Michael:
Od tej tragedii minęły już 3 miesiące, a ona dalej się nie obudziła. Codziennie po wykonaniu swoich obowiązków jestem przy niej. Dniami i nocami siedzę przy tym szpitalnym łóżku trzymając ją za jej gładką, ale zimną dłoń. Ciągle patrząc się w ekran, na którym podskakujące linie pokazywały puls i szybkość bicia jej niezwykle kochanego i ciepłego serduszka, zastanawiałem się czemu ona? Czemu nie ja? Przecież nie zasłużyła na to. Może i jest czasem nerwowa i impulsywna, ale każdy człowiek ma jakieś swoje wady i zalety.
Natalia jest naprawdę piękną i dobrą osobą. Pełną energii, życia, entuzjazmu, gotowości do walki w obronie czyjejś lub własnej, miłości, skłonną do poświęceń...
A teraz ? Teraz nie widać w niej nic. Chociaż nie...
Ja mimo choroby, śpiączki i licznych obrażeń jakich doznała dalej widzę w niej tę samą Natalię jaką poznałem najpierw na koncercie, a potem w Neverland. Widzę jak właśnie teraz walczy, walczy o każdą minutę, sekundę swojego cudownego życia.
A co do koncertu właśnie wróciłem z jednego z nich, Frank chyba rozniósłby mnie po całym szpitalu gdym kolejny raz odwołał moje występy.
Tak, kolejny...odwoływałem je z powodu Natalii, kocham ją i chciałem każdą chwilę spędzić tylko i wyłącznie przy niej.
Frank wtedy wyjaśnił mi :-Mike, ja doskonale Cię rozumiem. Ale przez takie ciągłe odwoływanie koncertów zdejmą Cię z listy , a twój imicz bardzo na tym ucierpi.
-To co z tego. Trudno. Frank ja nie mogę jej zostawić...-wtedy mi przerwał i wyjmując cygaro z ust odparł:
-Nie zostawiasz Michael, kochasz ją tak ?
-Tak.-odrzekłem bez zastanowienia.
-No właśnie... Więc nie zostawisz jej nigdy choćby dzieliły was tysiące, miliony, a nawet miliardy kilometrów. A wiesz czemu ?
Uniosłem tylko pytająco brwi, na co Frank postanowił kontynuować:
-Bo ją kochasz Michael i będzie z tobą zawsze...-przychamował głos kładąc swoją dłoń na lewej stronie mojej klatki piersiowej.
-Tutaj, w twoim sercu.Gdy usłyszałem te niezwykłe słowa, które przed chwilą wypowiedział Frank, moje ciągle pogrążone w smutku oczy uroniły dwie małe łezki...
To co powiedział było piękne i takie prawdziwe. Ma rację, zawsze będe miał ją w swoim sercu choćby dzieliła nas niewiadomo jak duża odległość.Więc właśnie wróciłem z trasy koncertowej i jestem już na sali przy Natalce.
Poprosiłem Zaca aby wysadził mnie przy szpitalu, a resztę moich rzeczy zawiózł do Neverland. Zrobił to o co go poprosiłem, widział że nie jest mi łatwo i nie zadawał żadnych pytań.Siedzę na małym foteliku patrząc na trupio bladą twarz mojego aniołka. Staram się być przy niej kiedy tylko mogę. Co prawda minęły już trzy miesiące i...i wciąż nic, ale ja wierze...wierze, że ona da radę, wyjdzie z tego, wkońcu się obudzi...
Z tych przemyśleń pełnych nadziei wytrącił mnie głos młodej pielęgniarki, która najprawdopodobniej miała teraz dyżur na tym oddziale.-Pan Jackson tak ?
-Tak-wstając z nieco twardego fotela odpowiedziałem.
-Dobrze, chcę Pana poinformować, że Pani Alchimowicz zostaje przewieziona na salę prywatną.
Nie powiem, zdziwiło mnie to, bo przecież o nic takiego nie prosiłem. Postanowiłem dowiedzieć się czegoś więcej w tej niezrozumiałej sprawie i zapytałem:
-Dlaczego? Kto wydał taki rozkaz?
-Przed chwilą dzwonił Pański menedżer Pan DiLeo i prosił aby poinformować o tym Pana, a pacjentkę przewieźć do prywatnej- bez zastanowienia wszystko mi wyjaśniła i wyprowadziła łóżko gdzie leżał mój Dzwoneczek.
CZYTASZ
Po Drugiej Stronie Medalu /MJ
FanfictionDwa złote dzwoneczki, wręczone niegdyś na zgodę. Na lśniącym łańcuszku zawieszone, miały symbolizować więź nad wyraz silną. Jednak medalion zawsze dwiema tarczami lśni, która okaże się tą prawdziwą? Michael Jackson, światowej sławy piosenkarz zatru...