Prawda

332 40 4
                                    

Weszłam powoli po schodach. Nie wiedziałam że ktoś z Sakamakich umie grać na fortepianie. No może Shu... w końcu uwielbia muzykę klasyczną. Stanęłam przed drzwiami , zaczęłam się wahać czy na pewno chce tam wchodzić. Podjęłam decyzję i otwarłam niepewnie drzwi. Zobaczyłam postać z kapeluszem na głowie, jej sylwetkę podkreślał wpadający przez okno blask księżyca. Bardzo się zdziwiłam jak upewniłam się kto tak naprawdę siedzi przy fortepianie.

- L-Laito?

- O! Hej Laleczko. Miło cie znów widzieć. – powiedział uśmiechając się.

- Nie wiedziałam że umiesz grać na fortepianie... - powiedziałam zdziwiona.

- Dużo rzeczy jeszcze o mnie nie wiesz. – nadal grał. Pokazał mi żebym zajęła miejsce koło niego. Usiadłam i przyglądałam się jak jego palce zgrabnie posuwają się po klawiszach. Melodia wydawał mi się znajoma (ostatnio wszystko wydaje mi się znajome) położyłam dłonie na klawiszach i zaczęłam razem z nim grać, Zdziwił się, ale ja chyba bardziej.

- Ja również nie wiedziałem że umiesz grać... – posłał mi uśmiech.

- J-ja też nie... - Siedzieliśmy w milczeniu cały czas grając. Na myśl nasunęła mi się wizja z tą kobietą. Była to jedyna okazja żeby zadać jednemu z trzech braci to pytanie. Przerwałam grę wypowiadając imię chłopaka.

- Laito...?

- Tak Laleczko?

- Kim jest kobieta w czarnej sukni? Ma długie fioletowe włosy i zielone oczy? – przestał grać i jego uśmiechnięta twarz straciła swój urok.

- Dlaczego pytasz? – obróciłam się za siebie i zobaczyłam Ayato.

- Właśnie. –koło okna pojawił się Kanato. Nie wiedziałam jak mam zadać kolejne pytanie. Musiałabym powiedzieć im że spotkałam tą kobietę w wizji... a tego raczej nie chciałabym ujawniać...

- Czy to jest wasza matka?– zapadła krępująca cisza między braćmi. Każdy wydawał się być nieobecny na wspomnienie o matce.

- Miała na imię Cordelia. – odpowiedział z kamienną miną Ayato.- Była dla nas okrutna, ignorowała nas i traktowała jak śmieci. Mieliśmy już tego dosyć więc... postanowiliśmy ją zabić. Osłabiłem ją pijąc jej krew, potem ją pobiłem i zadałem parę ciosów nożem. Uciekła do pokoju Laito, on pod pretekstem że jej pomoże wypchnął ją z okna. Kiedy leżała pod balkonem znalazł ją już chyba nieżyjącą Kanato i ją podpalił. – słuchałam ich słów. Czułam jak przechodzi mnie dreszcz a mój puls gwałtowanie podskoczył. Jak oni mogli zrobić coś takiego własnej matce!?

- Jak m-mogliście to z-zrobić!?– wyjąkałam z przerażeniem w głosie.

- Jeśli by cię tak traktowała sama byś ją zabiła. – oznajmił Laito.

- To nie tylko był nasz pomysł. – powiedział Ayato. - Pewna dziewczyna powiedziała nam że dłużej nie zniesie traktowania naszej matki. Nie protestowała jak oznajmiliśmy jej co chcemy zrobić .

- Kim była ta dziewczyna?

- Nie wiem.... – odpowiedział obojętnie na moje pytanie Ayato.

- Raczej nie pamiętasz braciszku. – poprawił go Laito. Ta cała sytuacja była chora! Oni są jacyś nie normalni! Wszyscy powariowali!

- Jak to? Nie pamiętacie tej dziewczyny?

- Tak, nie pamiętamy. I nie... nie ze względu na czas... - powiedział Laito

- Ze względu na osobę... - powiedział Kanato wtulając się w misia. Przyszła mi absurdalna rzecz do głowy.

- To co? Mam rozmieć że ktoś wam wymazał pamięć, tak?

- Możliwe. – powiedział z poważną miną Ayato. Ta odpowiedz mnie rozśmieszyła, prychnęłam na co oni zwrócili uwagę, chyba zauważyli że im nie wierze. – Nie wierzysz nam, co nie? – brawo za spostrzegawczość.

- Niby jak to jest możliwe co? Wymazać komuś z pamięci osobę, która była dla niego ważna?

- Skąd niby wiesz że mogła być dla nas ważna? – rzucił wściekle Kanato.

- Tylko tak sugeruję... W takim razie inaczej... jak można wymazać z pamięci osobę która pomogła podjąć wam tak radykalną decyzję w życiu? – bracia milczeli. Chyba nie mieli odpowiedzi na to pytanie, postanowiłam im podpowiedzieć... - Jest w stanie zrobić to tylko czas a nie...

- Nie zapomniałbym takiej osoby. – odpowiedział Kanato.

- To dziwne... Nie pamiętamy jej, ale za to wiem że istniała. – rzekł Laito. Ta sytuacja zamiast mnie przerażać, zaczęła mnie interesować... Atmosfera wśród braci zaczęła się robić napięta. Czułam jak mnie obserwują co mnie strasznie przytłaczało. Zaczęło mi się robić słabo, postanowiłam wyjść na zewnątrz zanim zemdleję. Bracia zostali w pokoju a ja poszłam do ogrodu.

Przechadzałam się wśród białych róż. Niebo było czyste a powietrze rześkie. Zerwałam jedną róże i przyglądałam się jej. W zadumie zaczęłam wyrywać jej płatki a one bezwiednie opadały na ziemie. Szłam powoli przed siebie, po chwili w dłoniach trzymałam tylko łodygę z kolcami. Usłyszałam znajomy mi głos.

- Coś cię trapi? – ujrzałam przed sobą Subaru.

- Ja po prostu... eh... - nie mogłam z siebie wydusić słowa. Chłopak podszedł do mnie bliżej.

- Mów.

- Słyszałeś co trojaczki zrobiły swojej matce? – czerwonooki milczał. – Co się tu właściwie dzieje? – wyszeptałam ledwo słyszalnie do siebie. Subaru nadal mi się przyglądał.

- Daj mi swojej krwi. – oznajmił po krótkiej ciszy, podniosłam głowę żeby napotkać jego oczy. Odsłonił moje włosy z szyi i pochylił się ku niej. Poczuła nagły ból ale po chwili ustał. Subaru łapczywie pił moją krew. Nie miałam siły się ruszyć, wyszeptałam ciche „Przestań". Wampir oderwał się od mojej szyi, miał zmniejszone źrenice, jakby ze zdziwienia. Czułam jak słabnę i delikatnie opadam na ziemię, chwyciły mnie jakieś ręce i tylko tyle zdążyłam zapamiętać.

Stałam w jakiejś komnacie. Za oknem był dzień a słońce delikatnie ogrzewało zimne, kamienne pomieszczenie. Przede mną stały dwie kobiety. Jedną z nich była matka trojaczek a ta druga wydawała się być bliska memu sercu... czułam wobec niej pewną więź... tylko dlaczego? Miała włosy podobne długością do moich tylko że w kolorze bieli. Oczy takie same jak moje. Najwyraźniej rozmawiały o czymś bardzo drażniącym...

- Cordelia. Nie możesz ich tak traktować! – powiedziała białowłosa.

- To nie twój interes Hyrony! Możesz przestać ingerować w moje życie?! – wrzeszczała na nią zielonooka. – Wiem że podobał ci się Karl!

- Gdyby mi się podobał to myślisz że miałabym w chwili obecnej kochającego męża i córki? Zastanów się nad stosunkiem wobec swoich dzieci! Wiem że jesteś demonem, ale nie musisz tego przejawiać w relacjach z nimi! Oni są jeszcze dziećmi. Potrzebują kochającej matki , troski i miłości!

- Mam gdzieś to co mówisz! Wyjdź stąd! – białowłosa była niewzruszona. Patrzyła na nią w milczeniu. Podeszła do okna i przyglądała się bawiącym nastolatką na palcu, po chwili odpowiedziała...

- Naprawdę chcesz to zniszczyć? – wskazała dłonią na dzieci. Podeszłam do okna i ujrzałam trzech braci oraz... SIEBIE? – Zastanów się nad tym. – białowłosa wyszła z komnaty. Została w niej Cordelia i ja. Kobieta wyjrzała przez okno i popatrzyła na prawdopodobnie moją młodszą wersje siebie.

- Nie pozwolę na to. On jest tylko mój. Tylko i wyłącznie mój. Nie pozwolę żeby ta mała żmija odebrała mi mego ukochanego! Nie pozwolę jej na to!



~~~~~~~~~~~~

No i mamy kolejny ^^ Akcja powoli zaczyna się rozkręcać. A teraz pokażcie że jesteście! Jak będzie 15 wyświetleń i 5 gwiazdek wrzucam kolejny rozdział. Wiem to nikczemne, ale muszę wiedzieć czy wam się podoba. Do następnego (mam nadziję xD) wampirki *3*


Life Vampires - Sakamaki Mansion || DLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz