Tajemniczy sztylet

324 39 0
                                    

- Hej! Obudź się! Asumi... - leniwie otwarłam oczy. Przede mną ujrzałam sylwetkę mężczyzny o czerwonych włosach. Strasznie bolała mnie głowa i kręciło mi się w niej. Troszkę czasu zajęło mi zanim dotarło do mnie kto tak naprawdę stoi przede mną. – Nic ci nie jest? – zapytał Ayato z troską w głosie jakiej nigdy nie słyszałam.

- Ch-chyba nie... - chwyciłam się za głowę i delikatnie zaczęłam masować skronie. Rozejrzałam się leniwie wokół siebie. Dotarło do mnie że nie wiem gdzie jestem. Zielone tęczówki intensywnie obserwowały każdy mój ruch. – Gdzie my jesteśmy? – wyszeptałam.

- W kanałach pod posiadłością. – zielonooki podał mi dłoń i pomógł mi wstać. Zaczęłam się chwiać i przypadkowo wylądowałam na torsie Ayato. Ta sytuacja wydawała mi się nieco niezręczna. – Lepiej nie przychodź tutaj sama, zwłaszcza kiedy pada... - jego głos był taki delikatny, taki spokojny, zupełnie inny jaki dotychczas słyszałam.

- Dobrze... - cały czas trzymał mnie i patrzył czy się nie przewrócę. – A tak właściwie co ja tutaj robię?

- Nie wiem jak się tutaj dostałaś. – delikatnie oderwałam się od chłopaka.

- To skąd wiedziałeś że tu jestem?

- Co ci się stało w palec? – czerwono włosy zmienił temat. Spojrzałam teraz na swój palec. Delikatnie krwawił. Przypomniała mi się wizja i jak się skaleczyłam kolcem róży. To... to niemożliwe...

- No proszę jaki zbieg okoliczności... - usłyszałam dobrze mi znajomy głos... Laito. – Jest nawet lepiej niż mógłbym przypuszczać. Zabawmy się w trójkę. – zbliżał się do mnie i Ayato z jego specyficznym uśmiechem. – Wspaniały zapach. – spojrzałam na swój zakrwawiony palec. Tylko nie to...

- Rzeczywiście nęcąca woń. – usłyszałam już od Ayato. Wracamy do poprzednich nawyków. Nie zniosę tego dłużej! Wyminęłam Ayato i podbiegłam do metalowej bramy, która na nieszczęście była zamknięta.

- Wy... - wymruczałam pod nosem – Dlaczego?

- Bo to szalenie zabawne. – odpowiedziałam rozbawiony Laito.

- Odsuń się od niej! - doskoczył do niego Ayato.

- Odsuńcie się obydwaj! – rzuciłam w ich kierunku. Zaczęła mną kierować jakaś niepohamowana złość. Korzystając ze zdziwienia chłopaków postanowiłam ciągnąć dalej. – Mam już tego serdecznie dosyć! Nie jestem zabawką! Należy mi się szacunek. Każdy na niego zasługuje. Ale jak widzę to wy nie macie za grosz współczucie, litości i rozumu. – patrzyli na mnie z ogromnym zdziwieniem. Zatkało ich. – Nie pozwolę się tak traktować!!! – skończyłam monolog i z kamienną twarzą wyminęłam ich i poszłam przed siebie. Nie biegłam, nawet nie starałam się uciekać. W ten sposób pokazałam im że nie jestem kimś kim można pomiatać. Skończyłam z byciem niewinną i uległą.


(trzy dni później)

Z niewiadomego mi powodu czułam się coraz gorzej. Słabłam... zataczałam się. Może Laito miał racje... może mam anemię przez pobyt tutaj? Jak już mówimy o Laito, jakieś dwa dni temu powiedział mi pewną rzecz, która nie dawała mi spokoju. A mianowicie, że mogę zakończyć jego nieśmiertelny żywot wbijając mu sztylet w serce. Ów sztylet dostałam od Subaru, gdy spotkałam go w bibliotece w nocy. Dał mi go po to abym mogła zabić takich jak oni... Tylko po co, miałam się dopiero dowiedzieć.

Dzisiejszego dnia także postanowiłam wybrać się do biblioteki. Miałam zamiar poszperać w starych księgach i poszukać coś na temat wampirów. Po dwugodzinnym szukaniu znalazłam księgę. Usiadłam przy oknie na parapecie i zaczęłam wertować kartki. Pisało w niej że.

Nieśmiertelny żywot wampira można zakończyć tylko wbijając mu „Srebrny sztylet" prosto w serce. Jednak jest to wielkie zobowiązanie wobec tej istoty, ponieważ uznaje się to za najszczersze wyznanie miłości." [...] „Zwykły śmiertelnik nie może zostać wampirem. Istota chcąca nim zostać musi mieć w rodzinie wampira czystej krwi." [...] „Co jakiś czas wampirom przez kościół składane są w ofierze młode dziewczęta w wieku od 16 do 18 lat. Zwą się one „Narzeczonymi". Ich głównym celem jest zaspokajanie pragnienia chęci krwi ludzkiej." [...] „Wampiry mają najbardziej wyczulone zdolności w czasie pełni, zaś w czasie fazy sierpa są one osłabione i nie wyczuwają tak dobrze ofiary."

Następnie przeczytałam historie wampirów, która nie była zbyt kolorowa. Nie ma co się dziwić, ludzie postrzegają ich jako krwiożercze bestie bez uczuć. Ale chyba nie wszyscy tacy są... a przynajmniej tak mi się wydaje. Jakby się tak zastanowić to nie powinnam czytać tej księgi... Mogłam czytać wszystko prócz dzieł znajdujących się w dziale "zakazanym"... a ów księga się w nim znajdowała. Mojej ciekawości jednak nie da się tak szybko zaspokoić, wiec zaczęłam szperać dalej. Natrafiłam na album. Tylko co on robi w dziale z księgami. Był dość masywny. Miałam go już wyjąć ale usłyszałam za sobą czyjeś kroki. Nie zwlekając jak najszybciej się ewakuowałam. Jednak postanowiłam się nie poddawać, najwyżej wrócę tam jutro. Bracia i tak raczej mi nie zrobią większej krzywdy. Praktycznie robią ją codziennie.

Dzisiejszej nocy księżyc był w fazie sierpa. Była późna pora, ale mnie nie chciało się iść spać. Bezcelowo błąkałam się po korytarzu i nuciłam coś pod nosem. Nie wiem co to za pieśń... bo słowa są w jakimś innym języku. To trochę dziwne że znam tekst piosenki której nawet nie pamiętam. Nagle na swojej drodze spotkałam Suabru. Spojrzał na mnie niepewnie. Podeszłam do niego bliżej.

- Uciekaj. – powiedział beznamiętnie wampir. – Teraz masz szanse. – spojrzałam na księżyc. Faktycznie, Subaru miał racje. – Asumi... - powiedział wampir wgapiając się we mnie swymi czerwonymi oczami. – Asumi... idź już... - odwrócił się i poszedł w przeciwnym kierunku.

On ma rację... jeśli tak dalej będę żyła to długo nie ujadę. W końcu i tak jestem tu po to żeby zaspokoić ich wściekłą żądzę krwi. Skończę tak samo jak te niedoszłe "panny młode" i będę codziennie odwiedzana przez Kanato i jego dziwnego misia. Ale najpierw moje zwłoki zostaną zmasakrowane przez wściekłego Ayato tudzież zgwałcone przez napalonego Laito.

Miałam totalny mętlik w głowie. Nie wiedziałam co mam zrobić. Mimo że jestem tu traktowana jak jedzenie, trzyma mnie tu coś. Tą rzeczą chyba jest niewiedza i ciekawość. Jest tu tyle rzeczy których musze się dowiedzieć, coś mnie łączy z tym miejscem... tylko nie do końca wiem co. Jeszcze ta wizja z młodymi braćmi Sakamaki. Nie dawało mi to spokoju... a zwłaszcza ta kobieta w długich, fioletowych włosach. Nie pierwszy raz ją widziałam.

Stałam na balkonie. Wpatrywałam się w sierp na niebie, zastanawiając się co mam zrobić. Na wszelki wypadek miałam już spakowaną walizkę. Trzymałam w ręku sztylet od Suabru... zaczęłam się zastanawiać dlaczego on mi go dał? Dlaczego w takiej chwili? Dlaczego dopiero teraz? Kiedy dawał mi ten sztylet to brzmiało to jakby wręcz chciał żebym go pozbawiła życia... Postanowiłam sponownie się przejść. Zeszłam na podwórze rezydencji. Stanęłam przed krzakami czerwonych róż. To dziwne, ale one wydawały mi się nieco inne niż cała reszta kwiatów. Wpatrywałam się w nie, coś w nich było... Nagle zerwał się wiatr, a z nim rozległ się cichy szept męskiego głosu.

- Asumi.... Przypomni sobie... zależy od tego nie tylko twoje życie... Niedługo po ciebie przyjdę...

Znowu ten tajemniczy głos. Nie wiem do kogo on może należeć ale to robi się coraz bardziej dziwne. Ale kojarzę ten głos. Miał zbliżoną barwę do głosu tego chłopaka z limuzyny, Dark Shadow. Moją rozterkę przerwała muzyka dochodząca z uchylonego okna na drugim piętrze... To był fortepian. Ciekawe kto potrafi tak grać...


Life Vampires - Sakamaki Mansion || DLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz