R19

382 37 37
                                    

Po chwili udało mi się ruszyć i szybko podbiegłem do Natalii. Jej ciało z każdą chwilą telepało się co raz mocniej, a wydzieliny z jej ust było co raz to więcej.

Łzy z moich oczu lały się już wodospadem. Łamiącym się głosem udało mi się tylko wykrzyczeć:

- Pomocy! Dzwoneczku nie, proszę. Ludzie! Lekarza!- obraz przed oczyma powoli zaczął mi się już zamazywać, wszystko działo się tak szybko, za szybko.

Po chwili na salę wbiegł cały sztab lekarzy i parę pielęgniarek.
Wszyscy skierowali się w stronę łóżka, na którym ciało Natali telepało się na wszystkie strony, a ja dalej stałem przy niej, trzymając jej trzęsącą się dłoń.

-Proszę się odsunąć! -słyszałem jakiś głos, ale odbijał się od moich uszu jak echo. Byłem zbyt wpatrzony w Nią, zbyt pogrążony w myślach, które sprawiały, że z każdą sekundą bałem się o Natalię co raz bardziej.

-Panie Jackson, utrudnia nam Pan pracę! Proszę wyjść! - znów usłyszałem głos, ale tym razem był znacznie głośniejszy i stanowczy. Po chwili ocknąłem się z tego niby transu, a nasze dłonie zerwały ze sobą kontakt.

Czułem jak ktoś chwyta mnie za ramię i ciągnie w stronę wyjścia sali, to był chyba jeden z ochroniarzy.
Zostałem wyrzucony z pomieszczenia, gdzie moja księżniczka znów walczy o
życie...

,,Co się dzieję? O co chodzi? Przecież miało być już wszystko dobrze...dlaczego to wszystko spotyka akurat mnie? Akurat ją? Czym zawiniłem? Jestem dobrym człowiekiem...ja, ja nawet nie klnę, nie ćpam, nie piję, więc co jest nie tak?
Czemu to spotyka nas? Co ona zrobiła? Przecież ma takie dobre serduszko, każdemu niesie
pomoc...jest takim ludzkim wcieleniem Anioła, a musi tyle cierpieć, walczyć o życie...Dlaczego?"- pogrążony w myślach siedziałem na metalowym krześle w szpitalnym korytarzu.

Wszędzie krzątali się ludzie, pielęgniarki chodziły to z jednej sali do kolejnej i następnej i następnej. Lekarze podpisywali jakieś dokumenty, witając się przy tym pogodnie z każdym przechodzącym obok pracownikiem.

Łzy płynące z moich podpuchniętych już oczu, na chwilę ustały.
Rozglądałem się po całym korytarzu w poszukiwaniu jakiejś bratniej duszy, niestety na marne.

Mój wzrok znów skierował się na szklaną szybę dzielącą salę, na której przebywała Natalia od pomieszczenia, w którym znajdowałem się ja.

Wokoł jej łóżka biegali lekarze, pielęgniarki non stop coś podawały, wykonywały polecenia wyższych rangą od nich ludzi, a linie na maszynie ciągle zbyt szybko i gwałtownie podskakiwały, jej ciało nie ustawało...dalej całe drgało.

Moje zmęczone oczy po raz kolejny dziś się przeszkliły, a po policzkach znów zaczęły spływać, małe, przezroczyste kropelki.
Patrzyłem na to wszystko i czułem się bezradny, nie mogłem nic zrobić tylko siedzieć tu i zastanawiać czym zechce zaskoczyć mnie jeszcze życie.

Poczułem jak kolejne łzy sączą się spod moich powiek.
To co się dzieję...to nie jest do określenia, to jakiś koszmar, z którego nie mogę się wybudzić.
Ta cała sytuacja mnie przerasta, ale przecież nie zostawie jej samej.
Nie mogę.
Kocham ją i zostanę przy niej do samego końca...Boże, co ja bym dał aby być teraz na jej miejscu, ona na to nie zasłużyła...

Gdy patrzyłem na to wszystko, jak cierpi, serce rozrywało mi się na strzępy, a radość która niegdyś gościła w moim życiu, prysła jak bańka mydlana.

Schowałem twarz w dłonie, a moje ciało momentalnie się skuliło. Byłem zmęczony.

Podpierając ręce na kolanach, zamknąłem oczy, pozwalając płynąć łzą do woli.

Po Drugiej Stronie Medalu /MJOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz