- Mike, uspokuj się i rób co mówi generał Cowell - usłyszałem ze strony Frank'a.
Spojrzałem z pogardą na posiwiałego mężczyznę w służbowym mundurze federalnym, po czym udałem się na zewnątrz posesji.- Zapraszam do samochodu Panie Jackson - powiedział Cowell.
- Mam swój jak widać, spotkamy się w siedzibie - odparłem poirytowany.
- Tak wiem, ale moim zadaniem jest chronić pańskie życie, więc nalegam aby wsiadł Pan do limuzyny należącej do rządu USA w ramach bezpieczeństwa, bo w końcu za co Pan mi płaci - skwitował, po czym z uśmiechem pełnym egoizmu wsiadł do pojazdu, a ja tuż za nim.
Uchylając szybę samochodu, poinformowałem Franka, aby jechał za nami.
Znów ten budynek.
Miejsce, gdzie ludzie patrzą na mnie z nienawiścią i pogardą.
Szedłem przez długi, wąski korytarz o ścianach koloru cappuccino. To te same ściany. Dające wrażenie ciepła i potulności. One jedyne, chyba nie mają mnie za pedofila i gwałciciela.
Ten świat nami manipuluje.
Niedługo brat rzuci się na brata, tylko po to, by stać się bogatym, czy posiąść jego żonę.
CZYTASZ
Po Drugiej Stronie Medalu /MJ
FanfictionDwa złote dzwoneczki, wręczone niegdyś na zgodę. Na lśniącym łańcuszku zawieszone, miały symbolizować więź nad wyraz silną. Jednak medalion zawsze dwiema tarczami lśni, która okaże się tą prawdziwą? Michael Jackson, światowej sławy piosenkarz zatru...