R32

198 24 29
                                    

Natalia:

Rozpalona nie musiałam długo czekać na odpowiedź.
Bez słowa znów zatopił się w moich ustach, po czym delikatnym ruchem położył mnie na chłodnym brzegu fontanny.

- Ian, ja nie mogę...- wyszeptałam cicho, kiedy mężczyzna składał na mojej szyi drobne pocałunki rozkoszy, jednak ani myślał zaprzestać namiętności.

- Boże, przestań proszę Cię! - wykrzyczałam, tym samym odpychając od siebie bruneta.

- Co się dzieję? Nie poznaję Cię Angelino...czuję, że się ode mnie oddalasz...- powiedział siadając na brzegu fontanny, a w jego głosie rozbrzmiewał ból i rozgoryczenie.

- Ian, to nie tak, ja... - przerwał mi.

- Nie tak? To wytłumacz mi w końcu jak, bo chyba się gubię. Nie widzieliśmy się od ponad roku, o seksie to nawet nie wspomnę. Ja rozumiem, że mamy robotę do zrobienia, ale czuję, że to co jest między nami wygasa. Nie chodzi tu już tylko o seks, ale o to, że jesteś jedyną osobą, na której mi naprawdę zależy. Nie chcę Cię stracić aniołku, ale proszę nie prowadź tego do upadku - mówił patrząc prosto w moje oczy, w których powoli zaczynały zbierać się drobne krople łez.

- Skarbie przepraszam...tego po prostu jest zbyt dużo. Cała ta sprawa zaczyna mnie przerastać, ja już nie wiem co mam robić - odparłam z drżeniem w głosie, który powoli tracił swą równowagę, a spod powiek zaczęły sączyć się małe, słone kropelki rozpaczy oraz niewiedzy.

Tak naprawdę nie wiedziałam co mam zrobić, powiedzieć, jak zareagować.
To wszystko, to jakaś pomyłka.
Ja jestem pomyłką, drążącą dziurę w tym całym zamieszaniu.

Ile rzeczy mogło być lepszych, gdybym w ogóle nie spotkała Michael'a.
Ile istnień zachowało by życie gdybyśmy się nie poznali.
Ile oszczędziła bym mu cierpień, których i tak ma już pod dostatkiem, nawet gdy nic złego nie zrobi.
Ile mogłam zatrzymać zła, gdybym nie wzięła tej pierzonej sprawy.

- Dobrze już, w porządku. Nie płacz, proszę - odparł cicho, po czym objął mnie swoim silnym ramieniem i przytulił obdarowując uczuciem troski oraz czułości.

Wtulona tak w niego, roniłam łzy, których stróżki lekko spływały na jego czarną koszulkę, tym samym tworząc na niej małą, mokrą plamę.

Czułam jego ciepło.
Cudowne dla ucha bicie serca.
Jednak był tam też strach.
Obawy, że mogę już nigdy więcej nie doświadczyć uczucia jakim darzy mnie Ian.
Już nigdy więcej nie usłyszeć rytmu bicia jego serca, które idealnie wpada w wydźwięk mojego.
Bałam się, że go stracę.
Stracę osobę, a właściwie mężczyznę,  dzięki któremu mam po co żyć, czy nawet do kogo się uśmiechnąć.

Wiem, że nie ważne co by się działo on zawsze jest przy mnie.
Nie istotne, jak wielka odległość by nas dzieliła, jak długo nie widzielibyśmy swoich twarzy, głębi oczu, on i tak będzie ze mną.

Gdzie?

Otóż w moim sercu.

Poznając go, nie spodziewałam się, że nasza znajomość dojdzie aż do tego stopnia.
Zawsze traktowałam go jak wspólnika, partnera w robocie.
Dobrze się nam razem pracowało, znakomicie się dogadywaliśmy.

Z takim człowiekiem możnaby okradać banki.

Lojalny, honorowy i wierny jak pies.
Ktoś, na kim można bezgranicznie polegać, bez względu na sytuację w jakiej się znajdowałeś.

Dzięki niemu czuję się szczęśliwa, kochana i doceniana.
Jest kimś, za kogo mogłabym oddać życie.

Znamy się ponad 4 lata, od liceum.
Zawsze był dla mnie wsparciem, dobrym kolegą. Nigdy nie wiązałam z nim nadziei, czy przyszłości.
Jednak czas chciał by stało się inaczej, by zaistniało uczucie, które trwa do teraz i tylko się pogłębia.

Po Drugiej Stronie Medalu /MJOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz