1.23

4.4K 467 463
                                    

Wiecie co kocham? Gdy dostaje powiadomienie, że ktoś lubi pierwszy rozdział tego ff, a później drugi, trzeci, czwarty... i tak do ostatniego. Albo kiedy osoba komentuje dosłownie każdy rozdział. Nawet nie wiecie jak to mnie motywuje. I nie myślcie, że tego nie dostrzegam, bo zdarza mi się stalkować (wiem, jestem straszna) wasze profile, zwłaszcza jeśli sami coś piszecie. Dziękuję za uwagę.

A teraz skoro żegnamy się z Naughty Boy'em... Zróbmy to z hukiem xD

- Liam, to twój najbardziej pokurwiony pomysł w życiu. - Powtórzył po raz setny Louis, zasłaniając swoją twarz kominiarką. - To jest karalne! Co tam kurwa grzywna; jeśli sędzia nie będzie miał humoru, to trafimy do więzienia. A areszt do czasu rozprawy mamy murowany! - Może posiadanie za przyjaciela prawnika nie było takie fajne, jak na początku wydawało się Liamowi.

- Ojciec zapłaci za nas kaucje. Co ja mówię... przecież nas nawet nie złapią. - Payne naciągnął kaptur mocniej i lekko zsunął okulary przeciwsłoneczne, chcąc lepiej przyjrzeć się tonącej w półmroku uliczce. - Pomyślałem o wszystkim.

- A o tym, że twój ojciec może odmówić zapłaty kaucji też?

- Tym będziemy martwić się dopiero w areszcie.

- Liam, jestem prawnikiem; nie mogę trafić do pierdla!

- Cicho będziesz? Tylko go trochę nastraszymy i... - Zamilkł i spiął się cały, gdy zza rogu w uliczkę skręcił jakiś mężczyzna. Podejrzany typek zataczał się lekko i nucąc pod nosem jakąś pijacką piosenkę, nawet na nich nie zetknął i wszedł do baru. Obaj odetchnęli z ulgą.

- Tylko "nastraszymy"? To po co wziąłeś ze sobą ten przeklęty kij do baseballa? - Wskazał na przedmiot trzymany przez Payne'a w odzianej w skórzaną rękawiczkę dłoni. - Jesteśmy w pierdolonej Anglii, tu nawet nikt nie gra w baseball! Trzeba było zabrać kij do krykieta - byłby mniej podejrzany! - Histeryzował.

- Spokojnie, Louis.

- Jestem spokojny. Jestem oazą spokoju. Pierdolonym kurwa, zajebiście wyciszonym kwiatem lotosu, na zajebiście spokojnej tafli jebanego jeziora. - Zamilkł gwałtownie, gdy oberwał z otwartej dłoni w potylice. - Za co to?

- Skończ dramatyzować.

- Mogę dramatyzować ile chcę, bo mój kumpel ma zamiar popełnić głupotę życia. Jesteś bogaty, czemu nie wynająłeś kogoś od brudnej roboty? Za parę baniek nawet któryś z ochroniarzy twojego ojca wziąłby tą robotę. - Liam nie pomyślał o takim rozwiązaniu. W dodatku nie bardzo chciał to tak zakończyć, ta sprawa była zbyt osobista. Chciał zrobić to sam. Ale Louis nie musiał o tym wiedzieć.

- Jeśli nie chcesz mi pomóc, to idź. Przynajmniej nie będziesz przeszkadzał.

- Zwariowałeś?! Ktoś musi cię pilnować, a w razie potrzeby pomóc ukryć ciało.

- Louis, ostatni raz powtarzam; nic mi nie zrobię! Najwyższa pora, żebyś się zamknął, bo powoli kończy mi się... Kurwa, to on!

Faktycznie, środkiem zaułka niepewnie kroczył Shahid. Wyglądał jakby nie mógł się zdecydować czy być wciekły na Zayna, który go wystawił, czy przerażony okolicą, w której się znalazł.

- Zaczynamy zabawę. - Wyszeptał Liam, a Louis tylko skinął głową. Jego strach zniknął. Zastąpiła go wściekłość , bo widząc grubasa, przypomniał sobie dlaczego tu przyszedł. Ten kebab śmiał grozić chłopakowi o spojrzeniu jelonka Bambi, w którym był zakochany jego przyjaciel, a on nie miał zamiaru przyglądać się temu bezczynnie.

Obaj zbliżyli się do Naughty Boy'a, a ten zawahał się i zatrzymał w miejscu.

- Cześć, Shahid. - Odezwał się Liam i uśmiechnął się promiennie, bawiąc się trzymanym w rękach kijem.

Cyber Sex || ZiamOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz