1.34

4.6K 391 256
                                    

- Kocham cię, Louis, ale teraz spierdalaj.

- Dlaczego? - Liam nie miał czasu tego tłumaczyć.

- To ja tu zostaję. - O nie, na to nie mógł pozwolić. Musiał działać stanowczo. Chwycił Louisa, wepchnął go do pierwszej, lepszej, wolnej przebieralni, po czym zamknął drzwi i oparł się o nie całym swoim ciałem. Louis zawzięcie kopał je od drugiej strony, ale nic tym nie zdziałał. Liam był dla niego zbyt silny. Po chwili dał sobie z tym spokój, a Payne mógł przybrać normalniejszą poze. Zrobił to w samą porę. Zayn odwrócił się do tyłu i niemal natychmiat go zauważył. Liam starając się wyglądać jak najbardziej normalnie, pomachał mu na przywitanie.

- Wypuść mnie, idioto! - Jeśli Zayn spotka przy nim "Williama", wszystko wyjdzie na jaw. A na to nie mógł jeszcze pozwolić.

- Zamnij się, Lou. Zayn tu idzie. - Odparł cicho, uśmiechając się do Malika i jego blond towarzyszki.

- Zayn? - Mruknął po drugiej stronie Lou. - Będę cicho, ale stawiasz mi za to piwo.

Z ulgą odsunął się do drzwi i podszedł do Zayna, w duchu modląc się, żeby Louis nie postanowił opuścić przebieralni zanim Liam nie zabierze gdzieś stojącej przed nim dwójki.

- Cześć, Liam.

Jezu, Zayn ma najpiękniejsze oczy na świecie...

Skup się, Payne, masz zadanie do wykonania. Na Zayna zdążysz się jeszcze napatrzyć.

***********

Gdy przyszła do nich Perrie, Zayn miał mieszane uczucia. Chciał iść z nią na zakupy i nadrobić stracony czas, ale bał się zostawić Harry'ego samego. Nie żeby Styles znów miał depresję, czy topił smutki w alkoholu, tak jak jeszcze nie tak dawno on sam. Zmiany w zachowaniu przyjaciela były mikroskopijne; nie miał ochoty testować nowych przepisów, ani spędzać nocy nad podręcznikami, a najbardziej martwiło go, że przestał narzekać na Liama. Zayn miał nawet wrażenie, że Harry zaakceptował obecność Payne'a w jego życiu.

- Hazza, idziesz z nami na zakupy?

- Nie chce mi się. - Odparł leżący na kanapie chłopak. Jego głowa zwisała z materaca, a jego włosy były już tak długie, że sięgały podłogi.

- Wolisz oglądać dokument o surykatkach?

- Nawet nie wiesz jak ciekawe życie mają te małe skurczybyki. Nie to co ja. - Dźwignął się do pozycji siedzącej. - W dodatku są przesłodkie. Adoptujmy jedną.

- Odgryzie ci palec.

- Kupimy jej kaganiec.

Zayn wywrócił oczami.

- Jak wrócę zamówimy pizzę, okej?

- Wszystko mi jedno. Pizza nie należy do zbilansowanych posiłków. - Stary Styles na chwilę wrócił.

- Pizza ma warzywa ergo to sałatka, a sałatka to zbilansowany posiłek.

- Twój sposób myślenia mnie dobija. Ale zrzucam za to wine  na to że jesteś artystą. Jeszcze żaden artysta nie miał w 100% po kolei w głowie.

- Dzięki. Już wolałem jak podziwiałeś te swoje surykatki. My idziemy.

- Okej. Pozdrów naszą blond maskotkę.

- Wasza blond maskotka was słyszy! - Rozległ się niezadowolony głos w korytarzu. - Czy wy tak zawsze na mnie mówicie?

Obaj spojrzeli się na siebie.

- Nie! - Odparli zgodnym chórem, powstrzymując śmiech.

- Jasne. - Perrie nie wydawała się usatysfakcjonowana ich odpowiedzią. - Ja za to nazywam was Baran i Terrorysta.

Cyber Sex || ZiamOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz