Czas zleciał niepostrzeżenie. Gdy Liam ponownie pojawił się w pomieszczeniu, Zayn miał już gotowy ogólny zarys postaci. Był całkiem zadowolony z efektu. Perwszy etap miał już za sobą.- Tato, zbieramy się już.
- Oczywiście. Malik kończ to na dzisiaj. Co powiesz na powtórkę pojutrze?
- Nie ma problemu.
- To dobrze. Dokończę ci tą historię o pułkowniku. Że też to musiało się wydarzyć na naszym weselu.
- Nie mogę się doczekać - Wszyscy trzej wyszli z pomieszczenia. Pan Payne skierował się na prawo, a oni na lewo. - Dowidzenia, proszę pana.
- Do jutra, Malik.
Gdy zostali sami przez chwilę szli w milczeniu - nawet ich kroki tłumił miękki, czerwony dywan. W końcu Liam mruknął coś pod nosem, ale dzięki panującej wokół ciszy Zayn wyraźnie zrozumiał jego słowa.
- Nawet mój ojciec cię lubi, a on mało kogo toleruje, zwłaszcza mnie.
Wyglądał na rozbawionego. Zayn nie wiedział co o tym sądzić. Czy Liam miał zamiar teraz się z niego naśmiewać?
Wyszli przed rezydencję, gdzie już czekała długonoga szatynka. Zayn wykorzystał okazje, by uważnie się jej przyjrzeć. Jeśli miał być obiektywny nie zauważył w niej nic szczególnego. A gdy zirytowana marszczyła brwi, przypominała Zaynowi jego starą ciotke.
- Co tam długo? - Dziewczyna podeszła bliżej, a to co Malik wziął za puchatą czapkę zaszczekało.
- Ale słodziak. -Zayn jak urzeczony wpatrywał się w białą kulkę szczęścia. Pies oblizał swój nosek i próbował wyrwać się z uścisku Sophie. Ta roześmiała się i przytuliła zwierzaka mocniej.
- To maltańczyk. - Przeniosła wzrok na Zayna i od razu spoważniała.
- Dziwne imię dla psa.
Za nim rozległ się chichot. Zayn zignorował Liama i spojrzał na dziewczynę nie wiedząc o co chodzi
- To nie imie, to nazwa rasy - Już wiedział, co tak rozbawiło Liama. - A na imię ma Ser Lancelot - dodała i odwróciła się, odchodząc w stronę zaparkowanej niedaleko białego maserati.
- A to jest jeszcze dziwniejsze. - Mruknął, czym rozśmieszył Liama jeszcze bardziej. Zayn miał ochotę zapaść się pod ziemię. Chyba wolał wracać do Londynu na pieszo.
Nie oglądając się na Payne'a podszedł bliżej Spohie.
- Prowadzisz, skarbie? - Liam zbliżył się do nich i wyciągnął z kieszeni kluczyki. Nacisnął odpowiedni guzik, a auto zapiszczało.
- Ty to zrób. Ja siąde z tyłu i dotrzymam towarzystwa Lancelotowi. - Zain też może siedzieć z przodu. - Zayn zignorował, to że dziewczyna błędnie wymówiła jego imię. Z jej inteligencją był pod wrażeniem, że w ogóle ję zapamiętała. Jednak perspektywa całej drogi spędzonej na siedzeniu obok Liama przerażała go. Payne ciągle się z niego nabijał, co było gorsze nawet od wyzwisk.
Zanim Sophie podeszła do tylnych drzwi, Liam zdążył je dla niej otworzyć. Zamknął je, gdy tylko dziewczyna znalazła się w środku. To samo zrobił z drzwiami od strony z przodu, po czym wyczekująco spojrzał na Zayna. Ten przełknął resztki godności, które jeszcze się w nim tliły. Miał wrażenie, że Liam sobie z niego szydzi? Bo niby dlaczego miałby być dla niego miły? Z grzeczności? Wołał już, by Payne go ignorował lub obrażał wprost. To byłoby zdecydowanie mniej bolesne.
Zajął swoje miejsce, a Liam usiadł na miejscu kierowcy. Zayn cały się spiął. Siedzieli tak blisko, że mógł wyczuć perfumy starszego chłopaka. Ich zapach doprowadzał go do szaleństwa.
CZYTASZ
Cyber Sex || Ziam
FanficLiam Payne to dwudziestoczterolatek, który ma wszystko. I to dosłownie. Jest dyrektorem ds. sprzedaży w jednej z firm ojca, mieszka w centrum Londynu w apartamencie nad Tamizą, a w weekendy spędza czas wraz ze swoją narzeczoną w dworku należącym do...